sobota, 13 sierpnia 2011

Niemożliwa miłość - rozdział 15

Następne trzy tygodnie były wyjątkowe. Artur dogadzał mi jak tylko mógł i nie tylko w łóżku, a ja nie pozostawałem mu dłużny. Nawet, kiedy byliśmy na uczelni, byliśmy jakby bliżej siebie. Co prawda tam łączyła nas tylko przyjaźń, ale nie było tak zimno i oficjalnie jak wcześniej. Artur się rozluźnił stwierdzając, że nikt nie ma nic przeciw naszej przyjaźni. Cały wolny czas spędzaliśmy razem we dwóch, albo ze znajomymi. Wystarczyło nam to, że byliśmy blisko siebie. Nie musieliśmy się przytulać, czy całować, aby okazać sobie co czujemy. Niewinne gesty, typu położenie ręki na ramieniu, poczochranie po włosach dla innych były zwyczajne, ale nie dla nas. Odsunął też dziewczyny od siebie podając błahy powód, że nie ma czasu, bo musi się skupić na nauce i treningach.
Moi starzy nadal nie znają o mnie prawdy. Jednak w miarę zaciskania się coraz mocniejszych więzów moich i bruneta, dzień trudnych wyznań zbliżał się nieubłaganie. Dzisiaj idę na kolację do rodziców Artura. Chce mnie przedstawić jako swojego chłopaka. O dziewiętnastej obaj staliśmy pod drzwiami ich domu. Byłem bardzo stremowany. Wieczór był ciepły. Słychać było głośne cykanie świerszczy, a kwiaty w ogródku mamy Artura pachniały mocno.
- Oni wiedzą, że to ja jestem twoim chłopakiem?
- Nie, to ma być dla nich niespodzianka.
- Ale...
- Bardzo cię lubią i na pewno będą zadowoleni, że jestem z tobą kochanie.
Artur otworzył drzwi i zaprosił mnie do środka.
- Mamo, tato już jesteśmy.
Z kuchni wyszła jego mama. Drobna, ładna brunetka o perłowych ustach i niebieskich oczach. Uśmiechnęła się na nasz widok. Tuż za nią pojawił się tata Artura. Był to wysoki, przystojny brunet o czarnych oczach. Taka starsza wersja Artura za dwadzieścia kilka lat.
- Mamo, tato to jest właśnie mój chłopak – objął mnie w pasie jedną ręką.
-Dobry wieczór – przywitałem się grzecznie.
Mama bruneta pocałowała mnie w oba policzki, co mnie bardzo zaskoczyło.
- Dobry wieczór. Jestem taka szczęśliwa, że to właśnie ty jesteś z moim synem. Kogoś takiego przy nim widziałam. Przyznam jednak, że nie spodziewałam się, że ty też lubisz chłopców. Artur przy tobie jest taki szczęśliwy. Mam drugiego syna – uszczypnęła mnie w oba policzki. Zarumieniłem się lekko, bynajmniej nie od szczypania – Nadal jesteś wstydliwy? I jaki przy tym słodki.
- Marto nie zawstydzaj chłopaka. Podaj kolację.
- Ach tak, tak pewnie jesteście głodni. Synu zaprowadź Piotra do stołu, a ty kochanie – zwróciła się do męża – pomożesz mi.
- Ma się rozumieć żabciu.
Żabciu? O tak rodzice Artura są fajni. Potrafią okazywać sobie uczucia wszędzie.
- Nie denerwuj się tak – usłyszałem szept Artura przy swoim uchu – zachowuj się tak jak zawsze. Przecież ich znasz.
- Ale teraz jest inaczej jestem twoim chłopakiem nie kolegą.
- Widzisz, że jest ok. Z początku jak mówiłem nie było łatwo, ale zaakceptowali mnie jako geja i akceptują ciebie. Zawsze cię kochali, a teraz jako mojego partnera będą mocniej kochać.
- Postaram się nie denerwować.
Brunet cmoknął mnie w usta i poprowadził do jadalni.
