wtorek, 31 stycznia 2012

Tylko Ty 2 - rozdział 9

Mam dość zimy i zimna. Podwójnie się cieszę, że mam ferie. Po pierwsze jest wolne i mogę odpocząć, a po drugie nie muszę marznąć. Ja chcę wiosnę, a najlepiej lato i wakacje.

Dziękuję Wam za komentarze i przesyłam cieplutkie uściski. :D

Rozdział sprawdzała Ay.

***

Rzucił okiem na zegarek. Zaraz zaczną się lekcje, a Amoriego i dziś nie było w szkole. To już drugi dzień. W sobotę sądził, że po prysznicu jeszcze posiedzą nad projektem, ale kiedy wyszedł z łazienki, Sejena już nie było. Napisał tylko smsa, żeby w poniedziałek mu odnieść podręcznik. Dziś już wtorek, a szatyna ani śladu. Rozejrzał się wokół.
- Co się tak rozglądasz? - podszedł do niego Tetsu z rozradowaną miną, która nie opuszczała go od wczoraj.
- Tak tylko patrzę, a ty co taki ciągle szczęśliwy?
- Mam powody - liczył na to, że Amori poprosi o przeniesienie do innej grupy, a jego kumpel nie będzie skazany na przebywanie z ciotą. - W sumie mogę ci powiedzieć, że nie będziesz już skazany na współpracę z pedałkiem.
- Dlaczego? - coś go zaniepokoiło. Tetsu wyglądał, jak szaleniec. Wyglądał tak, kiedy kogoś skrzywdził. I on się z nim "kumpluje" ze względu na ojca.
- Zająłem się tym wczoraj. Teraz sam poprosi biologa o przeniesienie, nie będzie chciał być z tobą w grupieee - zacharczał Tetsu, kiedy Daisuke chwycił go za gardło i przyparł do ściany. W tej grupie on rządził.
- Coś ty zrobił?
- Parę ciosów...
- Pobiłeś go?
- Co się tak przejmujesz? A może ty... - odepchnął jego rękę.
- Oszalałeś! - wykrzyknął Dai. -  I sądzisz, że będzie chciał zmienić grupę?
- Powiedziałem, że to ty mnie nasłałeś.
- CO?! - teraz Sej sobie pomyśli... kochali się, a teraz... cholera.
- Da ci spokój.
- Spokój? Jesteś debilem? My razem coś tworzymy w przeciwieństwie do ciebie! Chcesz, bym miał kłopoty?
- Jesteś za miękki, Tozawa. To ja powinienem być szefem naszej grupki. Moja rodzina ma więcej kasy niż twoja.
- Ale to ja jestem mądrzejszy! - gotowało się w nim. Nie wiedział, w jakim stanie może być Sej. Nie może wyjść ze szkoły i nie wzbudzić w kumplach podejrzeń, aby pójść do Amoriego. Nikt nie może o nim wiedzieć. - Ty za bardzo jesteś porywczy.
- Jesteś za miękki - powtórzył Nishida i oddalił się od niego.
Dai odetchnął ciężko, starając się jakoś uspokoić. Musi udać, że nic go nie obchodziło to, co się stało. Jeszcze kilka dni temu tak by było. Po wspólnych chwilach w łóżku wszystko zaczęło się zmieniać.
- Odwalcie się ode mnie! - krzyk Mikato rozniósł się wśród gwaru panującego na korytarzu.
- Ale Mikuś, jesteś słodki - zapiszczała jedna z dwóch molestujących go dziewczyn.
- Dajcie mi spokój, jędze! - stanął za Tozawą.
- Zostawcie mojego kumpla w spokoju - odezwał się Daisuke. - Nie ma was - warknął.
Dziewczyny potulnie zawróciły w stronę swojej klasy.
- Dzięki - Mikato oparł się o ścianę.
- O co tu chodzi? - odwrócił się do niego.
- To z tymi dwiema mam zrobić projekt. Nawet nie zacząłem. Są głupie jak but i bez przerwy wiszą na mnie, jakbym był okazem na wystawie. Z nimi mam zagwarantowaną niedostateczną ocenę - Horigoshi, z natury małomówny, w życiu nie wypowiedział na raz tak długiego zdania. - Mam ochotę błagać biologa, żeby zgodził się dołączyć mnie do was.
- Nie wiem, czy się zgodzi, mamy być w trójkach - chociaż Sejen pewnie i tak odejdzie z ich grupki. Musi z nim porozmawiać.
- Zgodzi się. Musi dać mi szansę na dobrą ocenę - Mikato podrapał się po dłoni.
- Sejen?
- Co Sejen? Biolog. Dlaczego Sejen przyszedł ci do głowy?
- Chodźmy do klasy, będziesz mógł pogadać z nauczycielem - musi przestać myśleć o Amorim. Liczył, że lekcje upłyną szybko.

        ***
- Panowie, w takim razie wszystko umówione. Możemy zakończyć spotkanie - Kei pozbierał swoje papiery i przeszedł z sali konferencyjnej do swego gabinetu. Opadł ciężko na fotel. Dziś rano  był u Isamu. Niestety, nie mógł go zobaczyć. Mężczyzna ponownie był w złym stanie psychicznym. Został zamknięty w izolatce, gdyż zagrażał sobie i innym. Tanaka obawiał się, że jego wizyty tak wpływają na przyjaciela. W weekend postanowił, że odwiedzi Isamu ostatni raz i się z nim pożegna, a Ryu wyzna prawdę o jego porannych spotkaniach raz w tygodniu. Bał się napadu wściekłości, ale mu przejdzie, a on nie będzie musiał kłamać.
Pomasował sobie nasadę nosa. Mimo wczesnych godzin porannych czuł się zmęczony. W domu, w którym jeszcze kilka tygodni temu mieszkali tylko on i Ryu, zapełniało się ludźmi. Eiji był u nich częstym gościem, również w nocy. Szczęśliwy, że na powrót jest z Shinem i usiłując przekonać starszego Kazamę do wspólnego życia. Katsumi chodził po domu niczym zombie. Jadł bardzo mało i często wolał siedzieć sam, pewnie wypłakując sobie oczy. Ryu starał się, jak mógł, ale Yamada coraz bardziej tęsknił za swoim ukochanym. Haru ani razu nie pofatygował się z nim spotkać, porozmawiać. Pewnie sądził, że tak będzie lepiej.
- Lepiej? Gówno prawda - nadal się wściekał na przyjaciela.
Problemów nie było tylko z Miyo, która nie była, na całe szczęście, zakochana, dobrze się uczyła oraz teraz jej nie było i nikt mu nie wyjadał placków.
Zaśmiał się na tą myśl. Przymknął na chwilę oczy, dając im odpocząć. Chwila musiała okazać się jednak dłuższa, ponieważ obudził go dzwonek telefonu. Zanim odebrał, zerknął szybko na zegarek. Przespał godzinę, ale przynajmniej poczuł się bardziej wypoczęty.
- Halo - odebrał.
= Pan Kei Kazama?
- Tak.
= Dzwonię z więziennego szpitala psychiatrycznego.
- Tak? - wyprostował się i w napięciu wsłuchał w głos zapewne jakiejś lekarki.

