sobota, 13 sierpnia 2011

IBARA - rozdział 3

Napięcie w nich zaczęło rosnąć z każdym milimetrem będąc bliżej do dotknięcia się ust. Trwali tak dłuższą chwilę, czekając na dalszy krok tego drugiego. Serce Shiraia chciało wyskoczyć z piersi, a wszelkie wątpliwości powoli znikały zatapiając go w słodkiej chwili oczekiwania.
Błysk flesza oświetlił ich twarze, a cichy dźwięk seryjnie robionych zdjęć rozszedł się po pomieszczeniu.
Mężczyźni odskoczyli od siebie jak oparzeni, a Raidon pobiegł w stronę natrętnego fotografa, który uciekł.
-Pieprzeni paparazzi! Wszędzie wynajdą sensację.
-Chyba nie powiesz mi, że on zrobił te zdjęcia dla gazety.
-Prędzej dla jakiegoś szmatławca.
-I co może mam się spodziewać, że w najbliższym czasie nasze zdjęcie znajdzie się w nim?
-Prawdopodobnie tak z opisem płomiennego romansu mój kochany Shirai.
-Nie stało by się to gdybyś nie próbował mnie całować! - był zły na bruneta – Co to w ogóle miało znaczyć?!
-Chciałem sprawdzić, czy mi ulegniesz. Chodziło mi tylko o pocałunek – dodał szybko nie chcąc wywołać w chłopaku większej wściekłości.
-Idiota. To, że dla ciebie pracuję nie znaczy, że możesz mnie całować, kiedy będzie ci to pasowało. I nie sprawdzaj mnie dobra?
-Ok. Mogę do ciebie mówić mój kochany.
-Ani się waż – popatrzył na niego ostro.
-Tak tylko pytałem.
-Odwieziesz mnie do domu, czy mam zamówić taksówkę?
-Odwiozę i o co tak się wściekasz?
-Nie mieszam pracy z życiem prywatnym. Zapamiętaj to sobie.
-Chyba trochę się wymiesza jak ukażą się te zdjęcia.
Shirai zawarczał i poszedł na przód.

Obudził go natarczywy dzwonek do drzwi. Sięgnął na stolik po telefon i sprawdził godzinę. Dochodziła siódma rano. Do pracy musiał iść dopiero na dziewiątą i chciał odespać godziny spędzone nad projektem. Ziewnął.
-Już idę – zarzucił na siebie szlafrok i podreptał zaspany do drzwi. Zajrzał przez judasza i stwierdził, że to właściciel mieszkania staje się coraz bardziej natarczywy. Otworzył mu i wpuścił do środka.
-Nareszcie ile mam czekać?
-Co pan tu robi?
-Jestem właścicielem i mogę tu przychodzić, kiedy mam ochotę – facet zdecydowanie nie był miły. Miał czterdziestkę na ramieniu, brudne włosy, piwny brzuszek i śmierdział alkoholem. Zdaniem Shiraia był obleśnym typem – Masz tydzień na wyniesienie się z tego mieszkania.
-Słucham?! - sen minął mu jak ręką odjął – mówił pan, że mogę tu mieszkać przez rok.
-Plany się zmieniły. Zalegałeś ostatnio z czynszem, a ja mam klienta na to mieszkanie. Dobrze płaci.
-Zapłaciłem do końca miesiąca...
-Pokryje to straty, kiedy się spóźniałeś. Nie mogę ryzykować, że znów mi nie zapłacisz.
-Mam pracę i teraz będę płacił regularnie.
-To duże ryzyko. Pracę zawsze możesz stracić. Chociaż... - zwiesił na chwilę głos - Będę miły i znam sposób dzięki któremu mógłbyś tu zostać – zbliżył się do chłopaka – Przyjemny sposób – położył mu zaborczo rękę na biodrze i pochylił się – jesteś cholernie przystojny chciałbym cię zerżnąć.
Shirai otworzył szeroko oczy. Nie wierzył w to co słyszał. Strącił rękę mężczyzny i z obrzydzoną miną wykrzyczał do niego:
-Wolę mieszkać na ulicy niż pozwolić się dotknąć komuś takiemu jak ty! Nie jestem dziwką.
-To wynoś się stąd natychmiast!
-Z chęcią!
-Masz godzinę!
-Tak dużo? Dziękuję za łaskę!
-Godzinę!
Facet wyszedł trzaskając drzwiami.
-Myślał, że mu się oddam! A chrzań się popaprańcu! - uf będzie musiał wziąć prysznic. Po tym dotyku czuje się brudny, ale to później. Ubrał się i zaczął pakować swoje rzeczy, na szczęście nie miał ich dużo. Życie studenta w małym pokoju akademickim nauczyło go, że czym mniejsza ilość ubrań i innych przedmiotów tym lepiej. Jak na złość czas szybko leciał, a do pracy nie chciał się spóźnić. Zamówił taksówkę i zabierając walizki wyszedł z mieszkania nie zamykając drzwi. Zaśmiał się w duchu, że gdyby tylko chciał mógłby żyć inaczej, ale nie chciał. Tak mu było dobrze, żył dla siebie i nikt go do niczego nie zmuszał. Z nadzieją, że nadal tak będzie wsiadł do taksówki i poprosił o zawiezienie go do najbliższego motelu.

***
Brunet usiadł za biurkiem na którym Oharu postawiła mu kubek kawy.
-Marnie wyglądasz – stwierdziła.
-I tak się czuję.
-Słyszałam, że porwałeś wczoraj Shiraia na bankiet i nie wróciliście już do agencji.
-Coś sugerujesz?
-Nie, ale to dziwne.
-Pokazałem mu miejsce w którym odbędzie sesja. Nie przyniosłaś cukru.
-Co ja twoja sekretarka?
-Chwilami się tak zachowujesz – wziął kubek i poszedł do niewielkiego pomieszczenia zaadoptowanego na kuchenkę. Sięgnął po cukiernice i wsypał do kawy cztery łyżeczki. Zamieszał.
-Czemu wyglądasz jakby cię stado słoni zdeptało?
-Nie spałem całą noc. To nie to co myślisz – dodał szybko widząc, że kobieta otwiera usta – Czy ty tylko jedno masz w głowie?
-Głodnemu chleb na myśli – powiedział Akira, który wszedł do pomieszczenia – O kawusia daj trochę – chciał wyciągnąć kubek z ręki Raidona.
-Zrób sobie – odsunął od niego życiodajny, czarny płyn.
-No daj łyczek. Plis, plis, plis. Kawa to moje życie, a w domu się skończyła. Zrobić nie zrobię, ponieważ ekspres mnie nie kocha. Daj – wyciągnął rękę.
Raidon przewrócił oczami i podał chłopakowi swój napój. Akira upił łyk i od razu go wypluł na nową koszulę mężczyzny.
-Czyś ty zgłupiał! Zobacz co zrobiłeś.
-To nie jest kawa tylko miód.
-Lubię słodką – próbował wytrzeć się serwetką – następnym razem nie rób tego – pokazał mu palcem mokrą plamę.
-Przepraszam.
-Cześć – przywitał się Shirai i usiadł na krześle.
-Hej. O jak tam wczorajszy bankiet? - zapytał Yoshi.
-Nudny.
-Nudny.
Odpowiedzieli jednocześnie Shirai i Raidon. Chłopak popatrzył na swojego szefa wilkiem.
-Stało się coś o czym nie wiem? - szarowłosy zauważył to spojrzenie.
-Akirusiu twoja ciekawość nie zna granic.
-Szefuńciu twoje tajemnice rozgrzewają ją do czerwoności. To mówcie prawdę. Zniknęliście na kilka godzin, a dziś wyglądacie na niewyspanych.
-No już pytałam o to Raidona, kiedy tak miło nam przerwałeś – Oharu zrobiła dwie kawy i podała chłopakom.
-Czekamy – Akira usiadł na stole zakładając nogę na nogę. Dziś był bez rolek. Zamiast nich nosił na stopach japonki, a spodnie zamienił na krótkie szorty, dzięki temu miał wyeksponowane piękne, szczupłe nogi. Niebieska koszulka dobrze komponowała się z jego oczami.
-Nie ma o czym mówić. Rozstaliśmy się wieczorem. Odwiozłem Shiraia do domu i sam wróciłem do siebie. Później zająłem się papierami co potrwało do trzeciej rano.
-Aha, a ty? - Oharu wskazała palcem na brązowookiego.
-Mam upierdliwych sąsiadów, którzy urządzili sobie balangę, a rano obudził mnie właściciel mieszkania i wywalił z niego na zbity pysk – napił się czarnego napoju, skrzywił się i od razu odstawił go na szafkę – Nie lubię kawy.
-Jak to cię wywalił? - zainteresował się Raidon.
-Zwyczajnie. Oskarżył mnie, że nie płacę czynszu, a zawsze regularnie go opłacałem, poza dwoma spóźnieniami.
-Przecież nie miał prawa ot tak cię wyrzucić.
-Miał, nie miał, nie ważne. Na pewno nie zostałbym tam jeszcze jednego dnia dłużej. Obleśne ścierwo chciało się do mnie dobrać.
-Nic ci nie zrobił – Oharu miała wystraszoną minę.
-Na szczęście nie.
-To gdzie się zatrzymałeś? - dopytywał się Raidon.
-W motelu. Później coś znajdę.
-Możesz u mnie zamieszkać – zaproponował Akira – Mam swoje mieszkanie i druga sypialnia jest pusta. Chętnie z kimś podzielę opłaty.
-Czyli nie robisz tego bezinteresownie? – Oharu złapała go lekko za ucho, udając, że go karci roześmiała się.
-Kochana dobrze mnie znasz. A tak poważnie to serio mówiłem. Możesz się jeszcze dziś do mnie wprowadzić.
-Nie znasz mnie. Jestem dla ciebie obcy, nie boisz się, że mogę ci coś zrobić?
-Jak coś przyjemnego to mogę się zgodzić – puścił do niego oczko – ale ufam ci. Masz dobre oczy.
-Słucham?
-Oczy są zwierciadłem duszy, a w twoich nie widzę niczego złego. Chodź podam ci adres i jeszcze dziś czekam na ciebie. Chyba, że nie chcesz – popatrzył na niego.
-Chcę.
-Będzie fajnie. Ej szefuńciu zmień koszulę. Nie ładnie tak się pokazywać z tą plamą.
-A kto ją zrobił? - Akira wzruszył ramionami i wyszedł z kuchenki wraz z Sakatą - Przysięgam ja go kiedyś uduszę.
-Nie zrobisz tego. Uwielbiasz go. Chodź mamy spotkanie z nowymi kandydatami. Widziałam paru ciekawych chłopaków.
-Czasem dziwię się, że aż tylu się pcha do tego zawodu. To cholernie ciężka praca.
-I właśnie ty jako były model możesz im wszystko wyjaśnić. I faktycznie zmień tą koszulę.
-Jestem za dobry dla was.
-Dzięki temu wszyscy cię kochamy.
-Nie podlizuj się Nakamoto.

***
Shirai od dwóch godzin retuszował zdjęcia Naokiego. Na modelowaniu się nie znał, ale ten facet miał w sobie coś. Każda poza, którą przyjmował, choćby najbardziej wymagająca u niego wyglądała wprost magicznie. Niewątpliwie było na czym zwiesić wzrok.
-Jak ci idzie? – Akira pochylił się nad jego ramieniem.
-Zdjęcia są znakomite i poza kilkoma poprawkami nie muszę nic robić. Właściwie już kończę – przeglądał tym razem czarno białe fotki, te robione w chwili, kiedy woda znaczyła skórę Naokiego.
-Te zdjęcia mają w sobie moc przyciągania. Kto je robił?
-Ikeda, nasz mistrz. Pracuje w tym fachu kilka lat. Tylko on fotografuje naszych najlepszych chłopców.
-Naoki nie ma szkieł kontaktowych?
-Uczulają go i nie lubi. W okularach wygląda seksi.
-Zgadzam się. Za godzinę skończę retusz to będzie mógł je odebrać.
-Fajnie.
Niebieskooki poklepał go po ramieniu i poszedł do swoich spraw. W sali w której odbywał się nabór nowych twarzy zobaczył Naokiego. Poszedł do siebie i wziął jego koszulę. Normalnie powiesił by ją w garderobie, ale ta należała wyłącznie do modela. Szybkim krokiem przeszedł do pomieszczenia i podał koszulę właścicielowi.
-Co to?
-Zapomniałeś wczoraj ją wziąć. Wyszedłeś z sesji mokry i pół nagi.
-Faktycznie. Śpieszyłem się. Dzięki.
-Obserwujesz nowe buźki?
-Raidon chce, żebym kilku nauczył zachowania przez aparatem.
-Chce zrobić z ciebie nauczyciela?
-Pewnie tak. Sam już nie daje rady, a chłopaków przybywa. Dla mnie może to być nowe doświadczenie.
-Wspominał coś o rozszerzeniu agencji o hostów to pewnie dlatego robi nabór.
-Możliwe.
Nic już więcej nie mówili tylko przyglądali się kolejnym młodym mężczyznom. Każdy z nich zaprezentował się na wybiegu, a potem przysiadał do Raidona i Oharu na chwilę rozmowy.

