sobota, 13 sierpnia 2011

IBARA - rozdział 30

Aidan pewnie prowadził swój samochód po równej, jeszcze nie zakorkowanej jezdni.
Raidon siedział obok niego, dziwnie zamyślony. Natomiast Shi i Isei wypytywali go o wszystko związane z procesem.
Gdy dojechali na przedmieścia detektyw skręcił na drugi wjazd i zatrzymał się przed małym domkiem. Cała czwórka wysiadła ze srebrnego Jaguara xf.
-Ładnie tu - Shi zaczął podziwiać okolicę. Wszędzie panował spokój. Od czasu do czasu przerywany szczekaniem psów lub śmiechem dzieci z sąsiedztwa, bawiących się na swoim podwórku. Dom Aidana był niewielki. Składał się z parteru i poddasza, na którym zapewne były urządzone sypialnie.
-Kupiłem ten dom, kilka miesięcy temu. Mam tutaj spokój i całkiem miłe sąsiedztwo. Na przeciwko mieszka sąsiadka, która zaprasza mnie na niedzielne obiady – powiedział Green.
-Podrywa cię? - spytał Isei.
-Ma sześćdziesiąt lat. Jest w porządku. Wejdźcie do domu i rozgośćcie się. Rai rusz się. Co tak cię wmurowało w ziemię?
-Ja się przejadę do domu rodziców. Pożyczysz mi auto?
-Jasne. Trzymaj – rzucił mu kluczyki.
-Skarbie na pewno chcesz tam jechać? – Shirai wziął go za dłoń. Rai przytaknął – Mogę jechać z tobą?
-Wybacz kotku, ale wolę to zrobić sam. Nie chcę cię narażać na spotkanie z moim ojcem, jeżeli tak mogę go jeszcze nazywać.
-To wracaj szybko.

Wsiadł do samochodu i odpalił silnik.
Aidan zatrzymał go podniesioną ręką.
-Co jest?
-Wasze bagaże – otworzył bagażnik.
-Mamy tylko dwie torby na te parę dni – brązowooki pomógł mu je wyjąć.
Gdy zamknęli bagażnik Raidon odjechał.
-To co chłopcy, napijemy się czegoś zimnego, a jak wróci Rai to pojedziemy do prokuratury. Ty Shi możesz w tym czasie pozwiedzać.

***

Przekroczył próg swego dawnego domu i ponownie poczuł to zimno panujące tutaj. W dzieciństwie bardzo pragnął, aby rodzice zamienili willę na zwyczajny dom z ogrodem. Nie chciał mieszkać w czymś co wyglądało jak muzeum z tymi wszystkimi obrazami, wazami i innymi drogimi ozdobami, których nie wolno mu było dotykać. Wolał by coś przytulnego, coś co stworzy ognisko rodzinne. Chociaż to nie dom go tworzy tylko ludzie i uczucia będące w nich. Teraz miał to czego pragnął, choć gdy dorósł mogło mu się wydawać, że tego nie chce. Jego mąż dał mu prawdziwy dom. Uśmiechnął się oczami na tą myśl.
-Przepraszam co pan tu robi? - za jego plecami odezwał się kobiecy głos.
Odwrócił się i zobaczył pracującą od lat u jego rodziców pokojówkę.
-Stella, miło cię widzieć.
-Panicz Raidon?
-Mówiłem ci, że nie jestem paniczem. Co tu u was?
-Po aresztowaniu pani, atmosfera w domu zrobiła się naprawdę nie do zniesienia. Pan John chodził cały czas wściekły. Przeklinał nas i panią.
-On jest w domu?
-Przesiaduje w swoim gabinecie.
-Porozmawiam z nim. Miło było cię zobaczyć.
-Wróci pan do nas?
-Nie. Mam już swój dom. Taki o jakim marzyłem. Dom do którego chcę wracać – dodał w myślach.
Wszedł na pierwsze piętro i skierował swe kroki ku ostatnim drzwiom na końcu długiego korytarza. Już miał nacisnąć klamkę, jednakże w ostatniej chwili powstrzymał się przed tym i zapukał.
-Wejść – usłyszał ten surowy, zimny głos.
Wszedł pewnym krokiem, mimo, że nie wiedział, czego się spodziewać. Przecież ostatnio ojciec się go wyrzekł.
John podniósł głowę z nad dokumentów.
-Co tu robisz?
-Postanowiłem odwiedzić miejsce z mego dzieciństwa.
-To już nie jest twój dom.
-Wiem, tak jak ty powiedziałeś, że nie jesteś już moim ojcem.
-Nie obchodzi mnie już to. Zyskałeś jednak dowód, że to nie ja wydałem wyrok na Iseia. Jakby nie było to mój syn, mimo, że nigdy go oficjalnie nie zaakceptuję.
-Mam dowód, ale powinieneś zrozumieć co czułem. Miałeś możliwości, więc co mogłem myśleć? – przysiadł na obrotowym fotelu na przeciw ojca.
-Teraz to już nie ma znaczenia. Matka pójdzie do więzienia, a ja jak tylko proces się skończy wyjeżdżam. Rozwodzę się z twoją matką.
-Zawsze mówiłeś, że rozwód to ostatnie na co sobie możesz pozwolić ze względu na dumę i honor.
-Wtedy tak. Teraz moi wspólnicy będą na to przychylniej patrzeć. Lepiej być rozwodnikiem, niż mężem morderczyni.
-W sumie tak – aż nie wierzył, że tak spokojnie z nim rozmawia.
-Co u Iseia?
To pytanie zbiło z tropu bruneta. Nie spodziewał się tego po nim.
-Wraca do formy – odpowiedział – W jakiś sposób obchodzi cię on?
-Niespecjalnie. Wiesz, niektórzy ludzie nie powinni mieć dzieci i do tego grona zaliczam się ja i twoja szanowna mamusia.
-Zgadzam się z tym.
John ponownie zajął się jakimiś dokumentami.
-Możesz już iść – powiedział – I bądź spokojny, nie będę wtrącał się w twoje sprawy.
Podniósł się i skierował do drzwi. Nie czuł żalu, złości do ojca, bo dostał od niego to czego zawsze pragnął, święty spokój. Teraz tylko chciał opuścić ten dom i wtulić się w ramiona męża.