***

Ryu wyszedł ze swego gabinetu i stanął przed biurkiem swojej asystentki, która usiłowała pozbyć się rozlanej kawy. Westchnął ciężko. Ta kobieta go wykończy. Miał tylko nadzieję, że dokumenty, które zalała, nie były ważne.
- Szefie, przepraszam... ja tylko chciałam się napić... postawiłam kubek krzywo i on  tak jakoś się przewrócił - popatrzyła na niego niewinnym wzrokiem.
- Te papiery przypadkiem nie były ważne?
- Proszę? A te? Nie, to tylko stara umowa z panem Migo... Mogi...
- Minogishim?
- Tak? A co?
- To nie była stara umowa - ukrył twarz w dłoniach. - To była jedyna, nowa umowa, którą podpisaliśmy miesiąc temu.
- A to ten z tymi rzeźbami? - zapytała dziewczyna.
- Tak. Proszę cię, umów mnie z nim na spotkanie. Muszę mu wszytko wyjaśnić - ostatni raz popatrzył na zalane i mokre kartki.
- Może da się to wysuszyć? - zapytała cicho Yumiko.
- Próbuj coś z tym zrobić. Będę u siebie - przekroczył próg pokoju, a w jego kieszeni rozdzwonił się telefon. Wyjął go i uśmiechnął się, kiedy na wyświetlaczu ujrzał: "Moje słońce".
- Tak, kochanie?
= Ryu, chciałbym dzisiaj wieczorem z tobą porozmawiać o czymś bardzo ważnym - odezwał się Kei. Jego głos wydawał się nieobecny.
- Dobrze. Stało się coś?
= Porozmawiamy w domu. Wiedz, że bardzo cię kocham, kotku - rozłączył się.
Kazama jeszcze długo patrzył na swoją komórkę, zastanawiając się, o co może chodzić.

***

Drzwi otworzyła mu ładna kobieta w średnim wieku z wesołym uśmiechem. Prawdopodobnie była to matka Sejena.
- Tak?
- Nazywam się Daisuke Tozawa, jestem kolegą Sejena.
- Miło cię poznać. Syn wspominał, że robicie wspólny projekt. Proszę, wejdź - odsunęła się, przepuszczając chłopaka przodem. - Sejen poszedł na wizytę do lekarza, powinien niedługo być. Przychodnia jest niedaleko.
- Chory jest? - zaryzykował pytanie, licząc, że skoro kobieta nie zamknęła mu drzwi przed nosem, to Sej nic jej o nim w sprawie pobicia nie powiedział. Zdjął bluzę.
- Zaraz ci powiem, tylko napijesz się czegoś? Kawy, herbaty, soku, wody? - zaczęła wyliczać.
- Dziękuję, ja tylko chciałem oddać mu książę...
- Oddasz, jak wróci - zaprowadziła go do kuchni. - Wybacz, że przyjmuję cię tutaj, ale robię Seiko obiad. To czteroletnia siostra Sejena. Niedługo pewnie się obudzi. Lubi sobie pospać przed obiadem, a potem nie ma zmiłuj się. Szaleje na całego.
Daisuke rozejrzał się po niewielkiej kuchni. Podłużny stół jadalny stał na prawo od wejścia. Został nakryty morelową, gładką serwetą. Kuchenne, brązowe meble ustawione naprzeciwko wraz z kuchenką gazową i zlewozmywakiem zajmowały całą ścianę. Przez duże okno wpadały promienie słońca i grały na kryształowych dzwoneczkach uwieszonych przy sufitowej lampie, rzucając kolorowe odbicia na białe ściany. Kwadratowy zegar stojący na jednej z wiszących szafek tykał spokojnie, aby zaraz wybić pełną godzinę.
Korzystając z zaproszenia, usiadł przy stole. Przed nim pojawiła się szklanka gorącej herbaty, a obok talerzyk z plasterkiem cytryny. Dai wrzucił owoc do szklanki, posłodził napój i wpatrzył się w tą miłą kobietę, która opowiadała o Sejenie.
- Sej wrócił wczoraj do domu w okropnym stanie - usiadła naprzeciw niego. - Ubranie miał rozdarte, twarz obitą z zaschniętą krwią... Gorzej to wyglądało, niż się później okazało, ale przestraszyłam się. Od razu poszliśmy do lekarza. Tam zrobiono mu prześwietlenie i na szczęście nie ma połamanych żeber. Jest tylko bardzo poobijany, a ciało ma całe posiniaczone. Ktoś go pobił, ale nie chce powiedzieć, kto. Mój mąż się wściekł. Jak zawsze o wszystko obwinia Sejena. Powtarza mu ciągle, że to wszystko przez to, kim... – przerwała, nie wiedząc, czy kolega syna orientuje się w sytuacji.
- Jest gejem? Wiem. Cała szkoła wie - zamieszał napój łyżeczką.
- Ach, tak. Zapomniałam o tym. Mąż nie akceptuje w pełni orientacji syna. Nic nie mówi, kiedy ten się uczy, ale teraz jest na niego bardzo zły. Dobrze, że Sej ma jakichś kolegów. Zawsze kręci się przy nim Miyo i obawiałam się, że ciągle jest sam. Ty wydajesz mi się być miłym chłopakiem - podparła brodę na dłoni. - Bije od ciebie dobra aura.
Na zewnątrz zaskrzypiały drzwi i słychać było zbliżające się kroki. Do kuchni wszedł Sejen. Na twarzy miał rozległego siniaka, który zamieniał się w kolory tęczy. Dolna warga była lekko napuchnięta.
- Co tu robisz, Tozawa? - od razu rozpoznał stojący na podjeździe samochód. Gotowało się w nim na myśl, jakiego mają gościa.
- Oddaję ci książkę.
- To dobrze. Możesz już spadać - zawarczał szatyn.
- Chciałbym z tobą porozmawiać - Daisuke wstał od stołu.
- Nie mamy o czym.
- Synku, jak ty traktujesz gościa? Weź go do pokoju i porozmawiajcie.
Nie miał wyjścia. Matka potem ciągle by mu wypominała, jak potraktował kolegę.
- Chodź - rzucił tylko i poszedł przodem. Gdyby go wszystko nie bolało, wybiłby mu zęby. Tak, to każdy ruch sprawiał, że cierpiał. Lekarz kazał mu odpoczywać, smarować się maścią i dał zwolnienie ze szkoły do końca tygodnia.
- Słuchaj... - zaczął Daisuke, kiedy znaleźli się w pokoju Amoriego.
- To ty słuchaj - przerwał Sejen. - Przeleciałeś mnie, a potem kazałeś pobić, tchórzu! Trzeba było samemu to zrobić, a nie nasyłać swoich kumpli. Mam ochotę cię teraz rozszarpać. Trzeba było powiedzieć mi, żebym się trzymał od ciebie z daleka - nie zważał na ból wargi, tylko mówił. Ściany były grube, więc nie obawiał się, że mama go usłyszy. - Nie trzeba było... Wiesz, jak ja się czułem?! Jak nadal się czuję? I tak mi było dziwnie po tym, co zrobiliśmy, teraz jest jeszcze gorzej. Czuję każdy twój cios, chociaż nie zadałeś go sam! Jest mi cholernie źle. Nigdy nie zostałem tak potraktowany!
- Uspokój się! - wykrzyknął Tozawa. - Daj mi coś powiedzieć - złapał go za ramiona, ale zaraz puścił, w momencie, kiedy chłopak zasyczał. - Aż tak cię boli?
- Co ciebie to obchodzi?! - usiadł na skraju łóżka. - Wynoś się - powiedział słabo, rozcierajać bolące miejsce.
- To nie ja kazałem cię pobić. Od przedszkola nic ci nie zrobiłem, to tym bardziej po tym, jak się kochaliśmy, nie zrobiłbym tego - musiał się wytłumaczyć. - Tetsu musiał się wkurzyć, gdy dowiedział się, że byłeś u mnie. Nienawidzi gejów i nie chce, aby jego kumple mieli coś z nimi wspólnego - usiadł na drugim łóżku. - Przysięgam, że dopiero dziś się dowiedziałem, co on zrobił. Uwierz mi - popatrzył na niego błagalnie.
- Jak możesz z nim przebywać? Jesteś gejem i go znosisz? - uwierzył mu. W jego oczach była widoczna szczerość.
- Mówiłem ci.
- Tak, kurwa, mówiłeś! - dotknął wargi.
- Lepiej nie krzycz, bo będzie cię boleć.
- Tak też boli.
- Sejen - Dai przysiadł się do niego. - Nie narażaj się Tetsu. On jest popieprzony. Cała jego rodzina jest.
- Dlatego się nadal tobie dziwię. Nie kumplowałbym się z kimś takim - zastanawiał się, jak ma go wyprosić. Musiał posmarować się maścią, a mimo tego, co się między nimi wydarzyło, po sytuacji z pobiciem dziwnie mu było pokazywać swoje ciało. Było brzydkie.
- Wiem, ale kocham swojego tatę, a on kocha swoją pracę.
Do pokoju zapukała pani Amori.
- Sej, zabieram małą na spacer - poinformowała przez drzwi. - Nie zapomnij posmarować się maścią. Wrócę, to pomogę ci z plecami.
- Dobrze, mamo - wstał i podszedł do biurka. - Dai, dzięki za wizytę, ja muszę… - wziął do ręki maść i pokazał mu ją.
- Wstydzisz się mnie? - Tozawa podniósł do góry brwi. - Mogę posmarować ci plecy.
- Nie chcę, byś mnie oglądał takiego kolorowego. Poza tym nadal cię nie lubię i nie jesteśmy kolegami.
- Daj spokój - zbliżył się do niego i wyjął mu z dłoni maść. - Ściągaj koszulkę i siadaj - wskazał łóżko. - Poza tym, też cię nie lubię.
Szatyn, zmieszany, zdjął koszulkę z długimi rękawami, pozostał w samych spodniach. Jego tors był oznaczony kolorowymi plamami. Szczególnie w okolicach brzucha. Na plecach był tylko jeden rozleglejszy siniec, który powstał na skutek ostatniego kopnięcia.
- Cholera - wyrwało się Daisuke. - Nie sądziłem, że aż tak...
- To tylko tak wygląda. To co, posmarujesz mnie? – zapytał, widząc, że chłopak gapi się na niego, jak ciele w malowane wrota.
- Tak, tak - odkręcił nakrętkę.
Amori usiadł bokiem na łóżku.
- Tylko...
- Delikatnie. Umiem być delikatny - Dai przysiadł za nim. Wycisnął maść na dłoń i powoli nałożył.
- Ssss.
- Boli?
- Zimne - Sej odczuł wpływające do jego serca ciepło wraz z dotykiem dłoni rozcierającej maść. Nie rozumiał tego odczucia. Pewnie było to coś w rodzaju ulgi, że Dai nie kazał go pobić. Nie będzie musiał się przenosić do innej grupy. Tak, to na pewno o to chodziło.
Ręce zawędrowały na przedramiona, na których były ślady palców i też zaczęły wcierać lek. Daisuke był tak bardzo skupiony na swej czynności, że nie widział, jak Sejen się na niego patrzy. We wzroku nie było dotychczasowej złości, zaciętości względem blondyna, było coś wręcz przeciwnego. Gdyby tylko to ujrzał, mógłby zrozumieć to, czego nie umiał pojąć Amori.
- Tutaj sobie poradzę - odezwał się Sejen po kilku minutach ciszy, kiedy dłonie Daisuke przesunęły się na brzuch.
- Słucham? A, tak - jego oczy powędrowały na brzuch chłopaka. Oddał mu maść.
- Możesz umyć ręce. Łazienka jest obok mojego pokoju, na prawo.
- Cieszę się, że nic gorszego cię nie spotkało.
- Obrywałem już - odpowiedział Sejen. - Powiedz mi, dlaczego tak ze sobą walczymy od przedszkola? Wtedy nawet nie zamieniliśmy ze sobą słowa, a już coś w nas tkwiło takiego, że mnie denerwowałeś.
- Nie wiem. Praktycznie nic o sobie nie wiedzieliśmy. Po prostu tak jakoś wyszło - Dai nie umiał sobie wytłumaczyć tej sytuacji. Nie lubił kogoś, kogo w ogóle nie poznał. Nigdy mu się to nie zdarzało. - Zawsze działaliśmy na siebie, jak płachta na byka. Dopiero w zeszłym roku szkolnym zaczęliśmy się do siebie odzywać, o ile warczenie tak można nazwać.
- I dopiero w sobotę zrozumieliśmy, jak tą złość można wykorzystać - Sejen popatrzył na niego przeciągle.
- Lepiej późno niż wcale - szepnął Tozawa i zbliżył swoją twarz do jego.
- Zgadzam się - pocałował go, ale zaraz oderwał usta z ponownym sykiem.
- Jeszcze trochę, a nauczysz się wężomowy. Z całowaniem chyba spasujemy - Daisuke udał rozczarowanie.
- Nie tylko z tym - przygryzł dolną wargę. - Mam tydzień wolnego, co z projektem?
- Jak tylko wróci twoja przyjaciółka, to popracujemy nawet tutaj.
- Wolałbym u niej lub u ciebie. Tu nie ma spokoju. Ta cisza jest chwilowa, zanim wszyscy nie wrócą do domu - wstał i zakręcił tubkę z lekiem. Maść przynosiła ulgę.
- To jeszcze to obgadamy. Zadzwonię wieczorem. Muszę lecieć. A ty się kuruj - Tozawa podszedł do drzwi i zatrzymał się. - Jakbyś... czegoś potrzebował... to dzwoń.
- Odprowadzę cię. I aż mi dziwnie, że nie psioczymy na siebie. Miyo będzie w szoku.
- Haha. A do naszej grupy dołączy Mikato - zaczął się ubierać.
- Dlaczego?
- Ubłagał Fujimoto, żeby go do nas przeniósł, a ten się zgodził. Tamte dziewuchy, z którymi Mikato był w grupie, nie dawały mu spokoju. Wiesz, o co chodzi.
- Domyślam się.
- Nara, Sej - nie popatrzył na niego, ponieważ znów miałby ochotę wpić mu się w usta. Musiał nad sobą panować.
- Pa - zamknął za nim drzwi i oparł się o nie. Naprawdę czuł się szczęśliwy. Dai nie kazał go pobić. Dai nie jest taki zły. Jest wręcz zajebisty. W jednej chwili zmienił o nim zdanie. Nie zacznie go od razu uwielbiać, ale polubić może. Tylko, co będzie w szkole? Cóż, zacznie się o to martwić za tydzień.

***

Kei wziął głęboki oddech, wchodząc do sypialni. Wiedział, że rozmowa nie będzie łatwa, lecz teraz nie miał wyjścia, zwłaszcza w świetle wiadomości, jaką otrzymał ze szpitala. Powie to szybko, bez kręcenia się po nieznanych zaułkach.
Jego partner siedział na kanapie z książką w ręku. Odłożył ją, uprzednio zaznaczając czytaną stronę zakładką, na stolik obok. Wstał i pocałował go czule.
- Cześć, kochanie. O czym chciałeś porozmawiać? - pociągnął go za rękę w stronę kanapy, na której usiedli.
- Nie wiem, jak to przyjmiesz - zaczął Kei. - Pewnie się wnerwisz, ale mam nadzieję, że zrozumiesz.
- Ty chyba nie... - w jasnych oczach Kazamy pojawił się strach.
- Nie, nie zostawię cię ani cię nie zdradzam - uspokoił go. - Chodzi o coś innego. Od sześciu lat, raz, dwa razy w tygodniu, chodziłem w odwiedziny do... - urwał na chwilę. Ryu patrzył na niego wyczekująco. - ... Isamu.
- Chyba się przesłyszałem - jasnowłosy zamrugał powiekami. - Odwiedzałeś Isamu w psychiatryku?
- Odkąd się przebudził. A ciebie okłamywałem, że mam spotkania z dyrektorami. To jakieś sześć lat.
Oddech Ryu przyspieszył. Przed oczami zaczęły mu przepływać migawki z przeszłości.

Ryu nie umiał powstrzymać łez, tak bardzo się bał. Myślał tylko o swoim brunecie. Zaczął się rzucać, przez co więzy na rękach zaciskały się i raniły jego nadgarstki.
- Nie rzucaj się tak, dziwko! Każdy twój ruch sprawia, że sznury, którymi cię związałem, mogą cię bardzo poranić, a nie chciałbym cię uszkodzić, na razie – Kaoru chodził po pokoju, jakby na coś czekał.
Ryu wodził za nim przestraszonym wzrokiem, spinając się za każdym razem, kiedy blondyn popatrzył na niego.

*
Nie chciał znów cierpieć, nie w taki sposób. Czym sobie na to zasłużył? Przecież nigdy nikogo nie skrzywdził. Bał się, że Ito ponownie go zgwałci lub zabije. Facet był bardziej obłąkany niż wtedy. Nie przestawał się szarpać mimo bólu nadgarstków, które krwawiły. Chciał wyrwać się na wolność i znaleźć się w ramionach Kei'a. Nagłe głosy i ruch w korytarzu sprawiły, że spojrzał w tamtą stronę. Otworzył szeroko oczy, kiedy Kei, mocno trzymany przez dwóch chłopaków, został wprowadzony do pokoju. Brunet chciał się wyrwać i podbiec do chłopaka. Aż mu prawie serce stanęło na widok zapłakanego i przerażonego jasnowłosego.
- Puśćcie mnie, do cholery! - krzyknął.
- Chłopcy, zostawcie go – powiedział spokojnie Kaoru. – Idźcie na miejsce.
Czując, że jest uwolniony, brunet podbiegł do Ryu i zaczął rozwiązywać mu ręce. Kaoru pozwolił mu na to, z ciekawością obserwując ich obu. Isamu stanął obok niego i dygotał ze złości, widząc, jak Kei przytula swego chłopaka.

*
- Zaraz tu będzie policja – powiedział Kei.
- Dobry blef, ale ci nie wierzę. Przez ten czas od naszego pierwszego spotkania dowiedziałem się, co nieco o tobie. Jesteś osobą, która najpierw działa, a potem myśli. I zapewne po przeczytaniu listu napisanego zgrabną rączką Isamu postanowiłeś ratować kochanka, nie mając nawet czasu zawiadomić policji. Zapewne zastanawiasz się, czemu byłem taki głupi, pozwalając napisać list odręcznie, a nie na przykład na komputerze? Wiedziałem, że przez tyle lat poznałeś dobrze pismo swego niedoszłego kochanka i pierwsze, co zrobisz, to pojedziesz do niego i wyciągniesz informację o tym miejscu. A jako, że Isamu jest słaby, to przyprowadzi cię tutaj.