Bardzo lubiłem rodziców Artura. Często robili z moimi grilla. Siedzieliśmy wtedy wszyscy do późna w nocy opowiadając różne historie.
Kolacja była nie tylko smaczna, ale i bardzo miła. Państwo Drawscy w pełni akceptowali nas. Artur beż żenady tulił mnie do siebie. Czułem się jakbym miał drugą rodzinę. Zamarzyło mi się, aby moja była taka, ale tym razem w to trochę wątpiłem. Nie miałem ochoty dłużej odkładać tej rozmowy z nimi. Mój chłopak poradził mi jednak, abym najpierw porozmawiał z mamą i poznał jej punkt widzenia na te sprawy.
Rano następnego dnia po śniadaniu, kiedy Ewa poszła do szkoły, a ja nie miałem porannych zajęć, zdecydowałem się na ten krok. Usiadłem przy stole w kuchni.
- Mamo chciałbym z tobą porozmawiać, a raczej o coś zapytać.
- Pytaj – również usiadła.
- Ja wiem co sądzi o tym tata, ale nie znam jeszcze twojego zdania na ten temat – zacząłem ostrożnie. Ręce mi się trzęsły – Co sądzisz o homoseksualistach?
Mama chwile patrzyła na mnie. Przełknąłem ślinę.
- Szczerze?
- Tak, tylko prawda mnie interesuje.
- W mojej pracy mój szef jest gejem. Bardzo otwartym do tego i nie przeszkadza mi to. Nie mam nic przeciw homoseksualistom i uważam, że każdy ma prawo kochać.
Jej odpowiedź wniosła nadzieję do mojego serca. Ale inaczej się traktuje kogoś takiego obcego,a inaczej bliską osobę. Zadałem kolejne pytanie.
- Co byś powiedziała na to, załóżmy teoretycznie – wolałem wybadać najpierw grunt zanim powiem prawdę – jakby twój syn był gejem?
Mama oparła łokcie na stole i westchnęła.
- Nie ma co owijać w bawełnę. Domyślam się, że jesteś gejem.
- Co... od...jjjj...jak dawna wiesz?
- Od czasu kolacji na której była Ania.
- Powiedziała ci coś?
- To ona wie?
- Tak. Skąd ty wiesz?
- Wtedy na słowa ojca zareagowałeś ostro. Widziałam jak ciebie to boli. Traktowałeś to bardzo osobiście. On tego nie widział, ale ja znam cię bardzo dobrze. Teraz mnie upewniłeś w moich przypuszczeniach. Marzenia o synowej muszę wyrzucić do kosza i zacząć myśleć o tym, żebyś miał dobrego chłopaka.
- Nie masz nic przeciw.... - głos mi się załamał. Wstała i objęła mnie.
- Nie, kocham cię. Jesteś moim synem. Dla mnie ważne, żebyś był szczęśliwym i dobrym człowiekiem.
Poczułem ogromną ulgę, moja mama mnie nie odepchnęła, nie zwyzywała, ona mnie nadal kochała.
- Chcę powiedzieć o tym tacie.
Odsunęła się ode mnie.
- To nie jest dobry pomysł.
- Mamo muszę. Wiem jak zareaguje, ale duszę to w sobie od pewnego czasu i nie jest mi z tym dobrze. Może nie będzie źle.
- Mam taką nadzieję.
Podjąłem decyzję i już jej nie zmienię. Dziś czekał mnie trudny wieczór. Na uczelni odnalazłem Artura w hali do siatkówki. Właśnie grał, więc usiadłem sobie na ławeczce i cierpliwie czekałem. Po dziesięciu minutach mój skarb usiadł obok mnie.
- Rozmawiałem z mamą.
- I jak poszło?
- Wspaniale – uśmiechnąłem się zadowolony.
- Cieszę się.
- Dzisiaj wyznam prawdę tacie. Rodzice mają wolne, ja też mam dziś na uczelni luz i nie będę tu siedział do późna to dobra okazja.
- Chcę być przy tej rozmowie – popatrzył na mnie – chcę ci dodać otuchy i żebyś wiedział, że nie jesteś sam. Zgoda?
- Oczywiście. - uśmiechnąłem się.
- A teraz zmykaj, bo mnie rozpraszasz – ściszył głos do szeptu.
- Już mnie nie ma.

Wieczór nadszedł szybko, zbyt szybko. Powoli tchórzyłem, ale kiedy przyszedł Artur wszystko wydało mi się łatwiejsze. Mając go u boku mogłem przenosić góry.
Siedzieliśmy wszyscy w pokoju oglądając jakiś nudny film.
- Słyszałem, że chcesz ze mną porozmawiać – zwróci się do mnie tata.
Raz kozie śmierć.
- Pamiętasz naszą kłótnię o homoseksualizmie kiedy była ciocia Ania?
- Znów chcesz poruszać ten temat?
- Tak, bo łączy się on z tym co chce ci powiedzieć - wstałem z kanapy - wolę to sam zrobić zanim przypadkiem coś zobaczysz lub usłyszysz.
- Brzmi poważnie, ale co to ma wspólnego z tamtą sprawą? - również wstał i podszedł do mnie. Nagle odwaga mnie opuściła. Spojrzałem na Artura, uśmiechnął się. Ponownie mój wzrok powrócił do ojca.
- Pamiętasz co mówiłeś o synu pedale?
- Synku może porozmawiasz o tym kiedy indziej.
- Nie mamo, dziś, albo nigdy. Tato wiedz, że ja nadal jestem takim człowiekiem jakiego znasz. I nadal twoim synem i chcę nim pozostać. Cokolwiek ci teraz powiem nie zmieni tego jaki jestem – mów Piotr nie kręć w kółko o tym samym – nie chcę, abyś się mnie wyrzekł.
- Dlaczego miałbym to zrobić?
- Jestem gejem tato – usłyszałem jak siostrze wypada gazeta z rąk, którą zacięcie przeglądała. Twarz ojca zastygła bez wyrazu, ale prawa brew zaczęła nerwowo drgać co było oznaką jego zdenerwowania.
- Jeżeli mówisz mi to, aby sprawdzić moją reakcję...
- Tato jestem pedałem! Lubię facetów od zawsze.
Widziałem wyraz twarzy ojca to jak zmienia się we wściekły, a prawa pięść unosi się do góry. Przymknąłem oczy oczekując ciosu, który nie nastąpił. Otworzyłem je po chwili i zobaczyłem jak Artur trzyma mocno rękę mojego ojca w nadgarstku.
- Nie uderzy go pan!
- Kim ty jesteś, że pozwalasz sobie na mnie krzyczeć?
- Jestem jego chłopakiem.
Do oczu ojca wstąpiło najpierw niedowierzanie, a potem nienawiść.
- Ty też?
- Tak jestem gejem i kocham pańskiego syna.
- Puść mnie, bo nie ręczę za siebie.
- Nie boję się pana. Potrafię się obronić i Piotr również – Artur powoli wypuścił nadgarstek mego ojca.
- A twoi rodzice co na to?
- Moi rodzice mnie kochają.
- Jesteście zboczeni. Powinniście się leczyć!
- Tato jestem twoim synem!
- Nie, już nim nie jesteś! Masz wynieść się z tego domu natychmiast!
Usłyszałem płacz mamy. Siostra zerwała się z kanapy.
- Nie pozwolę mu odejść! Odejdę z nim tato.
- Nie wtrącaj się gówniaro. Marsz do pokoju!
- Idź siostrzyczko. Poradzę sobie – czułem gulę w gardle, która mnie dławiła – nie zabijemy się tylko kulturalnie porozmawiamy. Prawda tato?
- Po coś ty się urodził – ojciec wbijał mi nóż w serce – po to, aby dawać dupy? Czym ja sobie zasłużyłem na takiego syna. Wynoś się z mego domu!
- Co cię obchodzi co robię w łóżku?! Tylko to się dla ciebie liczy?
Ojciec ostatni raz popatrzył na mnie i wyszedł z pokoju.
-T ato! - z oczu popłynęły mi łzy – tato!
Mama podeszła do mnie.
- Powinnam była cię powstrzymać przed tym. On miał dziś zły dzień, a taka wiadomość w takiej sytuacji...
- Mamo on jest chory. Czy zły dzień czy nie i tak by mnie wywalił z domu.
- On tak nie myśli daj mu czas na uspokojenie się. Porozmawiam z nim.
- Jaki czas? Wszyscy mnie oto proszą,a ja mam dość.
Poczułem dłonie Artura na swoich ramionach.
- Chodź zabiorę cię do domu moich rodziców.
- Nie – płakałem.

3 komentarze:

  1. Buu czemu nikt nie komentuje tego? To jest super. Nie rozumiem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Matki ehh może to stereotypowe, ale one lepiej przyjmują do wiadomości takie wieści. Ojcowie zawsze wybuchają ;-;
    Biedny Piotruś.

    OdpowiedzUsuń
  3. Az razem z Piotrkiem stresowalam sie tym co ojciec powie xD. No coz przynajmniej kobiety w jego rodzinie rozumieja.

    OdpowiedzUsuń