sobota, 13 sierpnia 2011

Niemożliwa miłość - rozdział 16

Obudziło mnie lekkie drapanie za uchem.
- Nie śpisz już? - zapytałem Artura, kładąc wygodniej głowę w zagłębieni jego ramienia.
- Nie. Pora wstawać.
- Dziś sobota. Ja nie mam zajęć.
- Ja niestety mam i to jest okrutne.
- Musisz na nie iść?
- Na nie, nie muszę, ale na trening tak.
- Przecież miałeś go wczoraj.
- W czerwcu mamy mecz. Trener nam nie popuści do tego dnia. Pragnie zdobyć puchar i mu odbija.
- Wykończy was.
Rozmowę przerwało pukanie do drzwi.
- Chłopcy zejdźcie na śniadanie – usłyszeliśmy głos matki bruneta dochodzący zza zamkniętych drzwi.
- Za kilka minut zejdziemy, dzięki.
- Masz fajną mamę – wstałem z niechęcią z łóżka i zacząłem się ubierać.
- Ty też – Artur poszedł w moje ślady.
- Tak ona mnie będzie kochać, bez względu na to kim będę. Nie to co ojciec, który mnie potępia. - posmutniałem.
- Ej, ej on cię nie potępia. Musi to tylko przełknąć. Przeżył szok i na pewno jak się uspokoi, przemyśli sobie wszystko i będzie dobrze. - cmoknął mnie lekko w usta – chodźmy na to śniadanie.
- A co będzie jak nie będę mógł wrócić do domu?
- Moi rodzice chętnie cię przygarną.
Po dość przyjemnym i smacznym śniadaniu. Cały w nerwach postanowiłem wrócić do domu. Chciałem po cichu pójść do swojego pokoju, ale z kuchni wyszła zatroskana mama.
- Synku jak się czujesz?
- Jakby mnie ktoś mocno wdeptał w ziemię, a potem jeszcze przejechał po mnie walcem – mama skrzywiła się na ten mój makabryczny opis. Co mogłem jednak na to poradzić. Tak się właśnie czułem – Czy on jest w domu?
- Tak jest na górze.
- Pewnie nadal mną gardzi?
- Nie odzywa się do mnie. Zamknął się u siebie w gabinecie i tak siedzi od wczoraj. Powiedz mi czy Artur jest dla ciebie dobry?
- Jest wspaniały, jest moim oparciem. Gdyby nie on nie wiem czy poradził bym sobie z wczorajszą sytuacją. Wybacz mi, że wcześniej nic ci nie powiedziałem.
- Co on tu robi! - złowrogi głos ojca doszedł do nas od strony schodów. - Mówiłem, żeby się stąd wyniósł.
- Tato nie rób mi tego.
- Milcz! Nie rozumiem jak mogłem spłodzić kogoś takiego!
- A ty myślisz, że kim jesteś?! Jesteś takim wspaniałym, nienagannym, wielkim dyrektorem działu kredytowego w naszym banku, który nie może przełknąć tego, że z jego nieskazitelnego nasienia narodził się syn który lubi facetów! Jak możesz tak mnie traktować?! Wiesz co czuję, kiedy słyszę jad w twoim głosie?! Do licha jestem twoim synem!!! A nie sorry już nim nie jestem!!! - krzyczałem coraz głośniej – Może i dobrze. Po co mi taki nietolerancyjny ojciec! Co cię obchodzi kto z kim sypia i jaką preferuje płeć!!! W życiu nie to się liczy!!! Powinno cię obchodzić to czy jestem szczęśliwy!!! I wiesz co, nie jestem, bo ty to niszczysz! Dopiero w ramionach Artura czuję, że żyję, że świat może być piękny i pojawia się nadzieja na zaakceptowanie mnie takiego jakim jestem. Ale jak mam szukać akceptacji u obcych jak w domu jej nie znajduję u ciebie!!! Przez ciebie czuję się jakbym był nic nie wart. Jak śmieć, którego się chcesz pozbyć z domu, aby go nie zabrudził!!! Chcesz żebym się stąd wyniósł? Proszę bardzo już mnie nie zobaczysz! Nienawidzę cię tato, NIENAWIDZĘ! - popatrzawszy na matkę wyszeptałem łamiącym się głosem – wybacz mi mamo, kocham cię.
Odwróciłem się w stronę drzwi z nadzieją, że ojciec nie pozwoli mi odejść, ale nie zatrzymał mnie. Usłyszałem płacz matki i wybiegłem z domu. Biegłem co sił w nogach, aż dotarłem do mojego jedynego miejsca w które zawsze wracałem w chwilach smutku. Mojego ukochanego, niewielkiego parku. Zapomnianego chyba przez ludzi odkąd obok otwarli nowe centrum handlowe. Teraz tam wszyscy spędzali czas w hałasie maszyn do gry, ludzkim gwarze, kupując, bawiąc się, jedząc. Ja zawsze wolałem ciszę i spokój. Usiadłem na trawie i oparłem głowę o drzewo. Byłem cały roztrzęsiony, ale o dziwo nie płakałem. Nie będę przez tego chama płakał, co to to nie. Nie przez niego. Przez moment jednak żałowałem tego kim jestem. Dlaczego nie jestem normalnym chłopakiem kochającym dziewczyny? Co ja zrobiłem, że urodziłem się taki? Czym sobie sobie zasłużyłem na odrzucenie? Wszystko było by łatwiejsze gdybym nie był gejem. Może gdybym spróbował z dziewczyną... O czym ja myślę, nie ciągnęło mnie do nich. Myśl o pocałunku odrzucała mnie. Jak mógłbym się z jakąś kochać, myśląc w tym czasie o facecie. Nie mogłem żadnej skrzywdzić. Mogły być koleżankami, ale nikim więcej. Westchnąłem głęboko. Zmrużyłem oczy. Wiem kim jestem i czego chcę, ale wciąż powraca to pytanie do mnie. Dlaczego jestem inny? I odpowiedź znalazłem bardzo szybko. Nie mógł bym wtedy być z nim. Nie mógł bym zatapiać się wtedy w głębi tych czarnych oczu, które teraz z czułością patrzyły na mnie. Zaraz, patrzyły na mnie? Otworzyłem oczy szerzej.
- Artur. Co tu robisz?
- Wiedziałem, że tu będziesz – usiadł obok mnie – twoja mama zadzwoniła do mnie i powiedziała co się stało, więc zerwałem się z treningu i postanowiłem cię odnaleźć.
- Jak to zerwałeś się? – spojrzałem na niego – będziesz miał kłopoty.
- Trener jest spoko kolesiem, także pozwolił mi się zerwać. Nie mógł bym skupić się na grze myśląc co się z tobą dzieje. Chodź pójdziemy do domu.
- Nie mam domu – wstałem.
- Masz. - mój chłopak stanął obok mnie – Mam pewien pomysł, ale o tym muszę porozmawiać ze swoim ojcem. Chodź.
Spacerkiem ruszyliśmy w stronę parkingu na którym zostawił swoje auto.
- Jaki masz plan?
- Chcę, aby mój ojciec spotkał się z twoim i z nim porozmawiał. Wytłumaczył, że mieć syna geja to nic złego. No i takie tam. Pogadać szczerze jak facet z facetem. On wie jak rozmawiać z takimi ludźmi jak twój tata.
- Nie uda się.
- Ojciec cię kocha, ale potrzebuje wsparcia i poczucia, że sam nie zostanie odrzucony przez ludzi. Myślę, że mój ojciec wytłumaczy mu pewne sprawy. Uwierz on bywa bardzo przekonujący.