***

Trójka mężczyzn siedziała w przytulnym salonie, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Aidan będąc blisko Iseia, czuł jego zapach. Taki sam w noc aresztowania mordercy. Chłopak dziś wyglądał uroczo w rozpuszczonych włosach ze spiętym wsuwką jednym pasemkiem z lewej strony głowy. Miał na sobie obcisłe rurki i luźną koszulkę, która zsuwała mu się z jednego ramienia. Nie raz po powrocie do domu, przyłapywał się na tym, że myśli o nim. Powiódł wzrokiem za nim, kiedy młody mężczyzna wstał i wyszedł przez otwarte drzwi na taras.
-Fajny chłopak co?
Wzdrygnął się, kiedy usłyszał głos Shiraia.
-Słucham?
-Nie udawaj. Widzę jak na niego patrzysz. Podoba ci się. Jest ładny prawda?
-Jest obłędny – nagle zrozumiał co powiedział – Sorry, nie powinienem był, on...
-Jest nadal sam. I jest bardzo samotny. Wiesz co mam na myśli – mrugnął do niego. Ostatnio widział co się ze szwagrem działo. Jak patrzył na całujące się pary i zarumieniony odwracał głowę. Szybki oddech świadczył u niego o podnieceniu i jeżeli całus wywoływał u niego takie reakcje, to chłopak niewątpliwie potrzebował być z kimś. Już nie przychodził do ich łóżka. Tak, jakby się bał dotyku męskiego ciała i kompromitacji, że mógłby się podniecić. Teraz, kiedy zobaczył ten wzrok pełen namiętności u Aidana, wiedział, że nie miałby nic przeciw, gdyby Green zajął się Iseiem. W każdy sposób jakiego chłopak by zapragnął.
-A podobno niewinne z ciebie stworzenie Shi.
-Już nie - zdziwił w jaki sposób on sam zaczął podchodzić do seksu.
-Isei spodobał mi się już wtedy w Japonii, ale sam wiesz, że było by za wcześnie na cokolwiek.
-Odepchnął by cię.
-Właśnie.
-Spróbuj zbliżyć się do niego.
-Pójdę z nim porozmawiać – tylko czekał na takie popchnięcie go do działania.
-Weź go na spacer – podrzucił pomysł.
-Jeżeli zechce to chętnie.
Wyszedł na taras, gdzie Isei stał i obserwował niebo. Wiatr rozwiewał mu włosy, które co chwila odgarniał z twarzy.
-Wietrzny dzień dzisiaj – zagadnął Green.
Isei popatrzył na niego.
-Ale przyjemny. Lubię wiatr.
-Przejdziemy się? - zaproponował.
-Chętnie. Shi zostaje?
-Czeka na męża – szli chodnikiem w stronę końca ulicy – Byłeś już w Stanach?
-Parę razy, ale jako model. Głównie miałem sesje za zachodzie, gdyż stamtąd pochodziły firmy dla których pracowałem zanim trafiłem do Ibary. Zazwyczaj, były to dni wytężonej pracy i nie miałem na nic czasu. Wieczorami zaś rozmawiałem z Tadashim przez internet.
-To znaczy, że w Nowym Yorku nigdy nie byłeś?
-Jakoś się nie złożyło.
-To muszę pokazać ci miasto. Co powiesz, aby spędzić tak jutrzejszy dzień?
-Chętnie – odgarnął włosy za ucho, zerkając przy okazji na tego wysokiego mężczyznę. Sam sięgał mu do ramienia i podobało mu się. Lubił wysokich i dobrze zbudowanych mężczyzn. Do tego Aidan był szalenie przystojny. Idąc co chwila ocierali się o siebie ramionami i mógł poczuć bijące ciepło od drugiego ciała – Rai mówił mi, że byłeś w trudnym związku. Jeżeli nie chcesz o tym mówić to zrozumiem.
Przystanęli na końcu ulicy. Ta część była jeszcze nie zamieszkana. Kilka drzew przysłaniało widok z domu niedaleko.
-W porządku, to nie tajemnica. Przez parę lat byłem związany z kimś kto miał żonę – przerwał na moment oczekując jakiejś negatywnej reakcji o słuchacza, ale twarz Iseia pozostawał neutralna wymieszana z nutą ciekawości. Kontynuował, więc: - Ani on nie umiał odejść od niej, ani ja od niego. Tworzyliśmy, można powiedzieć toksyczny związek. Męczyliśmy się w nim, ale nie umieliśmy się rozstać. Ciągłe ukrywanie się stawało się początkiem naszych awantur. Życie z kimś, kto w łóżku mówi o swojej żonie jest wstrętne. Z czasem moje pożądanie mijało, a pozostawało tylko przywiązanie do niego. Pewnego dnia, kiedy czekałem na niego z kolacją, nie przyszedł. Okazało się, że jego żona zaszła w ciążę i był z nią u jej rodziców, przekazać cudowną wiadomość. Dla mnie to był początek końca. Nie dla niego, bo nadal chciał się spotykać, ale ja zdecydowałem się zakończyć nasz związek. Dziecko oznaczało, że jej nie zostawi, a ja nie ułożę sobie życia z kimś wolnym, z kimś dla kogo będę coś znaczył, jeżeli będę nadal z nim. Podjąłem ostateczną decyzję. Rozstanie dla nas obu było cholernie trudne, ale na szczęście on też zrozumiał, że tak dłużej się nie da.
-I znalazłeś tego kogoś? - dopytał przygryzając dolną wargę.
Ten gest dla Aidana, zawsze był niezwykle podniecający.
-Nadal szukam. A ty? - stanął bardzo blisko niego.
-Cóż ja... Wiesz jak jest.
Powiało mocniej i twarz Iseia ukryła się za kurtyną włosów. Zanim zdążył je sam odgarnąć, poczuł jak to robi dłoń Aidana. Palce trąciły delikatnie jego ucho. Zadrżał. Gorąco wpłynęło na jego policzki.
-Śliczny jesteś – Aidan pochylił się nad nim – I cudownie pachniesz – zatrzymał dłoń na jego karku.
-Aidan.
-Na co jesteś gotów? - gorąco oddechu owionęło mu ucho.
-To propozycja?
-Zgadzasz się? – podrapał go po szyi paznokciami.
Isei prawie zamruczał na ten gest, ale się powstrzymał. Na co był gotów? Nie wiedział. Jednego był pewien, że jego ciało wyraźnie zareagowało na tak drobne gesty. Od zawsze kochał seks, to była ważna część jego życia i teraz bardzo tego mu brakowało. Czy byłby w stanie zrobić to o czym myślał, czego pragnął. Musiał się zastanowić.
-Możemy już wracać? – cofnął się od parzącego dotyku tej dłoni.
Green ukrył rozczarowanie. Przecież widział wyraźnie drżenie chłopaka, kiedy odgarnął mu włosy. Może faktycznie Isei nie był jeszcze gotów na... Na co? Na jedną noc namiętności, czy coś więcej?? Chciał uzyskać odpowiedź, ale jeszcze mógł poczekać. Kiwnął głową i ruszyli w stronę jego domu. Milczeli zatopieni we własnych myślach, które zostały przerwane przez natrętny telefon detektywa.

