sobota, 13 sierpnia 2011

IBARA - rozdział 20

Dwa tygodnie później Raidon ciągle nagabywany przez męża o wyjazd do jego rodziców powiedział mu, że w najbliższy weekend mogą się do nich wybrać. Ostatnio obaj mieli bardzo dużo pracy i wizyta u państwa Sakate ciągle była odkładana.
Shi w końcu zapisał ostateczną wersję nowego projektu i zmęczony przesiał się do bruneta na kanapę. Od razu położył się z głową na jego kolanach. Rai oderwał się od czytania nowego kontraktu i popatrzył na niego głaszcząc go po głowie.
-Zmęczony jak widzę.
-Bardzo, ale chciałem to mieć z głowy. Rozmawiałem dziś z tatą. Powiedział, że mama dostaje bzika na punkcie naszego przyjazdu.
-Bzika?
-No wiesz kompletnie jej odbija. Odmalowała nawet tą sypialnię w której nocowaliśmy ostatnio. To teraz będzie nasz pokój, a mój chcą przerobić na gościnny. Zapytał czy mogą. Zgodziłem się. Zwłaszcza, że często przyjeżdża do nich moje kuzynostwo.
-Masz dużą rodzinę? - zapytał z ciekawości. Nikt z nich nie był na ślubie. I nie wiedział czemu w rozmowach unikali tematów o rodzinach.
-Tą najbliższą to nie. Jest tylko siostra mojej mamy i jej dzieci. Bliźniacy mają po siedemnaście lat. Są fajni musisz ich kiedyś poznać.
-Czemu nie byli na ślubie?
-Mieszkają w Miyazaki, to za daleko, żeby mogli przyjechać. Oni chcieli, ale ciocia im zabroniła. Ostatnio coś zmalowali w szkole co skończyło się dywanikiem u dyrektora i długim szlabanem. Ciocia z wujkiem za dużo pracują i też nie mogli się wyrwać. Mama pochodzi z Miyazaki, a raczej z jej okolic i tam mam rodzinę. Dalsza jest rozesłana po kraju, ale nie utrzymujemy ze sobą kontaktów. Lubię jak mnie drapiesz po głowie – dodał po chwili.
-Lubię jak ci jest dobrze.
Ich sielankę przerwał dzwonek telefonu Raidona. Shi musiał się podnieść, żeby mężczyzna mógł wstać i wziąć komórkę z kuchni.
-Słucham.
=Hej braciszku – odezwał się wesoły głos Iseia – Wybralibyście się z nami potańczyć i napić się czegoś dobrego?
-Zapytam Shi.
=Poczekam.
Brunet wszedł do salonu, gdzie zastał męża wgapiającego się w telewizor.
-Kochanie, Isei zaprasza nas do jakiegoś klubu. Idziemy z nimi?
-Prawdę mówiąc dawno nigdzie nie byliśmy, chętnie.
-To gdzie się spotkamy? - rzucił do aparatu.

***
Naoki przesunął dłonią po gorącym udzie Akiry. Chłopak westchnął i wpatrzył się w kochanka powoli gładząc jego brzuch. Pieścili się na kanapie i wiedział, że to tylko początek ich kolejnej nocy. Od jakiegoś czasu chciał go o coś poprosić, ale się bał. W sumie nie wiedział co preferuje model, a jemu brakowało w seksie czegoś. Miał wielką nadzieję, że jego partner się zgodzi.
-Nao, czy ja...
-Co ty?
-Zanim przejdziemy dalej z naszą grą wstępną to chciałbym się ciebie zapytać, czy mógłbym tym razem być na górze?
-Czasem jesteś – polizał go po szyi.
-Nie chodzi mi o pozycję na jeźdźca – przygryzł wargę z zakłopotaniem
-To o c... - zamilkł i popatrzył na niego.
-No chciałbym być na górze... w tobie – zarumienił się.
Naoki otworzył usta i zamknął. Przeczesał dłońmi włosy.
-Nie – powiedział krótko.
-Co nie?
-Bycie pasywem to nie dla mnie.
-Jak to nie dla ciebie? - jęknął.
-Nie lubię tego, nie chcę tego robić i nie podoba mi się bycie na dole.
-Może trafiałeś na złych partnerów. Ja wiem co robić, było by ci dobrze – chwycił go za rękę.
-Nie! - wyrwał ją i odsunął się od niego.
Akira widząc to posmutniał. Owszem szczególnie preferował bycie na dole, ale od czasu do czasu lubił zdominować. Sądził, że Nao mu ufa i nie sprzeciwi się temu.
-Ja bym tak bardzo tego chciał, Naoki. Kocham cię.
-Lubisz być bottopem po co ci bycie topem?
-Nie lubię tych słów. Nie mów tak. Jestem facetem też potrzebuję... wiesz – Coraz bardziej czuł się niezręcznie - Przecież mówiłeś, że z twoim pierwszym partnerem było ci dobrze.
-Było, bo byłem gówniarzem. Nic nie umiałem, ale kiedy spróbowałem czegoś innego wiedziałem, że to nie dla mnie – nie patrzył na niego.
-On był jedyny?
-Nie, nie był i przestań oto pytać – warknął – Jak tak ci zależy na pieprzeniu kogoś to sobie możesz znaleźć chętnego, ale na pewno nie będę to ja!
-Pewnie jak bym był umięśnionym facetem, a nie pieprzoną ciotą to byś się zgodził! – zbierało mu się na płacz, a nie chciał tego. W dodatku wzmianka o innym facecie zabolała go. To była oznaka, że Nao go nie kochał. Ostatnie dwa tygodnie były bajeczne. Pozwoliły mu myśleć, że model coś czuje tylko nie należy do osób mówiących o miłości. Teraz wiedział jak bardzo się mylił. Łudził się, że czarnowłosy będzie w stanie coś poczuć do takiego chłopaka jak on. Zaczynał nienawidzić swych obcisłych ubrań, za krótkich koszulek, makijażu. Dlaczego czasami musiał być taki beznadziejny?
-Nie jesteś ciotą! I nie mów tak, bo tylko mnie wnerwiasz. Jesteś normalnym facetem. Ja tylko nie lubię być na dole. I nie pozwolił bym na to nikomu.
-Dlaczego?
-Nie czuję się z tym dobrze. Mówiłem ci, że nie podoba mi się to.
-Mówiłeś – szepnął – Ja tylko myślałem, że mi ufasz. To jak mnie traktowałeś przez ostatnie dni pozwoliło mi mieć nadzieję... Nie ważne – ukrył twarz w dłoniach – Wybacz, że pytałem. Mógłbyś już iść?
-Akira – przysunął się do niego – Ufam ci. Jesteś wspaniały.
-Być może jesteś ze mną dlatego, bo cię kocham. Fajnie jest być z kimś kto kocha. Zawsze chciałeś takiego kogoś mieć! - wstał ze złością. Jego ciało było napięte do bólu. Miał to być miły wieczór, a on swoim pytaniem wszystko zepsuł. Zachciało mu się zamiany ról.
-Nieprawda – zbliżył się do niego i złapał za ramiona odwracając do siebie – Jakby mi na tobie nie zależało nie ważne by było to co czujesz. Nie chcę wychodzić i się kłócić o sprawy łóżkowe.
-Dlaczego powiedziałeś, że mogę znaleźć sobie innego faceta? Ja nie chcę innego. Postanowiliśmy spróbować i jest dobrze. Nie chcę tego psuć.
-Bo potrzebujesz więcej. Ja ci tego nie dam.
-Potrzebuję, ale nie muszę tego robić. Mogę być cały czas na dole, uwielbiam to. Zapytałem, ale każdy może pytać nie?
-Chodź położymy się razem i zaśniemy spokojnie co? - chwycił go w pasie.
-Tak – cała ochota na seks mu minęła już chwilę temu.
-Nie smuć się już słoneczko.
-Przejdzie mi.
Kiedy się już rozebrali i weszli pod kołdrę Akira położył mu głowę na piersi. Cieszył się, że model nie wyszedł. Nie wiedział co by wtedy zrobił. Pewnie zapłakał by się, albo utył od kolejnych porcji lodów, chipsów, czy też orzechowych ciastek. Nurtowało go jeszcze coś.
-Śpisz?
-Nie – rozległ się głos w ciemności.
-Tylko powiedz prawdę. Czy przeszkadza ci mój sposób ubierania się i bycia?
-Wiele razy ci powtarzałem, że nie. Lubię jak taki jesteś. Przeszkadzało by mi jakbyś nakładał cienie a oczy,a le tusz i kredka są w porządku.
-Na pewno?
-Przysięgam. Dlaczego pytasz?
-Tak tylko. Pracujesz jutro?
-Mam wieczorem pokaz, a przez cały dzień uczę. Polubiłem to.
-Fajnie. Szefuńcio teraz nie ma czasu na uczenie wszystkiego tych chłopaczków.
Zapadła cisza. Akira słyszał jak oddech jego kochanka wyrównuje się.
Kiedyś dowiem się dlaczego nie lubisz bycia pasywem – pomyślał – Jednak nie będę nalegał. Najgorsze to kogoś do czegoś zmuszać w łóżku. Ja tylko chcę być z tobą Naoki.
Wsłuchał się w bicie jego serca. Było dla niego muzyką przy której pozwolił sobie wpaść w ramiona Morfeusza.

***
Isei szalał na parkiecie. W tańcu czuł się wolny jak ptak. W każdym ruchu bioder, rąk potrafił pokazać swoje pragnienia. Tadashi siedział w ich loży i obserwował męża. Uwielbiał na niego patrzeć. Wiedział, że Isei czuje na sobie jego wzrok.
Chłopak czuł się wspaniale, jakby leciał wśród gwiazd. Nikt się do niego nie zbliżał tak jakby wysyłał ku innym przedstawicielom płci męskiej sygnał, że on już należy do kogoś. Zresztą obrączka to jednoznacznie wskazywała. Nigdy jej nie zdejmował. Dawała mu bezpieczeństwo tak jak ten mężczyzna wpatrujący się w niego.
Byli w bardzo ekskluzywnym klubie w bogatej części miasta. Wystrój tego miejsca niewiele różnił się od innych tego typu miejsc. Jednakże był urządzony w większym smakiem. Każdy mebel, kolor w którym dominowała krwista czerwień, rośliny pnące się po ścianach miały tu swoje miejsce i komponowały się ze sobą w iście idealnej harmonii.
Gdy utwór dobiegł końca model podbiegł do ich stolika.
-Co tak siedzicie i gapicie się na mnie? - popatrzył po ich twarzach.
-Nie wiedziałem, że z ciebie aż tak dobry tancerz – powiedział Raidon.
-Jest boski – stwierdził Tadashi.
-Mam dziś ochotę zaszaleć. Chodźcie na parkiet. Misiu?
Z głośników pobiegł ich ulubiony utwór http://www.youtube.com/watch?v=CvG-WG5h368
Tadashi wstał i wziął go za rękę.
-Czy oni się kiedyś kłócą? - zapytał Shi bruneta.
-Wątpię. Chodź – wyciągnął go na parkiet.

Shirai od razu zaczął się poruszać w rytm muzyki, a wzrokiem uwodził męża. Brunet wciągnął gwałtownie powietrze.
-Jesteś zbyt seksowny. Powinienem cię zamknąć i nie pokazywać nikomu.
-Przeciwnie skarbie. Powinieneś mnie pokazywać i każdemu uświadamiać, że jestem twój.
Wpadł mu w ramiona i zaczął całować.
*
-Tadashi kocham cię – zaznaczył opuszkiem palca szlak od twarzy, przez szyję, pierś zatrzymując na linii spodni. Cały czas jego ciało poruszało się zmysłowo.
-Och Isei kusisz.
-To dobrze – uśmiechną się – Uwielbiam z tobą tańczyć.
-Zaraz wrócę – powiedział zostawiając męża na chwilę samego i podszedł do długiego baru szepnął coś na ucho barmanowi. Model nie spuszczał z niego wzroku i jego oczy błysnęły radośnie, gdy zobaczył w ręku męża czerwoną różę. Mężczyzna podszedł do niego, pocałował gorąco wręczając kwiat.
-Skąd się tu wzięła?
-Byłem tu po pracy i ją zostawiłem.
Isei obrócił się do niego tyłem i został opleciony w pasie rękoma starszego mężczyzny. Powąchał kwiat. Tańczyli jeszcze chwilę dopóki Isei nie zapragnął znaleźć się w domu sam na sam z małżonkiem.
-Wracajmy do domu. Powiem tylko bratu, że wychodzimy.

Noc była ciepła, ale kiedy wyszli z gorącego pomieszczenia Isei poczuł gęsią skórkę. Szybko poszli na dobrze oświetlony parking do swego auta. Jednak nie zdążyli od niego podejść, gdy zostali otoczeni przez pięciu zamaskowanych mężczyzn. Model poczuł jak strach ściska mu żołądek.
-O co chodzi? – zapytał Tadashi.
-O nic. Mamy sprawę do twojego chłopaczka – odezwał się najwyższy z nich.
-Do mnie?
-Do ciebie – ten który mówił w mgnieniu oka wyciągnął z kieszeni sprężynowy nóż i rzucił się na modela.
Tadashi widząc co się dzieje w ostatniej chwili zasłonił męża wskakując przed niego. Poczuł jak ostrze wbija się w jego ciało. Nakadai krzyknął i w ostatniej chwili złapał upadającego partnera z którym osunął się na zimny beton. Usłyszał tylko jak któryś z mężczyzn powiedział „nie udało się” a później ich oddalające się w biegu kroki, kiedy wystraszyli się jego krzykiem. Nie interesowało go to. Teraz liczył się jego zakrwawiony mąż.
-Tadashi kochanie – do oczu napływały łzy, a wokół zbierali się ludzie, którzy coś mówili, krzyczeli, ale nie rozumiał ich. Zatrzymał wzrok na nożu wbitym w klatkę piersiową męża i coraz większą kałużę krwi wokół nich.
Wokół nich przybywało coraz więcej ludzi. Ktoś dzwonił po karetkę.
-Tadashi zostań ze mną. Kochanie błagam nie zostawiaj mnie – całował go po twarzy. Niebo zaczęło płakać razem z nim – Jesteś mi potrzebny do życia misiu.
Tadashi z trudem otworzył oczy. Nie mógł oddychać. Widział swego ukochanego jak by był za czarną nieprzeniknioną mgłą. Jedyne co zdołał wydusić szeptem były tylko dwa ważne dla nich słowa.
-Kocham cię.
Isei wstrzymał oddech słysząc to.
-Też cię kocham. Zostań ze mną. Bł..agam – rozpaczał coraz bardziej kiedy mężczyzna zamknął oczy i zaczął przelewać się mu w ramionach. Chwycił go mocniej. Bolały go nogi od klęczenia, ręce od trzymania, a najbardziej serce – Karetka już jedzie. Słyszysz? Zaraz cię uratują i będziemy razem. Tylko nie odchodź – Coś czuł, że Tadashi go już nie słyszy. Jego klatka piersiowa się nie unosiła, ale chłopak nadal mówił do niego – Obiecałeś, że nigdy mnie nie zostawisz, obiecałeś...
Sygnał nadjeżdżającej karetki i policji zagłuszyły jego prośby. Na powrót kogoś tracił i nie chciał tego.
-Mam tylko ciebie. Kocham. Zostań ze mną.
Nie czuł padającego deszczu tylko ogarniające jego ciało ból i strach.

***
Shi zauważył poruszenie w sali i odgłosy syren. Zapytał przechodzącego obok niego mężczyznę co się dzieje.
-Kogoś zabili na parkingu.
-Kogo?
-Jakiegoś faceta. Jakiś młody chłopak płacze przy nim.
Shi poczuł niepokój. Popatrzył na męża. Obaj szybko wstali i opuścili budynek. Pobiegli na parking. Musieli się upewnić czy ich bliskim nic nie jest. Niestety co co zastali przyprawiło Shi o mdłości. Światła karetki migotały po mężczyznach z pogotowia próbujących reanimować zakrwawioną postać, a obok załamany i przemoknięty klęczał Isei.
-Tylko nie to – szepnął Walsh.
Chcieli podejść, ale zatrzymał ich policjant, dopiero po wyjaśnieniu kim są przepuścił obu mężczyzn.
Brunet natychmiast uklęknął i złapał brata w ramiona. Chłopak popatrzył na jego spłakanym wzrokiem. Po czym znów wpatrzył się w ratowników. Shirai stanął obok męża i szwagra. Sam miał ochotę rozpłakać się.
-Będzie dobrze braciszku. Wstań.
-Nie będzie dobrze.
Podnieśli się z trudem. Raidon objął go mocno chcąc oddzielić go od tego widoku. Jednak Isei wyrwał się na tyle, aby mógł patrzeć jak ratują jego męża. Z trudem oddzielili się go od niego. Chciał być przy nim, z nim.
Shi słyszał jak lekarze chcieli najpierw przywrócić serce i oddech do ponownej pracy, dopiero później mieli go wieźć do szpitala. Dla nich to trwało długie godziny, podczas gdy tylko mijały sekundy. Długie, ciągnące się jak wieczność. Widział, że lekarze robią co mogą, ale nic to nie daje. Serce mu prawie stanęło, kiedy jeden z lekarzy wstał kiwając przecząco głową, a aparatura została wyłączona. Popatrzył na Iseia, który wstrzymał oddech, ale widać było po nim, że już też wie.
Lekarz podszedł do mężczyzn ze smutną twarzą.
-Nóż trafił prosto w serce. Nie udało się nam go uratować. Bardzo mi przykro.
Krzyk pełen rozpaczy rozległ się po okolicy.
-Nieeeeeeeeeee!
Brunet trzymał mocno wyrywającego się chłopaka.
-Puść muszę go zobaczyć! Puść mnie do niego. Błagam.
Teraz już Shirai nie wytrzymał. Wielkie jak grochy łzy spływały po policzkach. Co z tego, że jest facetem. Płakać przecież może. Widział jak Isei pada przed martwym mężem. Jak płacze, błaga, żeby wracał do niego i tuli się do ciała oszalały z bólu.
-Nie, nie, nie mogłeś mnie zostawić. Ty kłamco! Kocham cię. Tadashi wróć.
Brązowooki popatrzył na swego męża, który także w tym samym momencie spojrzał na niego. Wiedzieli jak życie i szczęście jest ulotne. Jeden moment i wszystko się kończyło. W tej samej chwili przyrzekli sobie w myślach, że będą się starać nie zmarnować tego co zostało im dane. Podeszli do płaczącego Iseia, który trzymał męża za rękę.
-Isei chodź. Pozwól im zabrać ciało – Raidon starał się trzymać, choć był cały roztrzęsiony.
-Nie zostawię go.
-Pożegnasz się z nim później. Teraz chodź – odezwał się Sakata.
Isei popatrzył na nich.
-Obiecujecie, że go zobaczę?
-Jutro braciszku – rzucił okiem na twarz Tadashiego. Była spokojna. Pomógł podnieść się bratu. Dopiero teraz zauważył, że chłopak jest zakrwawiony, ale o nic nie pytał pewny, czyja to krew.
-Panie doktorze, czy jutro można będzie zobaczyć ciało? Mój brat chciałby się pożegnać z mężem?
-Tak. O resztę proszę pytać policję. To było zabójstwo i nie obędzie się bez sekcji...
-Dziękuję. Domyślam się – nie chciał, żeby brat słuchał dalszych słów lekarza. Teraz liczyło się, aby zabrać go do domu i zapewnić mu spokój.
Chłopak ledwie trzymał się na nogach, więc mężczyzna podniósł go pod kolanami. Po drodze Shi dał policjantowi wizytówkę z danymi i po zapewnieniu, że mogą jechać i że ktoś się jutro z nimi skontaktuje wsiedli do samochodu. Brunet widząc w jakim stanie jest jego mąż posadził załamanego Iseia z tyłu, przy którym usiadł Shi i objął go, a sam wsiadł za kierownicę.
W czasie drogi do ich mieszkania Nakadai rozkleił się całkowicie i wczepił w koszulkę szwagra.
-Nie ma go. Już nie mam nikogo.
-Masz nas – pogłaskał go po głowie.
-Dlaczego mi go odebrano? Dlaczego? - zawył.
Raidon widział ich w lusterku. Sam chciał poznać odpowiedź na to pytanie i pozna choćby miał jej szukać do końca życia.

Czerwona róża, która pozostała samotna, leżąca i porzucona na mokrym betonie została zdeptana przez wiele osób tak jak szczęście Iseia, które ktoś zakończył. A niebo nie przestawało płakać wylewając swój żal i smutek na miasto.

*** 
Po raz pierwszy pisząc jakiś rozdział swojego opowiadania, płakałam, jak bóbr. Taki był jednak mój plan od początku i nic zmienić nie mogłam.

10 komentarzy:

  1. O nie, ja się nie zgadzam! Pierwszy raz ryczałam. Nie pozostało mi nic innego jak czytać dalej :<

    OdpowiedzUsuń
  2. ja tez pierwszy raz płakałam, a już dyyyżo czytałam..

    OdpowiedzUsuń
  3. hm zanim zaczęłam czytać przeglądnęłam postacie zawsze tak mam ze wybieram jakieś bo mi przypada do gustu.
    nio cóż w tym rozdziale tą postać uśmierciłaś...

    hm dawno nie ryczałam nad czymś co czytam to było takie realistyczne

    OdpowiedzUsuń
  4. ryczałam jak bóbr! masakra! ale piękny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  5. A już chcialam Cie pochwailic, ze to Twoje najlepsze opowiadanie. Nie spodziewalam się ze on naprawdę zginie i mialam szczera nadzieje ze wyladuje w szpitalu i go uratuja jak bohaterow w innych Twoich opowiadaniach. Rozkleilam się jak nie wiem i oby w nastepnych czesciach nie zgina już nikt z dobrych postaci, bo obiecuje (i tu nastepuje swiadoma grozba), ze przestane czytac Twoje historie - nie nawidze się rozklejac i tyle.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ryczę, nie mogę się uspokoić po prostu. Ledwo to piszę, piękny rozdział ;c Mój biedny Isei, znowu zaczynam płakać.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nigdy nie płakałam nad yaoi ... Pewnie to ten skurwysyn ojciec Walsh ...

    OdpowiedzUsuń
  8. Moja ulubiona para O_O jak? Nie. Isei, przeciez on nie moze zostać sam...to pierwsza para w opowiadaniu którą naprawde poczułam, ich uczucia...:(

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja juz w twoich opowiadaniach płakałam nie raz. Ale ten rozdział mnie załamał. Plącze i plącze! Czuje jakby straciła mi bliskiego. Ich uczucia są takie piękne. Zakochani w szkole. Milosc za młodu. Potem ślub i wspólne życie. Musiałaś akurat go zabijać? Mogłaś zabić ojca tyrana

    OdpowiedzUsuń
  10. Hejeczka,
    wspaniale, płakać mi się chce... miły wieczór, a potem czyżby za tym atakiem stał ojciec tyran... biedny isae, stracił osobę którą kochał... ale ma na szczęście jeszcze brata i szwagra...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń