sobota, 13 sierpnia 2011

IBARA - rozdział 21

Łzy nie przynosiły mu ulgi. Dawniej nasłuchał się jak to płacz uwalnia człowieka od bólu. Teraz wiedział jakim było to kłamstwem. Ból w nim był nie do pokonania, więc tylko potęgował wydzielanie płynów przez kanaliki łzowe. Otumaniony lekami uspokajającymi leżał w łóżku w pozycji embrionalnej. Wokół siebie widział rozlewającą się okrutną ciemność, która wkradała się do jego umysłu. Pragnął umrzeć. Bez Tadashiego jego dalsze życie nie miało sensu. Tylko, że nie miał nawet sił wstać, co dopiero coś zrobić. Smutek w nim był tak głęboki, że nawet pomoc bliskich mu ludzi nie pozwalała go zagłuszyć. Sen w tej chwili był najlepszym lekarstwem w nim widział swą miłość, ale nie mógł zasnąć, nie chciał, bo kiedy się budził pełen nadziei, że całe ostatnie dwa dni były tylko złą marą, nagle docierała do niego prawda. I na nowo widział te straszne obrazy. Przeżywał wszystko od początku. Mógł się obawiać, że będą one gościć w jego snach, ale to rzeczywistość okazywała się koszmarem. Takim jakiego się nie spodziewał.

***
Shi stał zamyślony na środku pokoju obracając szklankę wody w dłoniach. Czuł się wyczerpany ostatnimi zdarzeniami. Policja ciągle ich odwiedzała pragnąc przesłuchać Iseia. Jednak chłopak był tak roztrzęsiony emocjonalnie, że każda taka próba okazywała się fiaskiem. Wiedział jednak, że w końcu Isu musi zostać przesłuchany. On był w centrum tej tragedii. Owszem były filmy z monitoringu pod klubem, ale mężczyźni, którzy zaatakowali Iseia i jego męża, mieli maski na twarzach, więc rozpoznanie kogoś będzie możliwe jak zdarzy się cud. Niestety policja zmusiła jego i bruneta do obejrzenia filmu ze sceny zabójstwa, aby spróbować chociaż po ubraniach kogoś rozpoznać. Wyprowadziło go to z równowagi, nie chciał tego widzieć, ale dzięki temu zwrócił uwagę, że morderca rzucił się najpierw na Iseia, któremu życie uratował Tadashi biorąc cios na siebie.
Spojrzał na zegarek. Raidon godzinę temu pojechał na policję dowiedzieć się czegoś. Wziął głęboki oddech i poszedł do pokoju w którym ulokowali modela.
Otworzył powoli drzwi i wszedł do środka. Chłopak leżał na łóżku w takiej samej pozycji jak piętnaście minut temu. Nieruchomy jak posąg.
Usiadł na łóżku i przeczesał jego włosy. Czuł ogromną złość i żal do świata, kiedy widział go takim kruchym i zrozpaczonym.
-Przyniosłem ci wody.
Czerwone i opuchnięte oczy zwróciły się ku jego twarzy.
-Chcę umrzeć. Pragnę być z nim.
I co mu miał odpowiedzieć? Będzie dobrze? Jutro poczujesz się lepiej? Jedyne co mu przyszło do głowy to coś co zawsze jemu przynosiło ukojenie. Odstawił szklankę na stolik nocny i położył się przy nim. Objął go ostrożnie i przysunął do siebie. Isei nie zareagował, był jak marionetka w rękach lalkarza.
-Nie wiem jak cię pocieszyć, bo nie ma na to sposobu w takich chwilach. Gadanie, że z każdym dniem będzie lepiej, ból minie, żałoba dobiegnie końca jest zdecydowanie do kitu. Jednak powiem ci jedną ważną rzecz – łagodząco głaskał go dłonią po plecach. Miął wielką gulę w gardle – Tadashi nie chciałby, żebyś umarł. Pragnął byś żył, śmiał się, kochał. Ja wiem, że teraz dla ciebie to jest niemożliwe, ale kiedyś... On oddał swoje życie po to żebyś ty mógł żyć, więc nie zniszcz jego daru dla ciebie. Jest on bardzo cenny.
-To on powinien żyć – wydusił z siebie – To mnie chcieli zabić. Wiem to. Wiem co mówili.
Shi drgnął i przesunął się tak, że mógł na niego patrzeć.
-Co mówili?
-”Nie udało się”. To miałem być ja, nie on.
-Isei musisz się otrząsnąć i powiedzieć o tym policji. Oni myślą, że to był napad. Jest wielkie prawdopodobieństwo, że szukają nie tam gdzie trzeba. Jak będą o tym wiedzieć co ty zaczną szukać motywu i może wpadną na trop. Wiesz oni widzieli płytę z.... no i tam jest nagrane jak ten facet skoczył do ciebie, ale jak usłyszą to co ty mi powiedziałeś będą mieć pewność.
-Nie chcę z nimi rozmawiać. Oni traktują mojego męża jak kawałek mięsa... To co mówią.. denat, ofiara... ja nie chcę tego słuchać – zawył – Nie umiem. Dla mnie to jest mój mąż. Mój kochany Tadashi – wtulił się w ciało szwagra. Pomagało mu to, że nie był sam.
Shi przypomniał sobie ostatniego policjanta, który rozmawiał z Iseiem. Facet był raczej gburowaty i nie kierował w nim szacunek do zamordowanego jak i jego zrozpaczonego męża. Całą sprawę traktował dość bezosobowo. W pewnym sensie rozumiał to i owo, ale jak rozmawia się z bliskimi trzeba by trochę okazać szacunku dla cierpiącej osoby.
-Jak wróci Raidon to pojedziemy na posterunek i wszystko opowiesz bez względu na to kto cię będzie przesłuchiwał. To ważne. Dobrze?
-... .... Dobrze – powiedział po dłuższej chwili.

***
-To już dwa dni, a wy nic nie wiecie?! - Raidona rozsadzała złość – Robicie coś? Czy tylko siedzicie na tyłkach i marudzicie?!
-Panie Walsh wypraszam sobie taki ton – starszy mężczyzna siedział za biurkiem z dość zniesmaczoną miną. Obok niego na blacie stał plastikowy kubek z kawą, a akta z rożnymi sprawami walały się wokół napoju – Ja rozumiem, że osobiście jest pan zaangażowany w sprawę i zdenerwowanie przemawia przez pana, ale proszę o wyrozumiałość. Mamy mnóstwo pracy. Nie prowadzimy tylko tej sprawy. Wie pan ile zabójstw było w tym samym czasie?
-Gówno mnie to obchodzi! Chcę wiedzieć kto jest zabójcą mojego szwagra! I pytanie, kiedy oddacie ciało. Chcielibyśmy go pożegnać.
-Sekcja odbyła się wczoraj i prawdopodobnie w ciągu dwóch, trzech dni ciało denata będzie można zabrać.
Brunet popatrzył wrogim wzrokiem na komisarza policji, ale nic więcej nie dodał. Wyraził tylko nadzieję na szybkie rozwiązanie sprawy po czym wyszedł z gabinetu. Nie wierzył, że to wszytko naprawdę się dzieje. Jego zmęczenie było wyraźnie widoczne i zaczął je w końcu odczuwać, lecz nie przejmował się tym. Teraz dla niego najważniejszy był brat. Nie zaszczycając nikogo spojrzeniem przeszedł przez plątaninę korytarzy i wyszedł na zewnątrz. Spojrzał w pochmurne niebo, które nie zamierzało dopuścić słonecznych promieni na ziemię. Wsiadł do swego auta i pojechał do domu.

***
Akira siedział w kąciku kuchennym w Ibarze, trzymając kubek z zimną już kawą w dłoniach. Serce mu się krajało z powodu tragedii. Nie wiedział co by zrobił gdyby to jego spotkało. Na weselu widział tych dwóch mężczyzn razem i sam marzył o takim uczuciu. Ocknął się, kiedy zobaczył czyjąś dłoń machającą mu przed nosem.
-O co chodzi?
-Słońce to ja – Naoki usiadł obok niego.
-Nie mogę sobie znaleźć miejsca. Tak nie powinno było się stać.
-Nic na to nie poradzimy możemy tylko mieć nadzieję, że znajdą tych facetów i wymierzą solidną karę.
-Już to widzę – Akira miał ochotę roześmiać się – Wlepią im po piętnaście lat po których znów będą wolni, a człowiek którego zabili pozostanie... - nagle zatkał usta dłonią i zerwał się z krzesła biegnąc prosto do toalety. Kubek upadł na podłogę rozlewając czarny napój. Akira w ostatniej chwili pochylił się nad muszlą zwracając niewielką ilość jedzenia, która dziś ledwie przełknął. Usłyszał jak uchylają się drzwi i szybko je na powrót zatrzasnął.
-To ja – odezwał się zaniepokojony głos Naokiego.
-Nie wchodź. Zaraz wyjdę – spuścił wodę w sedesie i wyszedł z kabiny. Puścił wodę w umywalce przemył twarz i dokładnie opłukał usta.
-Może powinieneś pojechać do domu.
-Nie Nao. Zostanę tutaj.
-Bardzo to przeżywasz.
Szarowłosy oparł dłonie na brzegu umywalki i spuścił głowę.
-Jak sobie pomyślę, że mógłbym być na miejscu Iseia lub jego męża to nie wytrzymuję. Co ja bym zrobił w takiej sytuacji?
-Za bardzo się wczuwasz. Nie myśl o tym.
-Mam nie myśleć?! - spojrzał na niego ostro – Może ty tak potrafisz, ale ja nie należę do tego typu osób! Ty sobie możesz przejść nad tym do porządku dziennego ja nie!
-Sądzisz, że ja nic nie czuję?
-Tego nie powiedziałem, po prostu wydajesz się zimno patrzeć na tą sytuację.
-Staram się tego nie przeżywać za mocno, bo życie trwa dalej, a rozklejanie się nic nie da.
-To uważasz, że ja się rozklejam?! Co byś czuł jak to ja bym jutro zniknął?! Też byś był taki chłodny?!
-Cholera Akira nie porównuj obu sytuacji. Żal mi, że facet nie żyje. Był mężem mojego nowego kolegi, znajomego, nie był związany ze mną i nie czuję potrzeby płakania na każdym kroku. I nie chcę myśleć o tym co by było gdybyś ty nagle... rozumiesz! Nie chcę o tym myśleć! - skierował się do wyjścia. Akira złapał go w pasie i przytulił do jego pleców.
-Przepraszam. Za dużo sobie wyobrażam. My będziemy żyć. Nic nam się nie stanie. Wierzę w to.
-Nigdy więcej nie mów, że znikniesz, bo ci tego nie wybaczę - warknął.
-Nie powiem.
Naoki odwrócił się z niemałym trudem, gdyż silne ręce go mocno trzymały i objął swego chłopaka. Trwali w bezruchu jak dwa splecione ze sobą posągi, które postanowiły nie poddawać się burzom toczącym dwie dusze.

***
Raidon zastał mieszkanie ciche, puste bardziej niż wtedy, kiedy mieszkał tu sam. Nie znalazł męża w ich sypialni, więc udał się do pokoju, który obecnie zajmował brat. Otworzył drzwi i zastał niecodzienny widok. Jego mąż i brat spleceni ramionami spali w poprzek łóżka. Młodszy wyglądał jakby miał niespokojny sen. Chłopak teraz nie wyglądał na dumnego i pewnego siebie, raczej przypominał wystraszonego małego chłopca. Podszedł do łózka i położył rękę na ramieniu męża. Ten musiał nie zasnąć głęboko, gdyż szybko otworzył oczy i uśmiechnął się do niego. Zaraz spostrzegł w jakiej sytuacji się znajduje i próbował się wyrwać z wczepionych w niego ramion.
-Leż. W końcu zasnął. Nawet leki nie pomagały – szepnął brunet.
-Myślę, że on czuje się teraz bardzo samotny, a leki nie są dobre na wszystko, wręcz mogą stać się trucizną dla tak słabego w tej chwili organizmu. Powinieneś odpocząć. Nie wyglądasz najlepiej.
Raidon przytaknął i sam położył się za plecami męża.
-Byłem na policji. Nadal nic nie wiedzą.
-Rozmawiałem z Iseiem. Powiedział mi coś istotnego. Jak do tych słów dołączyć to co widzieliśmy na kasecie podejrzewam, że ofiarą miał być twój brat. Rai boję się, że to nie było przypadkowe morderstwo.
Brunet popatrzył na niego zszokowanym spojrzeniem.
-Opowiedz o czym ci powiedział – przytulił się do niego słuchając z ciężkim sercem informacji.

*
Trzy godziny później we trzech byli na policji i po opowiedzeniu wszystkiego funkcjonariuszowi prowadzącemu śledztwo usłyszeli, że muszą teraz cierpliwie czekać. Wywołało to w Raidonie kolejną falę nerwów.
-Czekać?! Tylko każecie nam czekać lub maglujecie w kółko!
-Raidon uspokój się – Shi starał się uspokoić męża. Robił to od dwóch dni. Wiedział jak mu zależy na znalezieniu sprawców, ale takie zachowanie w niczym nie pomagało.
-Panie Nakadai – policjant zwrócił się do cichego chłopaka – To co pan powiedział wprowadzi śledztwo na nowe tory. Dotychczas naszym motywem była próba kradzieży, ale teraz postaramy się znaleźć motyw jakim kierowali się zabójcy chcąc odebrać panu życie. Przejrzałem jeszcze raz akta, płytę i wysłuchałem pana zeznań także pewność, że to wszystko było zaplanowane wzrosła do dziewięćdziesięciu procent. Czy któryś z panów podejrzewa kogoś kto mógłby wszystko zorganizować? - wszyscy zaprzeczyli – Panie Nakadai może ma pan jakichś wrogów, komuś nadepnął na odcisk.
-Nie, ze wszystkimi żyłem w zgodzie, ale drobne sprzeczki raczej niebyły by powodem... - przerwał. Nie umiał o tym mówić.
-Rozumiem. Skontaktujemy się jeszcze z panami. Teraz są panowie wolni.

Gdy wyszli Raidon wyjął komórkę i nacisnął dwa przyciski. Shi zmarszczył brwi.
-No hej. Już myślałem, że nie odbierzesz. ... Nie no co ty ... Słuchaj potrzebuję pilnie twojej pomocy. Chcę byś tu przyleciał i znalazł mordercę mojego szwagra. ... Tak ... Dziękuję ... Nie wiedzą zbyt wiele. Jedno co wiemy to zginąć miał Isei. ... Tak zaplanowane, ale im nie wyszło. ... To kiedy możemy się ciebie spodziewać? ... Dzięki. Wynajmę ci pokój i zadzwonię później. Do zobaczenia stary.
-Z kim rozmawiałeś? - zapytał Isei.
-Z moim przyjacielem. Ma licencję prywatnego detektywa również w Japonii. On jest lepszy niż stu policjantów razem wziętych. Wierzę, że znajdzie sprawców i tego kto ich wynajął.
-To ten, który poszukiwał informacji na temat twojego ojca? – spytał jego mąż.
-Ten sam. Wracajmy do domu.
-Rai ja chcę jechać do swego mieszkania – szepną model.
-Nie możesz tam zostać sam – popatrzył w puste tunele jego pięknych oczu.
-Chcę tylko zabrać kilka rzeczy i pobyć tam chwilę. Nie ma możliwości, żebym tam został.
Brunet przytaknął i we trzech ruszyli do wyjścia.