***

Raidon zdał mężowi relację ze spotkania z ojcem. Teraz leżał zrelaksowany z głową na kolanach Shi. Ten drapał go po niej od czasu do czasu przesuwając pasma włosów między palcami.
-To znaczy, że w końcu nie pokłóciliście się i w jakiś sposób pogodzili? - zapytał.
-Raczej nie. Po prostu obaj nie będziemy wchodzić sobie w drogę. Jak długo nie ma Iseia i Aidana?
-Przyjechałeś zaraz, jak wyszli. Coś około pół godziny.
-Nie poszedłeś z nimi?
-Nie potrzebują przyzwoitki.
-Hm? - odwrócił się na plecy i popatrzył w jego oczy.
-Isei podoba się twojemu przyjacielowi – powiedział ostrożnie, jakby bojąc się, że Rai będzie zły.
-Nie mam nic przeciw.
-Nie?
-Sądzę, że Aidan może być bezpieczną przystanią dla Iseia o ile obaj tego zechcą.
-A jak zechcą tylko seksu?
-Są dorośli. Aidan nie skrzywdzi Iseia, nawet jeżeli chodzi o seks – podniósł się i wciągnął Shi na kolana – Jesteś wspaniały. Nie mógłbym wymarzyć sobie kogoś innego. Dziękuję za to co mi dajesz. Kocham cię.
Shirai przytulił się do niego. Jak wspaniale było słyszeć tak ciepłe słowa.
-Ja ciebie też kocham Raidon.
-I my kochamy was – usłyszeli głos detektywa – Byliście tak zajęci wyznawaniem uczuć, że nie usłyszeliście jak wróciliśmy.
-Długo was nie było – stwierdził Rai.
-Porozmawialiśmy sobie – Aidan nalał wody do dwóch szklanek i jedną podał Iseiowi – A później zadzwonił mój znajomy z aresztu w którym siedział morderca Tadashiego. Facet kilka godzin temu się powiesił.
-Jak to powiesił? – Shirai zsunął się z kolan bruneta i usiadł obok niego.
-Zwyczajnie – odpowiedział Isei – Przestraszył się, że spędzi lata za kratami i wybrał inne rozwiązanie.
-Jak się czujesz w takiej sytuacji? – zapytał go brązowooki.
-Cieszę się, że ten człowiek, który zabił mojego męża, nie żyje. Nie miał prawa do tego po tym jak odebrał to prawo Tadashi'emu. Możemy już jechać do prokuratury?
Raidon kiwnął głową. Czy to co powiedział jego brat tyczyło się też jego matki? Również nie miała prawa żyć? On chciał, żeby żyła. Wiedział, że powinna być ukarana, ale musi żyć. Jaka by nie była to jego mama, może go nie kochała, ale urodziła.
-Czy twoim zdaniem moja mama też powinna umrzeć?
Nakadai nie spodziewał się takiego pytania od brata.
-Ja nie mówiłem o niej, tylko o człowieku, który wbił nóż w serce mojego męża.
-Ale ona... - wstał i zbliżył się do niego.
-Tak wiem. Nienawidzę jej, ale pamiętam kim ona jest dla ciebie. Nie życzę jej śmierci, tylko wielu lat za kratami.
Brunet uspokojony uścisnął go mocno.
-Też chcę, żeby trafiła do więzienia, mimo, że to moja matka. Jedźmy już – wypuścił go z ramion.
-Aidan, czy jest sposób, żebym nie musiał zeznawać osobiście w czasie rozprawy? Przemyślałem sobie to i nie chcę tego robić – Isei wpatrzył się w detektywa prosząco.
-Teraz, kiedy tamten facet nie żyje, a obie sprawy były by ze sobą połączone, to jest duże prawdopodobieństwo, że są oprze się tylko na dowodach rzeczowych i waszych zeznaniach na piśmie. Nie martw się, będzie dobrze – pomasował mu przez chwilę ramię – Shi powinniśmy wrócić za dwie trzy godziny.
-Zadzwońcie, albo napiszcie smsa, jak już coś będziecie wiedzieli, bo z nerwów nie usiedzę w spokoju.
Odprowadził ich do drzwi. Przyjechał tu z nimi dla dodania otuchy mężowi i szwagrowi, a teraz czuł, że jemu też by się coś takiego przydało. Denerwował się bardziej niż oni. Czekały go długie minuty w napięciu.
Dwie godziny później dostał wiadomość, że spotkanie się udało i sądowi wystarczą same ich zeznania na papierze i te na płycie, które właśnie nagrali. Teraz w spokoju będą mogli odpocząć zanim wrócą do domu.

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, Isei zareagował ale ochoczo, a Aiden nie poddawaj się...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń