sobota, 13 sierpnia 2011

Niemożliwa miłość - rozdział 13

Z ciocią Anią umówiłem się w małej kawiarni w centrum miasta. Piłem cappuccino i czekałem na nią.. Przyszła spóźniona. Zamówiła kawę i usiadła naprzeciw mnie.
- Po twoim telefonie wywnioskowałam, że chcesz porozmawiać ze mną o czymś ważnym, więc słucham – nigdy nie bawiła się w uprzejmości typu: jak się masz, co u ciebie itp. Tylko od razu przechodziła do sedna sprawy.
- Nie wiem od czego zacząć.
- Może od początku – kelnerka przyniosła kawę do stolika i postawiła przy cioci po czym się oddaliła.
- O pewnych sprawach nie mam z kim porozmawiać i pomyślałem o tobie. Wiesz o mnie i o Arturze i chciałbym się ciebie zapytać czy źle bym zrobił ujawniając się przed rodzicami?
- Tylko przed nimi?
- Chciałbym wyjść z ukrycia również przed innymi, ale Artur tego się boi i nie chcę robić czegoś wbrew jego woli. Dla mnie ujawnienie się przed innymi było by łatwiejsze niż przed rodzicami. Boję się reakcji ojca. Matka pewnie by się załamała, marzy o synowej odkąd skończyłem osiemnaście lat.
- Przyznam, że mój szwagier mnie bardzo zaskoczył. Myślałam, że go dobrze znam, ale widocznie żadnego człowieka nie zna się do końca. Wydaje mi się, że boi się tego czego nie zna. Dla niego homoseksualizm jest czymś wstrętnym, odrzucającym.
- Tak, a syn ciota to hańba na całe życie.
- Nie mów tak. Nie wiem co w nim siedzi, ale nie sądzę, że odrzucił by ciebie. Chyba ważne, żebyś był szczęśliwy, a nie to z kim sypiasz. Nasze społeczeństwo uwarunkowane jest chyba genetycznie, że homoseksualizm jest czymś nienormalnym i atakuje się takich ludzi. Nie rozumiem dlaczego przecież nic nikomu nie zrobili, a też mają prawo do życia i partnera. Homofobii nie łatwo się u ludzi wyzbyć. Powoli to się zmienia i uważam, że ludzie powinni się uczyć tolerancji i mieć wiedzę, że geje i lesbijki są wśród nas. I tacy jak twój ojciec powinni mieć świadomość tego, że ich syn, brat, kolega, sąsiad może być gejem i to nie oznacza, że jest kimś gorszym. Jest takim samym człowiekiem jak on. Pewnie on sam nie jest do końca pewny swojego stosunku do innej orientacji. Wie tylko to co usłyszał w telewizji i powiela schematy nie zastanawiając się nad konsekwencjami tego jak może skrzywdzić ciebie. Uważam, że powinien wiedzieć kim jesteś wiedząc, że lepszego syna nigdy nie będzie miał. Syna, który jest dobrym człowiekiem, a chyba to się liczy ponad wszystko. Nie kradniesz, nie zabijasz, nie ćpasz, wiele rodziców by chciało mieć kogoś takiego jak ty. Przepraszam za ten wykład, ale wyznaj rodzicom prawdę. O mamę się nie martw przełknie jakoś brak synowej. Okłamywanie ich na dłuższą metę nie ma sensu.
- Masz rację, powiem im o sobie, nie tak szybko, bo odwagi mi brak w tym względzie, ale powiem.
- Łatwiej wyznać coś obcemu człowiekowi niż temu najbliższemu, bo konsekwencje są mniejsze, ale nie warto okłamywać tych bliskich.
Po długiej rozmowie pożegnaliśmy się. Jutro wracała do Stanów. Obiecała powrót na wakacje i że będzie czekać na mój wynik rozmowy z rodzicami.

Wieczorem Monika, Baśka, Jacek, Artur i ja siedzieliśmy przy stoliku w Studzience rozmawiając o wszystkim tylko nie o nauce. Artur siedział na przeciw mnie od czasu do czasu rzucając mi ukradkowe spojrzenia. Śmialiśmy się z żartów Jacka. Popijali bezalkoholowe drinki, bo każdy z nas był samochodem. Było fajnie do momentu, kiedy podeszła do nas jakaś lalunia. Biust duży, nogi do szyi, blond długie włosy, a obcisła sukienka ledwie ją okrywała. Ku mej rozpaczy, a późniejszej wściekłości usiadła na kolanach mojego chłopaka. Objęła go za szyję, całując w usta ze słowami:
- Misiu kopę lat się nie widzieliśmy. Co u ciebie?
Patrzyłem morderczym wzrokiem to na nią to na Artura. Mając nadzieję wyczytać w jego oczach to, że ta flądra, która teraz szepcze mu coś do ucha to jakaś koleżanka i że to wszytko to gra, tak jak wtedy z tą rudą. Jednak to nie była gra. Brunet był zaskoczony jej widokiem. No dobra, może to jego stara miłość, była kochanka tylko czemu on jej jeszcze nie zrzucił z kolan tylko położył swoją rękę na jej nagim udzie? Co on robi ma przecież mnie, ja to widzę, halo, spójrz na mnie ty draniu. Moja wściekłość urosła setnej potęgi, kiedy jej dłoń sięgnęła pod jego koszulę. Zacisnąłem dłonie na bokach krzesła. Zabierz te łapy od niego, on jest mój! – krzyknąłem w myślach. Artur nie zwracał na mnie uwagi zajęty flirtem z Barbie. Wstałem odsuwając krzesło z taką siłą, że się przewróciło. Szybko przecisnąłem się wśród grupy klubowiczów i wybiegłem na dwór. Nagle ktoś złapał mnie za ramię i odwrócił w swoją stronę. To był Artur.
- Co ty robisz?
- Co ja robię? - strąciwszy jego rękę, skierowałem się w stronę miejsca gdzie zostawiłem auto. Poszedł za mną – To pytanie powinno być skierowane do ciebie. Co to za cyrk odstawiałeś z tą laską?!
-Znałem ją dawno temu. Nie wiem skąd ona się tu wzięła.
Doszliśmy do mojego samochodu. Na parkingu nie było ludzi. Stanąłem przy swoim aucie i szukałem kluczyków po kieszeniach.
- Pozwoliłeś, aby się do ciebie kleiła. Podobało ci się to. Więc wróć do niej ja jadę do domu.
- To nie tak jak myślisz.
- A jak do cholery?! – spojrzałem na niego wściekle – Wiem co widziałem! Ty nie wiesz jak się czułem i co czuję nadal!
Odwróciłem się do auta i otworzyłem drzwi.
- Co ty robisz?
- Kurwa powtarzasz się! Jadę do domu! Nie mam ochoty na oglądanie takich scen! Wiesz, mogłeś jej kazać zejść, nie pozwolić, aby cię tak dotykała. Miałem ochotę krzyknąć, żeby dała ci spokój. Tobie jednak to by się nie spodobało. Wielki pan heteryk pokazuje światu kim nie jest!
- Przymknij się! - rozejrzał się wokół czy nikt nas nie słyszy.
- Nie przymknę się, bo mam dość. Dość tego jak każda baba przylepia do ciebie te swoje łapska. Jak pożerają cię wzrokiem, a ja im nie mogę powiedzieć, że... ty...
-Piotr przestań do cholery. Ktoś cię może usłyszeć!
Spojrzałem na niego, czułem, że moje oczy wilgotnieją.
- Mam dość. Rozumiesz dość! - wydarłem się na całe gardło.
- Kłócicie się jak stare małżeństwo – powoli podszedł do nas Bartek z jakąś wypacykowaną lalą – Ej Artur uważaj, bo młody dziwnie się zachowuje.
- Zamknij się wypierdku! – krzyknąłem, tak bardzo nie lubiłem tego chłopaka.
- Jak mnie nazwałeś?!
- O na dodatek głuchy jesteś?! Wypierdek i idiota, który ma tylko kupę mięśni i nic poza tym! Nie wiem nawet po co trzymają cię w drużynie! - byłem tak bardzo wkurzony, że całą złość przeniosłem na niego.
- Ty pieprzony gówniarzu zaraz ci przyłożę!
- Proszę bardzo!
Ruszyliśmy w swoją stronę gotowi bić się. Wiedziałem, że i tak z nim szans nie mam, ale adrenalina robiła swoje i kiedy miałem zamachnąć się i przyłożyć Bartkowi, Artur złapał mnie od tyłu i przytrzymał mocno. Lalunia Bartka chwyciła za rękę, a on potulny jak baranek posłuchał jej i się cofnął. Ja natomiast rzucałem się nadal trzymany przez Artura.
- Bartek spadaj stąd! - wrzasnął Artur.
- Idę nie warto tracić siły na to coś. Chodź kochanie.
Poszli sobie, a Artur nadal mnie trzymał.
- Puść mnie wreszcie!
Zwolnił swój chwyt i powoli odsunął się ode mnie.
- Piotr...
- Zostaw mnie dobrze? Nie mam ochoty z tobą rozmawiać i być blisko ciebie! - wsiadłem do auta. Zamknąłem szybko drzwi uniemożliwiając mu wejście do środka. Włączyłem silnik i ruszyłem zostawiając ukochanego samego na parkingu. Ciekawe co by zrobił jak by to do mnie przylepiała się jakaś Barbie, a ja bym z łapami leciał do jej ud i pośladków. Szkopuł w tym, że do mnie żadna się nie przylepi. To on był zawsze rozrywany, popularny. Nie przeszkadzało mi to, kiedy chodził z masą dziewczyn w czasie gdy nie wiedziałem co do niego czuję. I nieważne kim były dla niego. Teraz kiedy jest ze mną to jak może mi to robić i to po wspólnej nocy.
- Drań, drań, drań – uderzyłem dłonią w kierownicę. Cały czas dzwonił telefon. W końcu odebrałem.
- Daj mi spokój! Idź do tej swojej... Niech da ci to co chciałeś, abym ja ci to dziś dał.
- Nadal myślisz, że mnie chodzi o seks?!
- Już nie wiem co mam myśleć! Daj mi spokój! Nie chcę cię znać!
Wyłączyłem telefon. Wszystko we mnie wrzało. Wjechałem do garażu i wpadłem do domu jak burza.
- Hej już jesteś? - w drzwiach do kuchni stała Ewa.
- Odwal się dobrze?!
- Jak możesz tak się odzywać do siostry?!
- Co mi zrobisz tato? Wyrzekniesz się mnie?!
- Ja czemu? Coś ty taki zły?
- Dajcie wy mi wszyscy święty spokój! - krzyknąłem do zszokowanej rodzinki i biegiem skierowałem się do swojego pokoju. Zamknąłem drzwi na klucz i rzuciłem się na łóżko. Moje nerwy zaczęły powoli mnie opuszczać, kiedy z oczu popłynęły długo powstrzymywane łzy.

Pod uczelnią następnego dnia ledwie wysiadłem z auta, zaczepiła mnie Monika.
- Co ty kurwa wyprawiasz?!
- O co ci chodzi i czemu ty przeklinasz?
- O Artura i ciebie mi chodzi. Co to wczoraj było?
- On wie.
- Tak wie, ale czemu go wczoraj odepchnąłeś?
- Ślepa chyba byłaś. Nie widziałaś co robił.
- Co się tym przejmujesz? Powinieneś tak reagować jakby obściskiwał się z facetem, a to była laska które on ma gdzieś. Gadałam z nim przez pół nocy. Wiem co się stało na parkingu. Kiedy wczoraj zrobiłeś przedstawienie z wielkim wyjściem, Artur wstał jak oparzony zrzucając tą dziewczynę na podłogę i wybiegł za tobą. Tak na marginesie to cud, że po tym wczorajszym nikt was o nic nie podejrzewa. Kiedy wrócił z parkingu był zdruzgotany. Nie mogłam go uspokoić. Chciał się upić, ale go odciągnęłam od baru...
- Myślisz, że ja nic nie czuję? Po prostu wkurza mnie to jak one go obmacują. A on wczoraj przesadził. Gdzie pchał łapę?
- Poniosło go.
- Poniosło?! Za którymś razem go może tak ponieść, że... - przerwałem – to boli. Chcę, aby był tylko mój, aby wyznał prawdę ludziom to one się od niego odczepią i przestaną kusić. Dawniej był z dziewczyną to może teraz mu się coś znów odmienić i...
- Zrozum go. To dla niego jest trudne.
- Czemu nie pomyśli co ja czuję?
- Myśli. Cały czas o tobie myśli. To ty postaw się na jego miejscu. Poczuj jego strach przed wyjściem z tej skorupy do ludzi. Jego cholernie bolało to co wczoraj się stało.
- Zachowuję się jak histeryk co?
- Nie zawsze, może raczej jak głupi zazdrosny gówniarz.
- Muszę z nim pogadać. Zaraz to zrobię.
- Nie ma go na uczelni.
- Jak to nie ma?
- Miał ci wczoraj o tym powiedzieć. Wyjechał z drużyną na ważny mecz. Wróci za dwa dni.
- Dwa dni? - czułem napływające do oczu łzy.
- Kazał ci powiedzieć, że cię kocha i będzie jutro wieczorem.
Ukryłem twarz w dłoniach.
- Boże co ja narobiłem. Mogłem z nim spędzić wczorajszy wieczór. Nie mogłem zapanować nad tym co czułem to było silniejsze ode mnie. Zadzwonię do niego – wyjąłem telefon i wybrałem numer Artura. Czekałem długo na odebranie, ale zrezygnowany rozłączyłem się – nie odbiera. Ma rację. Po co mu ktoś taki jak ja.
- Nie odbierze jest zły.
- To co mam robić. Może napiszę smsa?
- Jedyne co możesz to w spokoju poczekać na jego powrót. Chodź zajęcia zaraz się zaczną.
- Nie idę. Nie skupię się na niczym dopóki on nie wróci i z nim nie porozmawiam.
Wsiadłem w auto i pojechałem przed siebie.

Przez te prawie dwa dni chodziłem jak struty. Do nikogo się nie odzywałem, nie miałem ochoty jeść. Nic się dla mnie nie liczyło poza nim. Ciężko mi było wytrzymać bez jego obecności, a w uszach moje ostatnie słowa do niego rozbrzmiewały jak echo. Zniosę wszystko tylko niech ten czas nie wlecze się jak wieczność. Pisałem smsy nie odpisywał, dzwoniłem nie odbierał.
Przy obiedzie mama z Ewą rozmawiały radosne jak skowronki, a ja byłem nieobecny duchem. Tata wyjechał na jakąś delegację. Dobrze, bo byłem w złym stanie i mogłem się znów na niego wkurzyć.
- Piotr znów nic nie zjadłeś. Co ci jest? - mama jak zawsze się martwiła.
- Mam trudne dni.
- Masz okres? - zapytała siostrunia. Mama zdzieliła ją lekko po głowie.
- Ałł mamo.
- Zmywasz dziś naczynia. Ja idę zaraz do pracy.
- A ja chcę iść do Wiki.
- Jak zmyjesz to pójdziesz.
- Pójdę do siebie - powiedziałem powlokłem się smętnie do swego pokoju. Mojego azylu przed światem. Usiadłem na parapecie z telefonem w ręku. Napisałem kolejnego smsa.
Odezwij się. Przepraszam. Nie odtrącaj mnie. Kocham cię. Wybacz.
Wysłałem wiadomość i oparłem się o szybę. Tęskniłem za nim. Był moim słońcem w pochmurne dni. Radością w sercu. I wielkim szczęściem, które było okolone lekkim bólem, ale bez Artura nie wiedziałbym co to miłość, bez niego nie było już nic. Przez te dwa dni nauczyłem się, że najważniejsze jest kochać tą drugą osobę. Mimo jej wad, jej oporów... Co z tego, że kocham faceta? Czy to ma znaczenie? Przecież miłość jest zawsze taka sama. Miłość nie zna płci. Ona zwyczajnie się pojawia i jest. Jedna przychodzi szybko, inna rodzi się powoli, ale jednak zawsze ona jest. Bardzo często towarzyszy jej ból. Cierpisz gdy rani cię kochana osoba i gdy ty ją ranisz. Gdy kochasz, każdą chwilę chcesz spędzać z tą ukochaną osobą i tęsknisz gdy jej nie ma. A jeszcze bardziej gdy chcesz przeprosić za pewne słowa, które wypowiedziałeś po to by zranić i nie cierpieć w samotności. Ja go zraniłem, siebie również. Czasem faktycznie powinni mnie zakneblować, bo kiedy nie trzeba to za dużo mówię, a kiedy powinienem mówić, milczę. Tym razem chcę mówić do niego jak go kocham i przepraszam. Tęsknię, wróć szybko moje słońce.

5 komentarzy:

  1. Coś za łatwo się daje. Serio winien się fochnąć ever. Byłoby ciekawiej a tu kłótnia i już dzwoni z przeprosinami jak nie jego wina.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale nadal Piotr jest naiwny. No halo to logiczne, że jest zazdrosny jak ktoś obmacuje jego faceta, a on to odwzajemnia, zamiast ją odepchnąć.
    Artur mózgu brak w dalszej czasie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba mi sie to jak zaskakujesz czytelnika na milion sposobow. To jakas sytuacja, jakis tekst, rekacje. Tekst nie muli bo ciagle sie cos dzieje :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ehhh... Piotr to idiota. Jak można przepraszać za nic? Serio?

    OdpowiedzUsuń