*
W nowoczesnym apartamentowcu zostali mile powitani przez portiera, który nie wiedział o tragedii modela, gdyż wszelkie informacje wypływające do prasy były zaraz blokowane, aby zachować tajemnice dla dobra śledztwa. Właściwie nikt nie znał koszmarnej prawdy.Portier powiedział Iseiowi, że w bocznym holu czeka na niego gość, który przyjechał rano i nie mógł się z nim skontaktować. Isei poszedł tam i zastał drzemiącego w fotelu Hiroyę Ryusakiego.
-Hiro co tu robisz?
-Isei – mężczyzna zerwał się i radośnie uściskał chłopaka – Gdzie się podziewacie? Nie mogę się dodzwonić do ciebie i do Tadashiego. Przyjechałem rano. Pozałatwiałem swoje sprawy szybciej i jestem gotowy do pracy.
Isei rył twarz w dłoniach, a kiedy ją odsłonił była naznaczona bezgranicznym bólem. Zapomniał go zawiadomić.
-Co się stało? - uśmiech zniknął z jego twarzy.
-Chodź ze mną wszystko ci powiem na górze.
Po powrocie do głównej części budynku przedstawił sobie wszystkich mężczyzn i z trudem trzymając się na nogach wsiadł z nimi do windy. Jechali na przedostatnie piętro w absolutnej ciszy. Tylko oczy Hiro niemo pytały o co chodzi. Isei oparł się o ściankę małego pomieszczenia całkiem zrezygnowany. Musiał zawiadomić rodzinę Tadashiego. Przez dwa dni myślał tylko o sobie i prawie nie wychodził z łóżka. Co by było jakby nastąpił do gazet przeciek kto zginął na tamtym parkingu? Rodzina jego męża bardziej by go znienawidziła. Wreszcie winda dotarła na miejsce.

Weszli do mieszkania w którym nic się nie zmieniło. Na stoliku stała pusta ukochana filiżanka Tadashiego, a obok drzwi stały jego buty. W głębi pokoju leżała niedbale rzucona na podłogę koszula do której podszedł. Wziął ją do rąk i przytknął do nosa. Zapach męża ciągle na niej był. Ponownie do oczu napłynęły mu łzy. Opadł na kolana z płaczem. Niech sobie myślą, że z niego mazgaj, ale czuje potrzebę opłakania męża i swojego bólu.
-Czego on ryczy? O czym mi nie mówicie? - zapytał zszokowany obecnych mężczyzn, którzy stali obok niego i patrzyli smutno na modela.
-Zdarzyła... - zaczął Raidon, ale Isei mu natychmiast przewał.
-Tadashi nie żyje – popatrzył smutny na kuzyna męża.
-Co? Co ty pieprzysz? Rozmawiałem z nim niedawno przez telefon. Nie planował umrzeć. W domu też nikt o niczym nie wie. Po co kłamiesz?! - krzyknął ostro na niego, a jego serce waliło wściekle.
-Nie ma go już – Isei podniósł się i podszedł chwiejnym krokiem do mężczyzny – Dwa dni temu został zamordowany i umarł na moich rękach. Wybacz, że nie zaopiekowałem się twoim ukochanym kuzynem. Obaj go straciliśmy.
-Nie – pokiwał głową – Nie wierzę ci – oddychał szybko.
-Rozejrzyj się. Wszystko wygląda tak jak w wieczór, kiedy wychodziliśmy do klubu. W tej koszuli był w pracy i zrzucił ją zmieniając na nową przed wyjściem. Gdybym wiedział co się stanie...
-Nie mogłeś wiedzieć – wtrącił Raidon.
-Nie mogłem. Nikt nie może – opuścił głowę i na nowo wstrząsnął nim spazm płaczu.
Shi patrzył jak ciało Ryusakiego całe sztywnieje, a twarz z niewierzącej usłyszanym wiadomościom zmienia się w kolejny okaz bólu i wściekłości.
-Pozwoliłeś, żeby go zabili?! Kurwa pozwoliłeś, mu umrzeć?! - krzyknął i uderzył Iseia. Chłopak zachwiał się, ale utrzymał. Jedyne to skulił się w sobie jak małe wystraszone zwierzątko. Hiro zaraz się opamiętał i złapał modela w ramiona mocno go obejmując.
-Wybacz. Ty najbardziej cierpisz – Zamrugał szybko powiekami. Nie chciał się rozkleić w obecności obcych mężczyzn.
-Muszę wziąć parę rzeczy nie nocuję tu. Już tu nie wrócę – odsunął się od kuzyna – Masz gdzie mieszkać?
-Mam pokój w hotelu. Trzeba zawiadomić resztę rodziny.
-Zajmę się tym jutro. Teraz wybaczcie chcę pobyć sam – skierował się w stronę swojej sypialni. Tak pustej i zimnej jaką nigdy nie była. Oczami wyobraźni widział Tadashiego całującego go, kochającego się z nim, dającego mu róże, żartującego, kłócącego się z nim i przynoszącego śniadanie do łóżka. Za dużo obrazów, wspomnień tu się kryło, aby mógł tu zostać. Bał się, że bardziej pogrąży się w czyhającej na niego ciemności. Chęć dołączenia do męża nie minęła, jedynie została przytłoczona wizytą na policji i chęcią ujrzenia twarzy sprawców jego nieszczęścia. Tego jak ich karzą i zamykają za kratami w zimnych celach na zawsze. Podszedł do szafy i zaczął wyciągać kilka potrzebnych mu ubrań w tym czarny garnitur na ostatnie pożegnanie.

