sobota, 13 sierpnia 2011

IBARA - rozdział 2

Dwa dni to czas, który ma zadecydować o jego dalszym życiu. Dwa dni w czasie których przesiedział przed komputerem, spał mało o jedzeniu nie wspominając. Dwa dni działania jak automat, kiedy wpadł w szał projektowania. W reszcie dwa dni, które upłynęły zbyt szybko i nie był pewien czy wszystko zapiął na ostatni guzik. Z duszą na ramieniu w samo południe czekał na Raidona w jego gabinecie. Z niecierpliwiony czekaniem od 20 minut bębnił palcami po swoim laptopie, trzymanym na kolanach, wystukując rytm jaki wychodził spod kopyt kłusującego konia.
-Jaśnie pan każe na siebie czekać. Najpierw nakazuje mi przyjść na południe, a teraz się nie zjawia. Następnym razem to on będzie na mnie czekał. O ile będzie następny raz. Równie dobrze może mnie wywalić na zbity pysk, ale i tak nie poddam się łatwo. Napracowałem się nad tym projektem, a właściwie dwoma i zanim opuszczę to miejsce zażądam od niego wyjaśnień czemu...
Tok jego myślenia został przerwany przez skrzypnięcie drzwi i cichy odgłos kroków na wykładzinie.
-Przepraszam, że musiał pan czekać, ale byłem przy podpisaniu kontraktu i nie sądziłem, że w drodze powrotnej utknę w korkach.
-Ma pan mój numer, można było zadzwonić. Bardzo się śpieszyłem i z tego wszystkiego nawet nie pamiętam czy zamknąłem mieszkanie – owszem pamiętał, ale brunet nie musiał o tym wiedzieć.
Raidon usiadł za biurkiem, nie bardzo słuchając co brązowooki mówi. Nie był w najlepszym nastroju do rozmowy.
-To pokaże mi pan projekt?
Shirai podszedł do biurka kładąc komputer przy Walshu. Stanął obok niego i uruchomił sprzęt.
-Zrobiłem dwa projekty. Tak na wszelki wypadek jakby pan jeden odrzucił.
-Przezorny zawsze ubezpieczony?
-Dokładnie – uruchomił pokaz pierwszej prezentacji.

***
Śmiech Akiry rozszedł się echem po pokoju przeznaczonym dla fryzjerów.
-Jesteś urodzonym żartownisiem Higashikuni. Dobra gotowe, tylko uważaj, żeby tego nie zamoczyć – odłożył lakier.
-Dzięki.
-Powodzenia na bankiecie. Cho idę po kawę, też ci przynieść? - zapytał dziewczynę pracującą stanowisko obok i układającą skomplikowaną fryzurę długowłosemu modelowi.
-Nie. Jak bym jeszcze wypiła jedną to chyba by mnie tu energia rozsadziła.
Akira zaśmiał się i wyjechał na korytarz w nieodłącznych rolkach. Był ciekaw jak idzie rozmowa Shiraia i Raidona. Tak ciekawy, że zatrzymując się przy drzwiach gabinetu szefuńcia miał wielką ochotę tam wejść. Uchylił ostrożnie drzwi i chcąc wpierw podejrzeć, czy zaraz nie spadnie na niego kilka piorunów wychodzących z ust bruneta za przeszkadzanie, wsunął głowę w szczelinę między drzwiami, a framugą.
-Mogę? - zapytał nieśmiało.
Raidon uniósł głowę z nad komputera, przy którym Sakata mu coś tłumaczył, uśmiechnął się.
-Jak już tu jest twoja głowa to i reszta ciała niech wejdzie – zawsze miał słabość do tego niebieskookiego wariata.
Chłopak wyszczerzył się, co było widokiem dość częstym biorąc pod uwagę jego wesoły charakter W mig zamknął drzwi i znalazł się przy nich wgapiając się w projekty.
-To się nazywa mega profesjonalizm. Ty to zrobiłeś Shirai?
-Tak.
-To jest świetne – wskazał widok dużego nowoczesnego pomieszczenia, ustylizowanego w styl z lat pięćdziesiątych – To mi przywodzi na myśl przeszłość i przyszłość, mieszankę tradycji z nowoczesnością, łączących w sobie siłę, władzę i niezależność wymieszaną z pięknem i szacunkiem do tego co było i będzie. No co się tak na mnie gapicie?
-Zastanawiałem się, który projekt wybrać. Ten, czy scenerię z butikami dwudziestego pierwszego wieku – mówił Raidon – ale pomogłeś mi podjąć decyzję. Firma pana Yoshidy działa na rynku od pięćdziesięciu lat. Możemy to pokazać na zdjęciach, bankiecie jak ich styl zmieniał się przez lata. Ten projekt będzie to doskonale prezentował.
Shirai wstrzymał oddech. Czyżby miał tę pracę?
-Szefuniu chcesz przez to powiedzieć, że mamy nowego pracownika?
-Pan Sakate od dziś u nas pracuje.
Szczęśliwy Akira rzucił się na szyję brunetowi i pocałował w policzek.
Shirai widząc ten gest, uśmiechnął się i stwierdził, że lubi tego szalonego chłopaka.
-No dobra już dobra – Raidon odczepił od siebie duszące go ramiona – to teraz ty pokażesz koledze miejsce pracy, a ja wrócę do swojej. Jeszcze jedno Shirai tutaj mówimy sobie po imieniu i nie mów do mnie szefuńciu.
-Dobrze i dziękuję.

Wyszli z gabinetu, a brązowooki dopiero wtedy odetchnął. Przysiadł na kanapie.
-Denerwowałeś się?
-I to jak. Mam nadzieję, że nie słyszał jak szybko bije mi serce. No i co z tym miejscem pracy?
-Co?
-Masz mi pokazać moje biurko, stolik, czy coś gdzie mógłbym zostawić rzeczy. Słuchasz mnie? - pomachał mu ręką przed oczami.
-Tak. Chodź przedstawię ci kogoś – chwycił go za nadgarstek i pociągnął za sobą. Podeszli do wysokiego bruneta.
-Naoki poznaj naszego nowego grafika. Shirai to jest Naoki Torisei nasz główny fotomodel – chłopakowi oczy błyszczały, gdy patrzył na mężczyznę.
Naoki poprawił okulary.
-Cześć.
-Cześć. Widziałem twoje zdjęcia są świetne.
-Będą jeszcze lepsze jak wyjdą z twojej obróbki – powiedział Akira – Naoki fajnie, że już wróciłeś.
-Co stęskniliście się za mną? - oparł się o ścianę za sobą i skrzyżował ręce na piersi.
-... może... Jak było na urlopie?
-Nudno. Zdecydowanie wolę pracować. Poproszę Ikedę, aby zrobił mi kilka zdjęć do nowego portfolio.
-Dziś nie ma żadnych sesji także pewnie zgodzi się pstryknąć tobie kilka fotek.
Shirai zauważył, że Akira w obecności modela robi się dziwnie cichy i nieśmiały. Nie mógł jednak długo się nad tym zastanawiać, gdyż przy nich jak z podziemi wyrósł Raidon. Przyglądał im się przez chwilę jakby nad czymś się zastanawiając, uderzając lekko palcem wskazującym o wargi.
-Ty – zrucił.
-Ja – wskazał na siebie palcem Sakata.
-Tak ty. Chodź za mną. Akira ty też – i nie czekając na jakikolwiek sprzeciw, czy pytania ruszył w stronę działu przeznaczonego na garderobę. Przeszedł między wieszakami wybierając co jakiś czas jakąś część ubrania i podawał go Akirze. Wybrał w końcu koszulę i odwrócił się do chłopaków.
-Akiruś ubierz go w to co ci dałem, uczesz i niech będzie gotowy za pół godziny.
-Przepraszam bardzo – Shirai zrobił jakiś gest ręką w powietrzu – twoim zdaniem źle się ubieram?
-Nie świetnie, ale to jest ubranie do pracy, zdecydowanie nie pasuje na bankiet.
-Bankiet?
-Zabieram cię na bankiet. Będziesz mi towarzyszył. Więc nie trać czasu i do roboty.

Godzinę później podjechali pod hotel Nagana. Był to kilkupiętrowy budynek otoczony roślinnością i basenami w których krystalicznej wodzie odbijał się błękit czystego nieba. Shirai wysiadł z samochodu i wsłuchał się w ciszę, gdzieniegdzie przerywaną silnikiem auta wjeżdżającego na parking i obcasami kobiet stukającymi po niebiesko – biało - zielonej kostce ułożonej w fantazyjne wzory, doskonale komponujące się w wystrój hotelu. Ujrzał swoje odbicie w jednej z lustrzanych szyb. Akira wystroił go jakby szedł na swój ślub w roli głównej, a nie na uroczysty obiad po zakończonym bardzo ważnym pokazie. Na którym Raidon powinien również być, ale on za swój obowiązek uznał tylko pokazanie się na bankiecie. Świat mody wymagał czasem poświecenia na które brunet nie zawsze chciał się zdobyć. Szary garnitur prezentował się na nim znakomicie i podkreślał jego sylwetkę. Włosy miał rozpuszczone i swobodnie opadały mu na ramiona. Jego szef również był wystrojony i podejrzewał, że dusił się w krawacie, który co jakiś czas poprawiał.
-Nienawidzę tego. Po co zmuszają mnie, żebym tak się ubierał.
-Ty zmusiłeś mnie. Osobiście preferuję swobodny styl.
-Czyli? – Raidon popatrzył na niego jednocześnie rzucając kluczyki parkingowemu.
-Jeansy i zwykły T-shirt, a nie coś co przypomina garnitur.
-To jest garnitur.
-Zanim wejdziemy odpowiesz mi w końcu na moje pytanie. Co ja tu robię?
-Za każdym razem jak pojawiam się na takich spędach sam, wszelkie bogate damy, oblepione toną makijażu – na tą myśl wzdrygnął się – swatają mnie ze swoimi synami lub córkami, jakbym był jakąś nagrodą, która z nich będzie mnie mieć za zięcia. W chwili jak ktoś mi towarzyszy ja mam święty spokój.
-I padło na mnie?
-Ciebie jeszcze nie znają.
-A potem będzie masa plotek o tym, że jesteśmy parą?
-Szybko znajdą sobie inny temat, a ja będę miał spokój. Cholera jasna co jest nie tak z tym krawatem.
-Pokaż poprawię ci go.
Shirai stanął przed brunetem i rozwiązał mu krawat po czym ponownie zawiązał robiąc mały węzeł. Koło nich przeszła wystrojona w czerwień i obwieszona biżuterią kobieta. Skłoniła lekko głowę i zlustrowała Sakatę od stóp do głowy.
-Dzień dobry pani Tunokawa. To jedna z tych maszkar – szepnął do brązowookiego – ma wszystko czego chce poza zdobyciem mnie za zięcia i tym samym mojej agencji. To co gotowy odegrać rolę mojego partnera?
-Nie, ale nie mam wyjścia jestem głodny, a tam żarcia będzie pod dostatek. Tylko nie trzymaj mnie za rękę.
I wbrew temu co powiedział do bruneta, ten wziął go za rękę splatając z nim palce i poprowadził do wejścia hotelu, uśmiechając się pod nosem.
-Robisz to specjalnie.
-Nikt nam nie uwierzy, że jesteśmy razem jak będziemy się zachowywać jakbyśmy się nie znali.
-Dobrze się bawisz?
-Znakomicie i tobie też to radzę.

Szmaragdowa sala bankietowa z ręcznie rzeźbionymi filarami, znajdowała się w centralnej części hotelu. Nad ich głowami wisiały kryształowe żyrandole i wijące się bluszcze. W tle rozmów, słychać było spokojną grę na fortepianie.
Tak jak myślał Shirai stoły były suto zastawione. Czuł się niezręcznie trzymając za rękę swojego szefa. Kątem oka widział jego przystojny profil. Ogólnie facet był niezłym ciachem, ale nie wyobrażał sobie tej udawanej sytuacji jako prawdziwej. Tym bardziej, że był jego pracodawcą, a o plotki typu, że załatwił sobie posadę przez łóżko bardzo łatwo.
-Co za piękna para – usłyszał z boku piskliwy głosik. Poczuł jak Raidon się zatrzymuje i przyciąga go do siebie, mocno obejmując jedną ręką w pasie. Mentalnie dał brunetowi kopniaka za ten gest. Nie umawiali się na taki bliski kontakt. Co prawda obaj byli gejami ewentualnie szef był biseksualny i w innej sytuacji było by to nawet pożądane, ale nie w chwili, kiedy tak naprawdę faceta nie znał i został zmuszony przez niego do odegrania teatrzyku.
-Panie Walsh – kontynuowała kobieta obok której stał krępy facet – przedstawi nas pan sobie?
-Shirai poznaj państwa Abe. To jest Shirai mój partner.
-Miło pana poznać.
-Mnie również miło państwa poznać.
-Chętnie bym z panami porozmawiała, ale niestety obowiązki wzywają – ukłonili się i odeszli od nich.
-Możesz mnie już puścić.
-Ach tak, chyba wczułem się w rolę.
-Tylko nie wczuwaj się za bardzo. Spróbuj mnie pocałować, a cię kopnę tam gdzie najbardziej zaboli. Teraz chodź jestem głodny.
-Powiedz, że chciałbyś żebym cię pocałował – prowokował go Raidon idąc ramię w ramię w stronę stołów.
-Po moim trupie – spiorunował go wzrokiem.
-Nie jestem nekrofilem. Wolę żywe ciało.
-Powiedz mi kim byli państwo Abe – Sakata zmienił temat na bezpieczny.
-Właścicielami domu mody, który wynajmuje moich chłopców na pokazy. To ich hotel i w nim ma być sesja dla której przygotowywałeś projekt – upił łyk szampana zebranego z tacy od kelnera, drugi kieliszek podał Shiariowi - Gdyby nie ty zanudził bym się na śmierć. Drętwo tu jak na pogrzebie.
-Masz porównania.
-Zjemy coś i spadamy. Widzieli mnie, że byłem także obowiązek spełniony.
-Prowadzisz, nie wolno ci pić.
-Zachowujesz się jak dobra żonka. To tylko łyk. Jak jeżdżę do nie piję.

***
Akira stał obok fotografa i przyglądał się kolejnej pozie w jakiej został ustawiony model. Naoki miał rozpiętą koszulę spod której wystawała ładnie wyrzeźbiona klatka piersiowa.
-Dobrze Naoki. Teraz zdejmij koszulę i wyobraź sobie poranek po upojnie spędzonej nocy. Pokaż rozmarzoną twarz, ekspresję, wszystko to co czujesz w takiej chwili.
Dla modela to był chleb powszedni także pokazanie tego czego żądał fotograf przyszło mu z dziecinną łatwością. Aparat w rękach mężczyzny pstrykał kolejne serię zdjęć.
-Jesteś boski. Teraz zdejmij okulary.
Akira podszedł do Toriseia i wziął od niego okulary. Poprawił jeszcze jego włosy, ach uwielbiał je dotykać. Zawsze, kiedy uczestniczył w takich sesjach tutaj, czy w innych miejscach miał uczucie, jakby przenosił się do innego świata. Świata w którym byli tylko on, fotograf i modele. Nie potrzebowali nikogo więcej, sam doskonale sobie radził z aparatami i podawał co trzeba fotografowi.
-Akira teraz woda.
Niebieskooki włączył specjalny spryskiwacz i krople wody zaczęły zraszać ciało pół nagiego modela. Widział jak spływają po gładkiej skórze, a w wyobraźni to jego ręce dotykały każdego skrawka skóry Naokiego. Sunęły w dół zatrzymując się tuż nad linią spodni. Rozpinając wolno pasek. Co by było jakby nagle one zniknęły...
-Akira wyłącz to do jasnej cholery!
Powrócił szybko do rzeczywistości. Za szybko, ledwie wyobraźnia zaczęła rozkręcać się, a może to dobrze się stało, bo jak później wytłumaczył by zbyt duże uwypuklenie w spodniach. Wyłączył wodę i podał ręcznik modelowi, oraz okulary.
-Odleciałeś nam na na chwilę. Można wiedzieć o czym myślałeś? – zapytał Naoki.
-Wymyślałem nową fryzurę. Taa, pod nazwą głupota do kwadratu. Nigdy tak nie odleciałem, dlaczego to się dziś stało? Profesjonalizm u mnie nie ma racji bytu. Wszystko przez tą wodę – pomyślał.
-Na dziś koniec. Zdjęcia jutro prześlę do grafika. Trzymajcie się chłopcy.
-Do jutra – pożegnał się Akira – Te zdjęcia z wodą wyjdą bosko. Pogadaj jutro z Shiraiem na pewno je wspaniale wyretuszuje.
-Pewnie tak. Ja też się zbieram. Cześć - wyszedł.
-Cześć. A ja posprzątam nie martwcie się, dzięki za pomoc.
Rozejrzał się i skrzywił na widok wody na specjalnej podłodze, która mogła być zamoczona. Jego wzrok przykuła koszula modela. Wziął ją do ręki i westchną.
-Zapomniałeś ją założyć. Byłeś ciekawym obiektem wychodząc stąd pół nagi – roześmiał się. Odda mu ją jutro, a tymczasem poszuka sprzątaczki. Przeszło mu przez myśl, dlaczego Shirai i Raidon jeszcze nie wrócili. Za oknem robiło się ciemno.

***
Raidon pokazał grafikowi miejsce w którym odbędzie się ta ważna dla agencji sesja fotograficzna. W tej chwili hotelowa aula niczym się nie różniła od innych pomieszczeń, ale wyobrażając sobie sceny za cztery dni w scenerii stworzonej przez Shiraia, można było mieć nadzieję na sukces.
-Chyba powinniśmy już wracać – po dłuższej chwili milczenia odezwał się Sakata. Obaj pozbyli się już marynarek i czuli się swobodniej.
-Tak, ale najpierw muszę coś zrobić.
-Tylko nie mów, że masz kolejne spotkanie.
-Nie – podszedł do niego – muszę się o czymś przekonać.
-Nie rozumiem.
-Czy te twoje słowa, cytuję po moim trupie są prawdziwe – złapał go w talii jedną ręką i przyciągnął do siebie. Drugą chwycił za tył jego głowy, nie pozwalając chłopakowi się cofnąć. Zbliżył swoje usta do jego, patrząc głęboko w oczy.
-Nie rób tego.
-Dlaczego?
-Nie łączę łóżka z pracą.
-Kto tu mówi o łóżku?
Raidon chciał zastawić pułapkę i dowiedzieć się, czy brązowooki jest tak uparty jak mówi i jak szybko zażąda by go pocałował, a może go odepchnie. Niestety chyba sam w nią wpadał, bo te usta zaczęły go kusić.

3 komentarze:

  1. Hejeczka,
    wspaniale, czyżby Akira coś czuł do Naokiego, o tak dostał tą pracę, ale mam nadzieje, że nikt nie powie że tutaj są parą i dostał prace dzieki temu... o Raidon chyba wpadł w własną pułapkę... ale czemu to Akira może mówić szefuncio a Sachi nie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, a czyżby Akira coś czuł do Naokiego? dostał tą pracę, ale mam nadzieje, że nie będzie tak, że ktoś będzie uważał, że przez to że jest z Randonem parą dostał tę pracę... o Raidon to chyba wpadł w własną pułapkę... ale czemu to Akira może mówić szefuncio a Sachi już nie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, czyżby Akira coś czuł do Naokiego? no i dostał tę pracę, ale mam nadzieje, że nie będzie sytuacji, że ktoś będzie uważał, że przez to że jest z Randonem dostał tę pracę... Raidon chyba wpadł we własną pułapkę... ale czemu to Akira może mówić szefuncio a Sachi już nie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń