sobota, 13 sierpnia 2011

Niemożliwa miłość - rozdział 19

Artura nie widziałem od tamtego dnia w szpitalu. Były chwile, że żałowałem tego co mu powiedziałem. Przecież chciałem z nim być i tylko z nim. Rodzicom powiedziałem o rozstaniu, nie wyjawiłem tylko przyczyny tego. Po wyjściu ze szpitala po domu snułem się jak duch. Nie chciałem jeść, pić nawet spać. We śnie przychodziły sny, piękne sny, jakby nic się nie stało. Razem z brunetem ułożyliśmy sobie życie. Bardzo kochaliśmy się, byliśmy szczęśliwi. Kiedy się budziłem rzeczywistość wracała i tęsknota za nim była coraz większa.
Po tygodniu od wypadku wróciłem na uczelnię. Miałem wrażenie, ze wszyscy na mnie patrzą, kiedy szedłem przez dziedziniec, a potem korytarzami kierując się do biblioteki.
- Pedał.
Usłyszałem za plecami. Tchórze w oczy tego powiedzieć nie potrafią. Nazywajcie mnie jak chcecie, to nic w porównaniu do tego co czuję. Wasze słowa nie robią mi krzywdy.
- Hej fajnie, ze już jesteś – Monika znalazła się obok mnie – to dokąd idziemy?
- Ja idę do biblioteki. Muszę w końcu oddać te książki.
- Ja też tam idę.
- Monia posłuchaj, nie musisz mnie pilnować. Nic mi nie jest. Jestem już dużym chłopcem.
- Wiem jak ja się czułam po rozstaniu z Michałem.
- Przeżyłaś ja też dam radę – stanąłem jak wryty widząc Artura, który dość ostro dyskutował ze swoim trenerem przy drzwiach do biblioteki.
- On też cierpi.
- Wiem.
- Jesteś pewien, ze dobrze zrobiłeś?
- Co do tego nie mam wątpliwości. Może bywają momenty... - westchnąłem – Nie chciałem, aby to się skończyło.
Trener machnął ręką i odszedł wściekły. Artur odwrócił się w naszą stronę. Chwilę patrzyliśmy na siebie. Wyglądał jak siedem nieszczęść. Rozczochrane włosy, kilkudniowy zarost, przygarbiona postawa. Ruszył w naszą stronę.
- Cześć – powiedział kiedy przechodził obok i oddalił się od nas.
Przymknąłem oczy i wziąłem głęboki oddech.
- Dobrze się czujesz?
- Chyba nie – oparłem się o ścianę – widziałem go pierwszy raz od kiedy...
- Przykro mi, że obaj tak się męczycie. Może by...
- To nie ma sensu.
- Kochacie się.
Nie chciałem jej dłużej słuchać. Ruszyłem do biblioteki. Wezmę jeszcze kilka książek i będę czytał i nie myślał.

Tak nie będę myślał, robię to cały czas. On ciągle siedzi mi w głowie. Kiedy mijamy się na korytarzu patrzy na mnie jak zbity pies. Nie odzywamy się do siebie. Niedługo wakacje i nie będę musiał go widywać. Oszukuję sam siebie. Chcę go widzieć, rozmawiać z nim.
Odłożyłem książkę. Ponownie siedziałem na trawie w parku. Po kilku dniach na uczelni z powodu mojej orientacji problemów nie miałem. No może -poza wyzwiskami od paru debili. Nie reagowałem na zaczepki i w końcu nawet oni dali sobie spokój. Nie rozumiałem czego bał się Artur.
Z oddali zobaczyłem Kamila, który kierował się w moją stronę. On wtedy widział ten pocałunek.
- Mogę się dosiąść?
- Proszę.
Usiadł obok mnie.
- Ostatnio ciągle widzę cię z książką w ręku.
- Muszę zająć czymś głowę.
Nastała chwila niezręcznej ciszy podczas której Kamil chyba się denerwował.
- Jesteś gejem? – zapytał.
- A co zrobisz jeżeli powiem, że tak.
- Nic nie zrobię, spoko. Ja tylko... Wtedy na korytarzu... Bartek i Mateusz byli ślepi, ale... ty i Artur... wy się naprawdę całowaliście.
- I co?
- No – podrapał się po karku – bo jeżeli on nie miał nic przeciw temu, a wiem, że tak było to potem bardzo źle cię potraktował – popatrzył na mnie. Odwróciłem głowę i posmutniałem.
- O co ci chodzi?
- Od tamtej pory on bardzo się zmienił. Jest agresywny, zawala treningi, wczoraj mieliśmy mecz i przegraliśmy, bo Artur nic z siebie nie dał, a nas obwiniał za wszystko i kłócił się ze wszystkimi. Nie można grać jak zgrana drużyna przez niego rozlatuje się.
- Nadal nie wiem po co mi to mówisz.
- Cholera czy on jest gejem i jesteście razem?
Popatrzyłem na niego zdziwiony. Detektyw się znalazł.
- Sam go oto zapytaj.
- Nie zbliżam się do niego, bo to chodząca bomba. Ty mi to powiedz.
- Dlaczego miałbym ci cokolwiek o nim mówić?
- Bo sądzę, że nim jest. Właściwie od dawna to czułem, ale nie jestem pewny. Poza tym byliście ze sobą bardzo blisko w ostatnim czasie.
- Nie wolno ci o tym nikomu powiedzieć – wycedziłem przez zęby.
- Ja tylko chcę wiedzieć dlaczego wygląda jakby cały świat mu się zawalił na głowę i niszczy naszą wielomiesięczną pracę.
- Tak byliśmy razem, ale zostawiłem go – opowiedziałem mu skrótowo dlaczego. Czułem, że Kamilowi mogę zaufać.
- Więc jednak się nie myliłem.
- Po co ja ci to wszystko mówię.
- Bo wyglądam sympatycznie i wzbudzam zaufanie?
Nagle coś do mnie dotarło.
- Jak to od dawna czułeś?
- To się nazywa gej radar. Po prostu czułem.
- Radar?
- Nie wiesz? Geje tak mają wyczuwają się.
- Chyba nie u wszystkich to działa. Ja nie czułem nic takiego... - nagle coś do mnie dotarło - zaraz, zaraz, to znaczy, że ty? - spojrzałem mu w oczy.
- Tak jestem gejem i jesteś pierwszą osobą z uczelni której to mówię.
Przez chwilę nie wiedziałem co powiedzieć. Kompletnie mnie zamurowało. Gapiłem się na niego.
- Ale...
Wtedy on zaczął mówić. Opowiedział mi, że od zawsze wiedział kim jest. Nigdy nie był z dziewczyną. Nigdy nie udawał jak Artur. Nic nie mówił, bo nikt oto nie pytał. Nie interesowało to nikogo czy z kimś się spotyka. Nie wyznał ludziom z uczelni kim jest, bo nie wiedział takiej potrzeby. Może też trochę obawiał się wyrzucenia z drużyny, ale nic poza tym. Kumplował się z tymi facetami, ale ich zdanie się dla niego nie liczyło. Miał przyjaciół spoza uczelni. Nie był sam. Od pięciu lat był też szczęśliwie zakochany. A mówią, że geje skaczą z kwiatka na kwiatek. Może niektórzy, ale ci co znajdą swoją połowę chcą tylko z nią być. Mieszkał z nim od czasu jak rodzice wyrzucili go z domu. Odciął się od nich całkowicie. Wiedział, że go nie przyjmą z powrotem. W tym momencie cieszyłem się, że mam takich rodziców jakich mam.
Podczas całego monologu Kamila ja byłem w szoku. Dopiero pod koniec zacząłem z nim rozmawiać. Fajny był z niego chłopak i tym bardziej dziwiłem się temu, że zadaje się z takimi bałwanami. W sumie Artur też to robił więc nie mnie to oceniać.
- Wiesz Kamil, dzięki za szczerość. Od dawna z nikim mi się tak swobodnie nie rozmawiało – to prawda często gadałem z Moniką, ale chyba potrzebowałem męskiej rozmowy. Z kimś nie związanym w żaden sposób ze mną.
- Mnie też było miło. Nadal jednak mnie dręczy Artur. Co powiesz na to, abym mu wyznał kim jestem? Może by mu było łatwiej gdyby wiedział, że w drużynie nie jest sam.
- Odważysz się do niego podejść?
- On chyba również musi z kimś pogadać. Dobra spadam. Trzymaj się. Będzie dobrze.
Nie, nie będzie dobrze.


Zachód słońca z mojego pokoju wyglądał bajecznie. Po powrocie do domu wziąłem długa kąpiel i usiadłem w szlafroku na parapecie. Po kilku minutach usłyszałem pukanie do drzwi.
- Proszę.
Do pokoju weszła mama.
- Kochanie zaraz będzie kolacja. Proszę cię zejdź na dół i zjedz coś.
- Nie jestem głodny.
- Ostatnio ciągle tak mówisz. Zejdziesz?
Nie doczekała się odpowiedzi. Westchnęła i wyszła z pokoju.
Ty draniu co teraz robisz? Cierpisz? Dobrze ci beze mnie? Nie sądzę, nie wyglądasz na szczęśliwego, kiedy widuję cię przelotnie, przez krótką chwilę na korytarzu. Ukryłem twarz w dłoniach. Mam mętlik w głowie. Za dużo myślę. Cholera by to wzięła.

2 komentarze:

  1. No ciekawe jak się to potoczy z tym kolegą...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że Artur cierpi, tylko żal mi tak strasznie Piotrusia <3
    Nie martw się chłopie, tego kwiatu aż pół światu.
    A Kamil to spoko gość, lubię go bardzo ^^

    OdpowiedzUsuń