Kiedy byliśmy już w domu Artura, wziąłem prysznic i ubrałem się w ubranie mojego chłopaka. On w tym czasie rozmawiał ze swoim ojcem. Uczesałem włosy i wyszedłem z łazienki. Usiadłem na parapecie. Przez okno widziałem mój dom, który tak kochałem. Bardzo chciałem tam wrócić. Drzwi się otworzyły i do pokoju wszedł uśmiechnięty Artur.
- Załatwione w tej chwili mój tata umawia się na pogawędkę z twoim.
Zeskoczyłem z parapetu i uwiesiłem się na szyi chłopaka.
- Cieszę się, że mam ciebie – wpiłem mu się namiętnie w usta, a po chwili mocno w niego wtuliłem.

Oczekiwanie na wynik rozmowy naszych ojców trwało kilka godzin. Obaj pojechali na ryby, aby w spokoju porozmawiać. Czas dłużył się nie miłosiernie. Siedziałem w kuchni z Arturem i jego mamą. Milczałem, oni też. Wszyscy myślami byliśmy przy wyniku spotkania. Na dworze panował mrok, kiedy pod dom podjechał samochód. Zdenerwowanie wzrosło, kiedy kuchennymi drzwiami do domu wszedł pan Drawski.
- I tato jak poszło?
- A jak miało pójść?! – krzyknąłem – nie ma go tu. Wiedziałem, że nie da się przekonać do czegoś co odrzuca.
- Piotr spokojnie – ojciec Artura oparł się o szafkę – twój ojciec mnie wysłuchał nad wyraz spokojnie. Przyznam, że nie spodziewałem się tego. Myślę, że nie jest tak źle jak sądzisz. Chyba coś do niego dotarło, ale potrzebuje jeszcze czasu na poukładanie sobie wszystkiego.
- Jak długo to potrwa, dzień, miesiąc?
- Być może nie tak długo jak sądzisz. - podszedł do mnie i położył rękę na moim ramieniu – nie martw się będzie dobrze.

- Będzie dobrze, oby, chcę żyć w spokoju – wtuliłem się mocniej w Artura. Leżeliśmy w jego łóżku, przykryci kołdrą. Brunet głaskał mnie po plecach. - Czemu nic nie mówisz?
- Myślę o nas. Chciałbym być zawsze z tobą skarbie.
- Wiesz, dziś w parku naszły mnie głupie myśli i zacząłem żałować tego, że jestem gejem. Jednak w momencie, kiedy ty się pojawiłeś głupie pytania zniknęły i pozostała tylko świadomość tego jak bardzo cię kocham i że być innym to nic złego. Cieszę się z tego jaki jestem, bo mogę być teraz z tobą. I chcę być z tobą. - podniosłem głowę i popatrzyłem na niego - To może głupie, ale chciałbym się z tobą zestarzeć.
- To romantyczne, kochanie.
Uśmiechnąłem się i ponownie wtuliłem w niego. Zasnąłem z nadzieją na lepsze jutro.

Po skończonym śniadaniu Artur i ja usiedliśmy na kanapie.
- To co chcesz oglądać? - zapytał Artur, który w ręku trzymał kilka płyt z filmami – Może coś z klasyki – usłyszeliśmy dzwonek do drzwi – a może jakiś horror, żebyś się do mnie tulił ze strachu.
- Tulić to ja się mogę i bez tego – to mówiąc usiadłem mu na kolanach i go objąłem.
Ciche kaszlnięcie zwróciło naszą uwagę i popatrzyliśmy w stronę drzwi. Stał w nich we własnej osobie mój...
- Tata? - widząc jak bardzo jest skrępowany naszym widokiem wstałem z kolan bruneta.
- Posłuchaj synu... Kilka godzin to za mało, abym wszystko zrozumiał, ale dotarło do mnie jak się zachowałem. To co wczoraj rano powiedziałeś i potem zrobił to Andrzej... Cholera nie chcę cię stracić synu. Przestraszam za moje gówniarskie zachowanie. Jestem głupi, ale postaram się walczyć z moją gorszą naturą. Żałuję wszystkiego co powiedziałem. Proszę wróć do domu.
- Tato ja ciebie nie nienawidzę.
- Wiem synu. - podszedł do mnie i mnie objął. Ojciec, który nigdy nie okazywał swoich uczuć, objął mnie.
- Chodźmy już do domu tato – popatrzyłem na niego potem na Artura, który się uśmiechał.
- Idź. Film obejrzymy innym razem. Jak będziemy mogli.
Mój tata podszedł do niego i podał mu rękę. Brunet wstał i z lekkim wahaniem ją uścisnął.
- Wpadaj, do nas kiedy chcesz. Chcę, aby mój syn był szczęśliwy.
O tak to zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe? Sam w to ledwo uwierzyłem, ale jednak to prawda. Mój tata nie ma nic przeciw temu, aby Artur mnie odwiedzał. Kilka godzin, rozmów tak zmieniło mego ojca? Hm. Gdyby był taki okrutny jak myślałem nie zmienił by swego postępowania. Jednak na moją korzyść był dobrym człowiekiem, tylko pełnym strachu i obaw. Wróciliśmy do domu. Kolejne trudne dni miałem za sobą.

1 komentarz:

  1. Dobrze, że ojciec ich tak szybko zaakceptował, ale liczyłam największe problemy z tym związane. Na razie wszystko jest kolorowe, są minimalne rozterki, ale liczyłam na coś więcej.
    Ale na pierwsze opowiadanie i tak jest to mistrzostwo świata <3

    OdpowiedzUsuń