- Zwabił cię w tamto miejsce  - powiedział Ryu - i omal przez niego nie zginąłeś. Chciał, aby Kaoru mnie zabił. Naraził cię, a ty spotykałeś się z nim przez tyle lat za moimi plecami? Tyle lat oszukiwałeś mnie? - przesunął dłonią po twarzy. - Jak mogłeś mnie okłamywać?
- Wybacz - Kei chciał wziąć za rękę swego partnera, ale ten mu ją wyrwał.
- Wybacz? Oczywiście, jakie to proste - zerwał się z kanapy i chodził po pokoju w tę i z powrotem. - Zapomniałeś, jak knuł przeciw nam razem z Kaoru?! Pomagał mu! Zapomniałeś o wszystkim?! Bo ja nie!
- Nie zapomniałem! Isamu też był ofiarą. Ofiarą chorej miłości i tego wyrodnego typa. Wiem, że nie jest ci łatwo, mimo upływu lat. Ale Isamu na końcu uratował nam życie.
- Ciebie uratował! Widziałem w jego oczach, że mnie najchętniej by zabił. Czuł się rozczarowany kierunkiem, jaki obrały sprawy. Zabiłby mnie! Jak mogłeś o tym zapomnieć i chodzić do niego? - popatrzył na niego, a w oczach kryło się oskarżenie wymieszane z bólem.
- Zrobił to wszystko przez chorobę!
- Tak najłatwiej wykpić się przestępcom od kary! Może i był chory z zazdrości i nienawiści, które dotyczyły mnie. Ale ciebie nie kochał, bo miłość oznacza, że chce się szczęścia drugiej osoby i jeżeli ta chce, to puszcza się ją wolno i mimo bólu, człowiek cieszy się z tego, że ukochanemu jest dobrze. Z kimś innym, ale to nie ma znaczenia. Lepiej samemu cierpieć niż zadawać ból komuś, kogo się kocha. Isamu chorobliwie cię pożądał. Pragnął zamknąć cię w pokoju niczym eksponat i mieć tylko dla siebie. Teraz, co myślisz, że wyzdrowiał? Pewnie nadal coś knuje pod nosem. Nabierze cię na to, jaki to on jest biedny! Szuja jedna!
- Jesteś niesprawiedliwy! - przerwał kochankowi Kei, był już naprawdę zły. Spodziewał się, że Ryu będzie ciężko przełknąć informację, ale nie przeczuł takiego zachowania. Jak mógł nadal oskarżać tamtego samotnego i chorego mężczyznę? Podszedł do niego. Każdy mięsień napiął się niczym struna. - I ty mówisz o wybaczaniu?! - wymierzył w niego oskarżycielsko palec wskazujący. - Mówisz, że trzeba sobie wybaczać, zapomnieć urazy z przeszłości, pogodzić się, żyć dalej, a Isamu ciągle oskarżasz! Jesteś fałszywy, mówiąc takie rzeczy! Nie umiesz wybaczać! Nie potrafisz! Wielki pan Ryu Kazama, chciałby, żeby wszyscy jemu wybaczali, a on się o ten gest nie pofatyguje! Nie musi tego robić, bo po co?! - wyrzucił ręce na boki.
- On chciał mnie zabić!
- Osiem lat temu! Ciągle nie potrafisz zapomnieć!
- Nie! Nie potrafię! Wciąż mam w głowie tamte sceny! Te wcześniejsze i kiedy już cię kochałem. Nawet terapia nie pomogła.
- Wiesz, dlaczego? Bo nie umiesz wybaczyć swym oprawcom! Nie umiesz tego robić! Nie umiesz nic robić! Siedzisz tylko w tej swojej galerii i planujesz głupie wystawy. Ile to roboty kosztuje?! Nic! - wrzeszczał Kei. – Podczas, gdy ja wypruwam flaki, zarządzając tymi pieprzonymi hotelami. I czasami mam dość. A ty nie pomyślisz, jak mi ciężko. Nie kiwniesz nawet palcem. Praca w galerii jest wygodna, nie trzeba nic robić. Jesteś tylko ty i ty!
- Sam chciałeś, żebym nie współpracował z tobą, tylko zajął się tym, co kocham! Chciałem ci pomagać! - czuł, jak traci grunt pod nogami. Dlaczego Kei z jednej sprawy nagle przeszedł do czegoś innego? O co go oskarżał? To bolało. - Powiedziałeś, że zarządzaniem sam się zajmiesz! I też ciężko pracuję! I nie mów, że nie myślę o tobie! Wciąż to robię!
- Tak?! Jakoś tego nie widzę! Moja galeria to, tamto. Zrobiłem to czy tamto. A ja?! Gdzie pytanie, jak było w pracy?! Jak się czujesz?! Może ci pomóc?! Siedzisz tylko na tyłku i nic nie robisz?! Patrzysz tylko na te swoje cholerne obrazki! One nic nie znaczą, tak samo, jak i ty! Pieprzony egoista! - Kei wykrzywił twarz w złości. - Jesteś czasami wkurwiający...
Ryu wyciągnął rękę i mocno uderzył kochanka w twarz. Wziął głęboki oddech, dopiero po chwili odezwał się zbolałym głosem. Patrzył prosto w oczy Keia, który w szoku trzymał się za policzek.
- Jak tak ci nie pasuje, co robię, trzeba było mi powiedzieć. Jak ja ci nie pasuję, też trzeba było to powiedzieć. Nie zmuszałem cię do bycia ze mną. Skoro jestem wkurwiający... Ja... - przerwał, gdyż głos mu się na końcu załamał. Nie wiedział, że Keiowi tak bardzo przeszkadza to, co on robi. Nigdy tego nie okazał. Zawsze chwalił go i podziwiał za kolejny namalowany obraz, za udaną wystawę... Tymczasem miał do niego olbrzymi żal, że nie zajął się zwyczajną pracą, nie pomagał mu... Zrobiło mu się duszno w tym pokoju. Do tego jego oczy zwilgotniały. Nie będzie płakał. Nie przy nim. Nie przy swoim partnerze, który, jak się okazało, ma go za jedno wielkie nic. Zrobiło mu się jeszcze bardziej przykro na tą myśl. Odwrócił się od kochanka i na dygoczących nogach zbliżył się do drzwi.
- Pewnie, wychodź w środku rozmowy! - usłyszał za plecami.
- To nie jest rozmowa, tylko oskarżanie mnie - otworzył drzwi i wyszedł na korytarz.
- Możesz być spokojny, bo więcej do Isamu nie pójdę! Dziś rano się zabił! A ciebie nienawidzę! - wykrzyknął Kei i zrzucił na podłogę stojący obok niego wazon. Nie chciał Ryu tego powiedzieć. Nie czuł tak, ale poniosło go. To przez jego odwiedziny przyjaciel się zabił. Gdyby tam nie chodził, mężczyzna zapomniałby o nim.
Ryu na chwilę się zatrzymał, czując zimno przechodzące po kręgosłupie, ale po chwili ponowił swój krok. Musiał wyjść z domu. Odetchnąć. I ukoić ból. Zawsze, jak się kłócili, Kei go nie atakował. Nie ranił tak mocno. "A ciebie nienawidzę!" Dziś zrobił to pierwszy raz.

30 komentarzy:

  1. Widziałam, że z tego przez to odwiedzanie Isamu, coś się popieprzy.

    OdpowiedzUsuń
  2. O jeezu... Aż miałam łzy w oczach. Nie wiem kogo mi bardziej żal. Biedactwa.
    Jezu i teraz czekać tydzień.. Katorga... ;p
    Jestem ciekawa co tam u Shina i Eijiego (nie wiem czy tak to sie odmienia ;p)
    no to weeeny życze i do zobaczyska ;**

    vampirka_15

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak Key mógł go tak zjechać?Powiedział,że Ryu jest niczym.Skurwysyn.W tym konflikcie jestem jak najbardziej za kociakiem!Jej,a tak miło mi się zrobiło na to 'moje kochanie':<
    Ale,ale!Ryu też nie zachowuje się najlepiej!Jest totalnie niesprawiedliwy wobec Isamu.

    Dai i Sejen są taaacy i jeszcze Mikato się pojawił *.* Mówiłam już kiedyś,że chcę aby był z Sachim i to utrzymuję XD

    OdpowiedzUsuń
  4. O nie! Oni nie powinni się aż tak kłócić... Żeby tylko Ryu nie zrobił czegoś głupiego. No ale mam nadzieję, że wszystko jakoś się wyprostuje. Uh, nie wiem jak wytrzymam do następnego wtorku.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wystawię Cię na dwór, w to zimno i jeszcze obsypię śniegiem, jak i oni się rozstaną. Jedna sytuacja pociąga lawinę podobnych, ale słowo daję, zrobię Cię kąpiel z sopli! xD

    "- My razem coś tworzymy w przeciwieństwie do ciebie!" - Tozawa, słońce, nie tylko tworzycie z Sejem wspólny projekt, ale i fajną parkę ;3
    Hahah, super było myślenie blondasa o Amorim, że niby powinien dać Mikato drugą szansę xD Wpadł po same końcówki uszu.
    " Bije od ciebie dobra aura" - taa, tylko przypiąć skrzydełka i aureolę, bo włosy mają odpowiedni kolor xD
    Rany Sejena są kurcze straszne. Skoro dostał aż tydzień zwolnienia, a przecież jako tako się bronił... Tozawa powinien nakopać koleżce ;/
    "Nie zapomnij posmarować się maścią." - pani Amori, ja panią uwielbiam xD Czyżby domyślała się i przeprowadzając rozmowę z kandydatem na synowego (xD) dała mu zielone światło?
    "Ściągaj koszulkę i siadaj" - i spodnie, skarpetki, bieliznę! *____*
    "- Jeszcze trochę, a nauczysz się wężomowy." - o mało nie wywaliłam paczki ze słonecznikiem. xD Taaa, potem Sejena wpakować w kolumnę między peronami i wsadzić do pociągu, a potem Hogwart wita xD Mraaau, miałby własną różdżkę... mógłby nią... czarować XD Takie zaklęcie paraliżu i Tozawa ma za sobą drugi raz *___*
    "- Ciebie uratował! Widziałem w jego oczach, że mnie najchętniej by zabił. (...) Jesteś fałszywy, mówiąc takie rzeczy! Nie umiesz wybaczać!" - konfrontacja wypowiedzi. Ryu ma rację. Isamu nie chciał jego dobra, tylko wściekł się, że Kaoru go oszukał, że obydwu chciał dla siebie, nie zostawiając mu Keia. Z kolei ten też ma rację. Minęło sześć lat. Choć nie da się zapomnieć czynów, warto pamiętać, że to nie Isamu gwałcił. Jedynie zbyt łatwowiernie dawał sobą manipulować. Nie znał Kaoru, a mu zaufał. Ale wina leży po stronie Keia, bo gdyby go nie odrzucał, nie zbywał, a zaznajamiał z porażką... Chociaż czy to by pomogło? Isamu już wcześniej wykazywał słabość psychiczną.
    "One nic nie znaczą, tak samo, jak i ty!" - posunął się za daleko. Dobra, ma na głowie śmierć przyjaciela, dużo pracy, ale powinien dać na wstrzymanie. W gniewie mówi się różne rzeczy, ale te jego argumenty są z kosmosu wzięte. Z kolei Ryu - problem z mazepą sekretarką (wziąłby kogoś na jej miejsce ;/), nieprzespane noce przez problemy Katsumiego (Kei też). Mimo to Kei też był narażony - ze strony Kaoru, a jakoś nie wypomina tego Ryu. Odwiedzanie chorego przyjaciela to aż tak wiele? Okej, mogli to robić razem... Niemniej stają po stronie Ryu. Mógł mu coś odpyskować, ale zachował się dojrzale. Obydwoje muszą wiele przemyśleć, ale najwięcej Kei - zachował się jak dawny on... gwałtownie i tak, jak zauważył Kaoru - najpierw zrobi, potem myśli. Gdyby wtedy, podczas przetrzymywania Ryu, nie Eiji, kto wie, czy nasi bohaterowie by żyli.
    Mikato... i hmmm... nasz czarny koń Eijiego? Yes... yes... Smeagol is very happy xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Trolololo. Wszyscy się najpierw kłócą, Kei i Ryu są idealnymi partnerami, ale gdy cała reszta się pogodziła, to teraz przyszedł czas na nich, rozumiem? xd
    Ty to potrafisz akcje taką napuścić, że tylko człowiek ma ochotę coraz więcej tylko czytać i czytać :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajnie że jest już nowy rozdział. Wiedziałam że to nie Dai kazał pobić Sejena, po prostu wiedziałam. Nie podobało mi się to jak Kai potraktował Ryu, mimo wszystko mógł się inaczej zachować i pohamować chociaż to nienawidzę cię. Mam nadzieję że Ryu się na niego poważnie obrazi i nie zrobi przy okazji nic głupiego.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie podoba mi się zachowanie Keia, wiedział doskonale, że źle postępował i nagle taki atak na swojego kochanka?! Pewnie był sfrustrowany, zmęczony, zły ... ale to nie wyjaśnia jego paskudnych słów.
    Z drugiej strony, jak dla mnie było ciut za słodko w tym związku.
    Podoba mi się Sejen i Daj, będzie gorąco.
    Pozdrawiam i życzę weny
    pseudopisarka

    OdpowiedzUsuń
  9. Cieszy mnie że między Sejen dowiedział sie że to nie Dai na niego nasłał kumpli.
    Strasznie mnie zaskoczyła tak kłótnia miedzy Ryu i Keiem. Wiedziałam że Ryu na pewno będzie wściekły o te wizyty ale że aż tak to się skończy ?? I jak sie teraz pogodzą ?? Ciężko bedzie . Nie mogę się doczekać nexta :)
    Renata

    OdpowiedzUsuń
  10. o kurcze ale sie porobilo, coraz bardziej mnie zaskaujesz z tym opowiadaniem:D
    jak zawsze rozdzial mi sie bardzo podobal:)
    pozdraiwam i zycze mnostwa weny;***


    katrin

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozmrażałabym Cię co tydzień, kochana xD
    A wiesz... nauczyłam kota wchodzić do budy xDD Kartonowej i zrobionej przeze mnie, ale ciepło jest w środku xD Kot nie jest mój - sąsiada, ale od 10 do 20 siedzi na mojej wycieraczce. No to jak widzę, że boroczek przebiera łapkami na mrozie - zrobiłam mu budę. I siedzi... XD

    Wiadomo, że Ryu nie powiedziałby takich słów, ale ja pamiętam dawnego Keia, a ten jest zdolny... W ogóle wyobrażałam sobie (nie byłabym sobą, ehh) dziś ich pogodzenie się. Nu nu nu, nie było w tej wizji grama seksu. Aż jestem z siebie dumna xDD Otóż musi odbyć się pogrzeb Isamu... może chłopak opamiętał się? Chciał przeprosić Ryu... i zostawił lisy. Po pogrzebie Ryu - lekko podłamany treścią siedzi pod kocem z Keiem.. Kei usypia, a następnego dnia przeprasza za zachowanie. Opowiada o problemach w pracy, o zawaleniu pracą, przez co wyładował się na Ryu, po czym blondyn podpowiada mu, aby wziął do siebie Katsumiego *szczerzy się* Chłopak by się rozerwał. I tu następuje abstrakcja jakich mało. Katsu poznaje chłopaka, który chce zrobić na złość innemu pracownikowi, w którym się kocha. Opowiada o tym Katsumiemu. Ten też mu się mu się zwierza. Do firmy przychodzi Haru i widzi, co się dzieje. Uderza gościa... ochroniarze go wyprowadzają. Rozmowę Katsumiego i tego chłopaka podsłuchuje ten, w którym się tamten kocha (zagmatwałam trochę), po czym uderza w głowę tego chłopaka, jednocześnie podając lód na rozciętą wargę i proponuje trójkąt xD Po ponownej wizycie Haru, wyzywa Katsumiego od.. no łatwych, po czym nikt nie spodziewa się, że Kei pośle go do szpitala ze złamaną ręką i zakazem wstępu do firmy, a Katsu z determinacją oznajmia, że po takim upokorzeniu nie wróci do Haru. Kei (po wyjściu, a raczej wyniesieniu Haru) pyta Katsumiego, czy to, co mówił, to prawda, a chłopak potwierdza... Tyle starczyło mi na jazdę autobusem do domu xDDD
    Ał... koszmary. O tym nie pomyślałam... Ale Katsumi jest w domu. Może o tym powiedzieć Keiowi, żeby kiedyś sam sprawdził, jak sie sprawy mają. Powiedziałby Ryu, że nie wróci na noc, a oczywiście poczekałby, aż chłopak położy się spać i poczekałby. Może udałoby mu się "zobaczyć" koszmary na własne oczy... zrozumiałby wtedy Ryu. Napiszesz o tym, prroszę. *__*
    Ano... nawet po śmierci chce ich rozdzielić.

    Mama Sejena to moja gwiazda XD Jak i mama Akiego xD Są inne, ale równie świetne xD
    Kochana, ale co dwie różdżki, to nie jedna... xDD Oby dzieci tego nie czytały xDD

    Daj muzykę. ACTA nie wejdzie w życie. Poza tym podajesz źródło, nie uznajesz tego za swoje. Ja przecież w obecnym rozdziale wrzuciłam muzykę, a co! XDD Jak coś, to poproszę o wspólną celę XD

    OdpowiedzUsuń
  12. Nadrobiłam już wszystko! Widać dużą różnicę między pierwszą, a drugą częścią. Ta jest zdecydowanie lepiej napisana i właściwie nawet ciekawsza. Jedyne, co mi nie pasowało, to to, jak łatwo poszło Sejenowi z Daisuke.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poszło łatwo, ponieważ dai przestał być obojętny, na wdzięki Sejena. :D

      Usuń
  13. Oj tam, sądzisz, że jestem taka zła, że nie opiszę tego tarzania!? xDDD

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie opisuję, bo mi to nie wychodzi i też nie chcę, żebyście się moimi badziewnymi opisami rozczarowały xD

    OdpowiedzUsuń
  15. no, zdarzało się xD ale głównie marudzę ja xD

    OdpowiedzUsuń
  16. świetne ;P więcej nie napisze bo nie mam czasu :( ale życzę weny! :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Buda pasuje kotu... haha, jak się nauczy szczekać, jak kot w filmiku na YT, to chyba wyślę totka - http://www.youtube.com/watch?v=CFitbj0w1Uk

    Tiaaa, to była druga opcja, że Isamu wcale nie chciał się "wyspowiadać" i przeprosić... coś w kościach czułam.
    O, jestem za! xD Kiedy Kei utrzyma list (no, oczywiście musi - podkreślam, hehe - musi dać go do przeczytania Ryu, bo kolejne zatajanie... aż nie chcę sobie wyobrażać), wtedy w nocy mogą być koszmarki ** (jestem okrutna... po dzisiejszym dniu wszystko mi jedno xD Spałam niecałe 5 godzin, na egzaminie zabrakło mi czasu, choć bałam się, że nic nie będę umiała napisać, mam czerwone oczy od niespania, zimno mi jak jasny gwint, teraz jest... -21 stopni, a ja ledwo trzymam pionową pozycję na krześle... bolą mnie ślepia... ehh, nigdy więcej nauki na ostatni dzień. Nigdy więcej).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To idź spać i nie ucz się na ostatnią godzinę. To samo mogę powiedzieć sobie. :D
      A kot nauczył się nowego języka. Ludzie się uczą, to zwierzaki też.
      Odpowiadam tutaj bo onet nie chce mnie wpuścić na twojego bloga.

      Usuń
  18. PS: Chyba przestawiły Ci się godziny... bo u mnie jest 15.50 xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem dlaczego komentarze na blogspocie mają inne godziny. Raczej nie da się tego przestawić. :/

      Usuń
  19. Cholera, się spieprzyło. Kei był niesprawiedliwy. Bardzo. Rozumiem, że minęło tyle czasu, ale mógł a raczej powinien zrozumieć, że Ryu wcale jeszcze nie uporał się z przeszłością. Tym bardziej, że okłamywał go tyle lat. A na koniec... Mam nadzieję, że to nie przerodzi się w coś gorszego :c

    Cieszę się jednak, że Daisuke wyjaśnił sprawę z pobiciem. Żeby jeszcze umiał się postawić kumplom...


    Przepraszam, że ostatnio się nie udzielałam, ale miałam egzaminy i dopiero teraz zaczynam nadrabiać 'internetowy światek'.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kei, dawniej działał i robił wszystko szybciej zanim zaczął myśleć i tu tak zrobił.

      Usuń
  20. Mam nadzieję, że nic się nie spieprzy pomiędzy Kei'em i Ryu, bo oszaleję. No a Daisuke i Sejen... Chyba wciąż nie mogę się pozbierać po tym, co stało się w poprzednim odcinku.
    obsesja

    OdpowiedzUsuń
  21. Jestem wreszcie. Uhh. Kochana, nawet nie pamiętam, kiedy usnęłam xD Ehh jutro i we wtorek dwa wpisy - środa i czwartek egzaminy. A potem (oby, oby) wreszcie wolne. Będę spać do 12 *__*

    Gabi się obwinia chyba najbardziej... no, może za Lu. W sumie na śmierć Miśka przyczyniło się wielu - Baal, który nie był na swoim stanowisku, Gabi, który się spóźnił, niebo - gdyż ma złe połączenia, Lu - bo zlekceważył prośby Miśka, jego ojciec... ale on to ukartował xD Ori - bo to przez niego, Daniel... bo obiecał go bronić, a wyszło inaczej. Pominęłam kogoś? Chyba nie...

    Haha, scenkę, gdy Lu niemal warczał na wszystkich, którzy kazali mu odpocząc wzięłam z własnego przykładu, gdy mama budziła mnie na kolację, a ja zasnęłam xD Nie pamiętam tego, ale bracia mi opowiadali, że rzucałam się jak wariat, mówiąc, że nie będę jeść, bo teraz śpię. xD
    Mnie też nieco wzięło... podczas pisania rozdziału. Zwalniałam, pisząc, aby wyglądało to na takie prawdziwe, a nie "było mu przykro i się zamknął w sobie".

    To światło... tak, po części przez rogi. Poczuł bół fizyczny i psychiczny - na równi mocny i przez to aktywowała się jego moc xD Nie ma tego złego... xD
    Jak ja się męczyłam z tym ostatnim zdaniem, to może Ci mój brat opowiedzieć xD Każe mi schodzić z jego laptopa, a ja utknęłam w połowę zdania. Przychodzi 5 minut później, a ja już rwę włosy z głowy. Po czym wychodzi, a ja czuję jakieś jego perfumy i jakoś tak... olśniło mnie xD Daniel zawsze kochał i kochać będzie swojego urwisa ;3 Czy Lu cierpi... w trakcie, gdy Orion zmaga się z nieprzytomnością, Lu już raczej... nie cierpi xD

    Lucek Senior to zołza! xD Tak uknuć plan... i zaraza jedna wcale nie mogła odnaleźć mi się na komputerze! Cały dzień szukałam odpowiedniej postaci, aż w końcu pojawił się on ;3

    Mmm, aż zrobiło mi się ciepło ;3 Super, że jesteś pierwsza - komentująca ;3 Dopiero teraz powiadamiam xD

    OdpowiedzUsuń
  22. Ta jest! Senior Lucek ma swoje plany i Misiek jeszcze mu podziękuje za brak reanimacji, a tak będzie! xD

    OdpowiedzUsuń
  23. Wybacz za niekomentowanie, w końcu się zebrałam, ale tak często gadamy na GG, że wiesz że czytam i lubię ^_^ A propos kłótni, to domyślałam, że to tak wszystko się skończy, chociaż mam cichą nadzieję, że pogodzą się w łóżku. Z jednej strony też przejmowałabym się przeszłością, a z drugiej wysłuchała do końca i starała się zrozumieć drugą stronę. No ale ja to ja :d

    Jutro następna <3

    OdpowiedzUsuń
  24. A propos - można liczyć na dodanie przed 16.00? xD Bo później mogę zipać pod tonami karteluszek na egzamin.

    OdpowiedzUsuń
  25. Noi sie spieprzyło... Isamu sie zabił .. Kei i Ryu sie pokłucili ...oby ze sobą nie zerwali bo oszaleje... Katsumi dalej jest sam jak wrak... Nie dziwie sie stracił to co najbardziej cenił...haru jakoś sie nie odzywa- plant...
    Happy jestem z tych dwoch młodych -jeśli można nazwać to szczęściem mimo że jeden z nich jest poszkodowany...Tozawa-ciekawi mnie...
    Z chcecią bym każdego z tych bochaterów przytuliła proczmt Tetsu on nie zasłużył na tulaska... Noe lubi homo- to ja nie go...
    Ide dalej czytać... Bo coraz bardziej mi sie podoba to opowiadanie...sorki że w cześniejszym kom. Napisałam że nie podoba mi sie to- zmieniłam zdanie .*.*
    Pozdrawia ~ Shizuo

    OdpowiedzUsuń