***
-Jak się nazywasz? - zapytał Walsh długowłosego chłopaka.
-Isei Nakadai. Mam dwadzieścia trzy lata.
-Pracowałeś do tej pory jako model?
-Uczestniczyłem w pokazach dla domu mody Kenzo i Rosalie.
-Nie jesteś amatorem – przeglądał jego portfolio.
-Nie, ale chciałbym się dużo nauczyć, a praca tutaj dała by mi więcej możliwości w osiągnięciu swoich marzeń.
-Jakie to marzenia? – Oharu podniosła jedną brew do góry.
-Stać się jednym z najsławniejszych modeli na świecie.
-Śmiało i wysoko pan mierzy.
-Nie lubię stać w miejscu. Jestem ambitny i pragnę się rozwijać – Isei uśmiechnął się promiennie.

***
-Niezły jest.
-Ma męża – powiedział Naoki.
-Co?! - jego głos był słyszalny nie tylko modelowi.
Raidon zmrużył oczy w niemej groźbie zakneblowania szarowłosego.
-Skąd wiesz, że ma męża?
-Uczestniczyłem z nim w paru pokazach. Zawsze przychodził do niego facet po trzydziestce. Raz usłyszałem, że mówi do niego, cytuję „mój mężu”. Także nie zawracaj sobie nim głowy.
-Odbiło ci? Nie jest w moim typie. Wolę tych wyższych ode mnie i bardziej umięśnionych.
-Pewnie kiedyś takiego spotkasz. Nic tu po mnie idę się przygotować za dwie godziny mam pokaz.
-Pomogę ci. Bez mojego uczesania nie wyjdziesz.
-Dzisiaj czesze mnie Iva.
Akira złapał czarnookiego za nadgarstek.
-Zawsze ja to robiłem.
-Ty masz się dziś zająć chłopakami. Powiedz szefowi, że jutro zajmę się tymi których wybiorą. Pa.
-Pa – przyjrzał się chłopakom, którzy byli po wstępnej rozmowie. Miał ich uczesać do sesji – To do roboty.

***
-Z twoich papierów wynika, że jesteś w stałym związku.
-Tak panie Walsh, mam męża od dwóch lat. Mam nadzieję, że to nie przekreśla moich szans jako pańskiego modela.
-Oczywiście, że nie. Prywatne życie należy do pana. My wymagamy tylko tego, żeby nie kolidowało to z pana pracą – powiedziała Oharu.
-Czy to znaczy, że...
-Zrobimy ci jeszcze kilka fotek i jak się spiszesz zostaniesz przyjęty.
-Dziękuję, bardzo dziękuję – Isei wstał i uścisnął im ręce.
-Uszczęśliwiłeś go – zauważyła Oharu, kiedy chłopak się od nich oddalił.
-Podoba mi się. Wie czego chce. Kogo jeszcze mamy?

***
Po pracy Shirai przewiózł swoje rzeczy do mieszkania Yoshiego. Ulokował się w sypialni urządzonej w kolorach ecru. Przez moment miał uczucie jakby przeniósł się w czasie. Gdy był dzieckiem jego pokój miał takie same kolory. Mama zawsze starała się by biło ciepło od każdego wnętrza domu. Wyszedł z pokoju i zastał swojego współlokatora w kuchni.
-Lubisz smażone warzywa? - spytał gospodarz.
-Uwielbiam. Nawet bardziej niż mięso.
-To dobrze, bo mam tylko to – wyszczerzył się.
-Akira jeszcze raz ci dziękuję, że mnie przygarnąłeś.
-Spoko. Miałem pokój wolny, ty takiego szukałeś to czemu miałem ci nie zaproponować wspólnego mieszkania. Gotowe. Nakryj do stołu. W szafce koło ciebie są talerze, a w szufladzie pałeczki. Chyba, że wolisz widelce to są obok nich.
Shirai uśmiechnął się ciepło zadowolony, że może pomóc. Nie chciał czuć się niepotrzebny i stać jak kołek gdy inni coś robią.
-To twoje mieszkanie?
-Tak. Kupiłem je rok temu.
-Pochodzisz stąd? – usiadł przy stole i zabrał się za jedzenie – pyszne.
-Lubię gotować, ale nie mam dla kogo. Tak urodziłem się tutaj i nie zamierzam się stąd wynosić. Tokio to mój dom. A ty?
-Ja pochodzę ze wsi sto kilometrów stąd. Przyjechałem studiować i zostałem.
-Uciekłeś od rodzinki? - nalał herbaty do kubków.
-Kocham rodziców, ale musiałem uwolnić się spod klosza, którym mnie otoczyli. Można powiedzieć, że od kilku spraw uciekłem.
-Oczko w głowie rodziców. Zapewne jedynak?
-Jedynak, który zawsze marzył o rodzeństwie. A ty masz rodzinę?
-Również jestem jedynakiem i mnie wychowała babcia, bo rodzice tak darli ze sobą koty, że wolałem zamieszkać u niej.
-Nie mieszkasz już z babcią.
-Dwa lata temu zmarła na raka – posmutniał.
-Akira przepraszam, że zapytałem...
-Nic nie szkodzi. Mogę o niej mówić, tylko są chwile, że chciałbym z nią pogadać, mogłem wszystko jej powiedzieć, a wtedy smutna prawda wraca ze zdwojoną siłą. Jej już nie ma i nic tego nic zmieni.– uśmiechnął się – Może dokładkę? - zapytał widząc pusty talerz kolegi.
-Nie zmieszczę już więcej. Najadłem się.
-Cieszę się, że mogłem cię usatysfakcjonować.
-Na pewno. To ja może pozmywam?
-Nie musisz.
-Chcę. Mieszkam tu zapomniałeś?
-To ja pójdę wziąć prysznic i kładę się. Jestem zmęczony. Dobranoc.
-Dobranoc.
Shirai pozbierał naczynia i włożył je do zlewu. Ten dzień zaczął się mu beznadziejnie, ale zakończył przyjemnie.

***
Isei zdjął szlafrok i nagi położył się do łóżka. Od razu przytulił się do męża. Tadashi ucałował go w czubek głowy.
-I jak ci poszło w agencji, cały dzień miałem urwanie głowy i nie miałem nawet chwili, aby z tobą pogadać.
-Świetnie. Przyjęli mnie.
-Jesteś pewien, że chcesz tam pracować?
-Inaczej się do niego nie zbliżę.
-Mam nadzieję, że wiesz co robisz.
-Wiem skarbie, nie martw się – cmoknął go w usta.
-Śpij.
-Kocham cię – ułożył głowę na piersi męża.
-Ja ciebie też.

5 komentarzy:

  1. Mm do kogo ten nasz zależny model chce sie zbliżyć.mmm super opowiadanie. Ide czytać dalej.
    Shizuchan

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    wspaniale, do kogo to Isei chce się zbliżyć i co chce przez to osiągnąć? a może właśnie chodzi o szefuncia, o Raidon zainteresował się tą sytuacją że Shirai został wywalony z mieszkania, a ten gospodarz to co za obleśny typ...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, zastanwiam się do kogo to Isei chce się zbliżyć i po co, jakiś zatarg... a może właśnie chodzi o szefuncia, Raidon zainteresował się tą sytuacją że Shirai został wywalony z mieszkania, a ten gospodarz to co za obleśny typ...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, fantastycznie, no i w końcu wiadomo co Vicous robi, i taki piękny plan uprzykrzania mu życia...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, a do kogo to Isei chce się zbliżyć i co chce przez to osiągnąć? a może właśnie chodzi o szefuncia, o Raidon zainteresował się tą sytuacją że Shirai został wywalony z mieszkania, ten gospodarz to obleśny typ...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń