sobota, 13 sierpnia 2011

Niemożliwa miłość - rozdział 12

Obudziło mnie delikatne głaskanie po biodrze i cichy szept przy uchu. Z trudem otworzyłem oczy. Napotkałem twarz Artura blisko mojej. Jego oczy intensywnie patrzyły na mnie, uśmiechał się. Leżałem na boku opierając głowę na jego ręce, której dłoń bawiła się moimi włosami. Przypomniałem sobie co robiliśmy w nocy i poczułem gorąco wpełzające na moje policzki. Ukryłem twarz w jego ramieniu, przytulając się bardziej.
- Która godzina? – zapytałem.
- Piąta rano.
Otworzyłem szeroko oczy i uniosłem nieco głowę spoglądając w stronę okna. Zmrok już jakiś czas temu ustąpił miejsca budzącemu się dniu. Odwróciłem twarz spoglądając na chłopka obok mnie. Zbliżył się do mnie i pocałował.
- Dzień dobry kochanie. Jak się spało?
- Świetnie.
- Dziękuję ci za tą noc. Było cudownie – powiedział.
- To ja ci dziękuję. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie przeżyłem. Zatraciłem się pod twoim dotykiem. Nie myślałem, że może być tak pięknie – kciukiem przesunąłem wzdłuż jego policzka.
- Jeżeli robi to się z osobą, którą się kocha – musnął moje wargi swoimi.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też. Przykro mi to mówić, ale musimy wstać.
- Dlaczego? Dobrze mi tutaj w twoim łóżku i twoich ramionach.
- Mnie też tak z tobą dobrze leżeć, ale muszę cię odwieźć do domu zanim wszyscy wstaną. Nie mogą zobaczyć, że tutaj nocowałeś. Boje się co by im do głów mogło przyjść.
Zrobiło mi się przykro. Wyplątałem się z jego uścisku.
- Piotr co jest?
- Poczułem się jakbyś się mnie wstydził.
Również się podniósł i mnie objął.
- Nie wstydzę się ciebie. Wiesz o co mi chodzi i jak jest.
- Żałuję, że nie może być normalnie. Dlaczego musimy się ukrywać?
- Przepraszam. Mówiłem, że jest to dla mnie trudne, ja się boję reakcji ludzi, wyszydzania... Prosiłem cię, abyś dał mi czas.
- Jest mi z tym źle. Dziś, kiedy się ponownie zobaczymy na uczelni będę musiał udawać, że się nie kochaliśmy. Będę miał wielką ochotę się przytulić, a ty będziesz taki zimny – spojrzałem mu w oczy.
- Wiesz, że ten chłód to tylko gra przed ludźmi. Cały czas będę miał w pamięci obraz dzisiejszej nocy i to jak rozkosznie wyglądałeś, kiedy...
- Proszę nie zawstydzaj mnie.
- Nie masz się czego wstydzić tygrysku – cmoknął mnie w policzek, potargał moje włosy i wstał.
Zrobiłem to samo. Z zadowoleniem stwierdziłem, że nagość moja czy Artura nie krępuje mnie, była to dla mnie najnormalniejsza rzecz na świecie. Odwrócił się sięgając po swoje ubranie i zauważyłem na jego plecach zadrapanie.
- To ja ci to zrobiłem?
- Co?
- No to – podprowadziłem go do szafy i otworzyłem drzwi na których było zamocowane lustro. Odwróciłem go tak, że widział dokładnie świeżą ranę. Było to dość długie zadrapanie sięgające od kręgosłupa do połowy prawej łopatki.
- Mówiłem, że mnie drapałeś, ale podoba mi się to.
- Przepraszam mam już za długie paznokcie.
- Tylko mi się tu nie roztkliwiaj na tym kocim zadrapaniem. Jak na to spojrzę od razu wrócą wspomnienia jak ty wiłeś się pode mną i jęczałeś wołając o więcej – objął mnie w pasie – i nawet nie wiesz jak bym chciał to powtórzyć.
- Oż ty zbereźniku. Tylko ci jedno po głowie chodzi?
-Nie chciał byś tego powtórzyć? – pocałował mnie w szyję.
Przygryzłem dolną wargę.
- Wiesz, że tak, ale jak zależy ci, aby nikt nie zainteresował się moim noclegiem w twoim pokoju to nie mamy czasu na te rzeczy w tej chwili.
Artur wypuścił powietrze.
- To nie pozostaje nam nic innego jak tylko się ubrać.
Rozluźnił chwyt uwalniając mnie i zaczął się ubierać.
- Sorry, ale nie zdążysz wziąć prysznica.
- Spoko wezmę w domu. Dłużej zostanę w twoim zapachem na sobie – roześmiałem się.

Dość szybko znaleźliśmy się przed moim domem.
- Do zobaczenia na uczelni – powiedział brunet kładąc dłoń na mojej. Wiedziałem, że na nic więcej nie może sobie pozwolić pod okiem wścibskich sąsiadów i ten gest wydał mi się cholernie słodki. Uśmiechnąłem się i wyszedłem z auta. Artur pojechał do akademika, a ja westchnąwszy wszedłem do domu. U mnie też jeszcze spali co przyjąłem z ulgą. Miałem za dobry humor, aby wracać do poprzedniego wieczora. Szybko skierowałem się do swojego pokoju i wszedłem do łazienki. Musiałem wziąć prysznic. Mój brzuch i uda nosiły lepiące ślady mojej pierwszej nocy z chłopakiem. Uśmiechnąłem się na tą myśl. Cieszę się, że to się stało właśnie z nim i że czekałem, warto było.

Zszedłem a śniadanie. Mama krzątała się po kuchni. Ewa oglądała z zaciekawieniem swoją nową bransoletkę.
- Cześć mamo.
- Siadaj zaraz będzie jajecznica. O której wróciłeś?
- Późno.
- Mam nadzieję, że się wyspałeś. Nie chciałabym, abyś zasnął na zajęciach.
- No nie, jak ja wracam późno to mam kazanie, a jak on, to tylko „mam nadzieję, że się wyspałeś”
- Ewa ty chodzisz dopiero do liceum, a twój brat jest dorosły.
- No właśnie i jemu ufacie bardziej niż mnie.
- Tobie też ufamy – mama podała jajecznicę z pomidorem na stół – ale jesteś dziewczyną i musisz bardziej na siebie uważać.
- Uważam i nie ja szlajam się po całej nocy tak jak Piotr – kocham swoją siostrę.
- Zazdrościsz?
- Mam nadzieję, że się dobrze bawiłeś.
- Świetnie.
- Jedzcie już, bo wam wystygnie.
- A tata pojechał już do pracy? – zapytałem ostrożnie. Złość na niego mi przeszłą, ale i tak nie chciałem się z nim widzieć.
- Tak.
- Bardzo wczoraj się wkurzył.
- Ty też. Myślałam, że będzie miło i wszystko zepsuliście. Skąd w ogóle wpadłeś na takie durne pytanie?
- Tak mi przyszło do głowy z racji tego co mówił przy stole. Nie wiedziałem, że jest taki nietolerancyjny.
- Cieszę, się, że ty jesteś inny.
- Wdałem się do cioci?
- No moja siostra jest jedyna w swoim rodzaju. I za to ją kocham. Szkoda tylko, że tak krótko będzie w Polsce.
- Wyjeżdża?
- Niestety jej plany uległy zmianie. Musi niespodziewanie wracać do pracy, ale może na wakacje przyjedzie na dłużej.
- Szkoda chciałem z nią porozmawiać – wstałem i zaniosłem pusty talerz do zlewu.
- Wyjeżdża jutro, więc dzisiaj możesz jeszcze się z nią spotkać.
- Fajnie. Zadzwonię do niej z uczelni. Teraz już pędzę. Dzięki za śniadanie jak zawsze było pyszne.
- Idź już idź ty pochlebco.

Wyszedłem z pierwszych zajęć w idealnym nastroju. Na korytarzu zobaczyłem Artura. Stał jak zwykle z Bartkiem, Mateuszem i Kamilem kumplami z drużyny. Podszedłem do nich.
- Cześć.
- Cześć – przywitał się Kamil. Był milszy niż Bartek i Mateusz. Tych dwóch nie lubiłem, to przed nimi Artur grał zatwardziałego hetero. Kamil był spoko. Artur popatrzył na mnie i uśmiechnął się.
- Cześć. Jak zajęcia u Dembskiej?
- Super. Miała dobry humor.
- Ty też jesteś w świetnym nastroju – zauważył Kamil.
- To widać?
- Aż za bardzo.
- Młody co nocka ci się udała? - zapytał Bartek, a na jego jego ustach pojawił się drwiący uśmieszek – znalazła się chętna na ciebie?
- Bartek zostaw go. On się ciebie o takie rzeczy nie pyta – rzekł Artur.
- Jeszcze by śmiał.
- Wiesz odpowiem ci. Tak miałem cudowną noc. Taką o której ty możesz tylko śnić i nigdy takiej nie będziesz miał. Tej nocy szybowałem wśród chmur – mimo, że patrzyłem na Bartka kątem oka widziałem, że mój chłopak cały czas patrzy na mnie – stąpałem po łąkach wśród wiosennych kwiatów, a ziemia drżała wraz ze mną – uśmiechnąłem się szeroko. Bartek patrzył na mnie z otwartymi ustami.
- Wow – Kamil westchnął – chciałbym tak.
Dopiero teraz dotarło do mnie co powiedziałem. Speszyłem się.
- No to ja już pójdę. Trzymajcie się.
Szybkim krokiem oddaliłem się od nich. Muszę trzymać język za zębami. Poszedłem na swój parapet. Chwilę później przyszedł Artur. Oparł się o ścianę obok mnie.
- Bartek jest nadal w szoku po tym co powiedziałeś.
- Cieszę się.
- Byłem aż tak dobry, że aż ziemia drżała? - szepnął tak, że tylko ja go mogłem usłyszeć.
- Wiesz zapomniałem jaki byłeś – również szeptałem.
- To może chciałbyś sobie przypomnieć to i owo wieczorem.
- Chyba przydało by mi się to. Mam krótką pamieć.
- Wcześniej jednak spotkamy się w Studzience. Będą nasi wspólni znajomi.
Przez chwile miałem nadzieję, że zaprasza mnie na randkę lub chociaż sami spędzimy wieczór nie u boku Moni, Basi i Jacka. Uwielbiam ich, ale chciałbym więcej czasu z nim spędzać sam na sam. Marzy mi się randka z prawdziwego zdarzenia, ale o tym muszę przestać marzyć.
- Ok, to o której?
- O osiemnastej. Posmutniałeś, czy mi się zdaje?
- Zdaje ci się. Dobra pędzę na zajęcia z panią dziekan.
- Ja mam trening. Do zobaczenia.
Później jeszcze kilka razy w ciągu dnia nasze oczy się spotkały, ale w natłoku zajęć nie było okazji, aby porozmawiać.

1 komentarz:

  1. Ale pojechał temu Bartkowi!
    Pięknie punkt dla Piotra, bo go coraz bardziej lubię <3

    OdpowiedzUsuń