***
Brunet przechadzał się po pokoju pełen silnego wzburzenia. Po raz pierwszy nienawidził z taką ogromną siłą, że gdyby teraz ten kto wydał wyrok na jego brata stanął przed nim, to rozszarpał by tą osobę na strzępy bez mrugnięcia okiem. Teraz niestety mógł tylko czekać. Czekać aż Aidan przyleci i znajdzie tego kogoś. Wierzył w przyjaciela ponad wszystko.
-Kochanie usiądź.
-Nie Shi. Czuję się jakbym nic nie mógł zrobić, a czekanie mnie wkurza.
-Isei to pana brat? Nigdy mi o tym nie mówił. Sądziłem, że jest jedynakiem i sierotą.
Brunet spojrzał na nowo poznanego mężczyznę.
-Przyrodni. Jakiś czas temu dowiedziałem się, że mamy jednego ojca. I jestem Raidon.
-Hiro lub Hiroya. Byłem kuzynem Tadashiego.
-Szkoda, że poznajemy się w takich okolicznościach. Isei mieszka ze mną i moim mężem – wyciągną z kieszeni bluzy wizytówkę – Tu jest nasz adres.
Z pokoju z małą walizką i pokrowcem na garnitur wyszedł Isei. Jego włosy były w większym nieładzie niż jak tam wchodził. Położył rzeczy obok drzwi wejściowych.
-Jestem gotowy. Zabiorę jeszcze to – wziął filiżankę swego męża i starannie zawinął ją w papier wyciągnięty uprzednio z szafki, po czym schował ją w podręcznej torbie. Długą chwilę zastanawiał się nad czymś w końcu zbliżył się do Hiro – Chcę zadzwonić do twojej rodziny i im powiedzieć, że Tadashi nie żyje.
-Ja to zrobię. Ty masz już wystarczająco zmartwień, żeby jeszcze wsłuchiwać ich.
-Ja wiem, że oni mnie nienawidzą, ale...
-Nie. Ja zadzwonię – wyjął telefon z kieszeni marynarki.
Brunet zastanawiał się dlaczego rodzina Tadashiego nienawidzi Iseia. Patrzył na zmarnowanego brata, który zaciskał pięści wsłuchując się w rozmowę kuzyna. Poczuł jak wokół jego nadgarstka zaciska się dłoń jego męża. Ich oczy się spotkały, a spokój zamieszkał w jego sercu. Nie spodziewał się, że Shi będzie tak koił jego rany. Widział, że dobrze też działa na Iseia.
-Dobrze mieć przy sobie kogoś takiego jak ty – szepnął.

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    cudnie, mam nadzieję że odnajdną sprawców zabójstwa Tadeshiego... tylko czy żaden z nich nie pomyślał o ojcu, bo groził im (wiec staje się z miejsca podejrzany)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń