sobota, 13 sierpnia 2011

Niemożliwa miłość - rozdział 20

Głośny huk pochodzący z dołu prawie zerwał mnie na równe nogi z łóżka. Spojrzałem na zegarek była godzina trzynasta. Tak długo spałem? Możliwe zasnąłem dopiero nad ranem. Wstałem, założyłem szlafrok i zbiegłem na parter. W kuchni zastałem ojca i siostrę ścierających z płytek coś co chyba miało być dzisiejszym obiadem. Oparłem się o framugę w drzwiach, ręce zakładając na piersi. Miałem ochotę wybuchnąć śmiechem, ale powstrzymałem się.
- Co tu się stało?
- Mama jest w pracy do osiemnastej i postanowiliśmy z tatą ugotować obiad. Tylko, że chyba nic z tego nie wyjdzie – powiedziała Ewa zbierając resztki marchewki i wyrzucając je do odpowiedniego pojemnika – Chciałam postawić garnek z zupą na kuchence na dużym palniku. Niestety tata postawił tam już ziemniaki czego nie zauważyłam i tak jakoś wyszło, że nagle oba garnki poleciały na podłogę zostawiając to pobojowisko – zrobiła minę cierpiętnika.
- Gdzie kucharek sześć tam nie ma co jeść. Może nie powinniście się razem zabierać za gotowanie? Zamówię pizzę.
- Dobry pomysł - przyznał tata.
Wyszedłem z kuchni do przedpokoju i wykręciłem numer pobliskiej pizzerii. Mama była by zła z takiej wersji obiadu, ale to była wyjątkowa sytuacja. Rodzinka była głodna. Zamówiłem dwie pizze i poszedłem do pokoju wziąć prysznic i ubrać się. Dziś czułem się o wiele lepiej. Wyspałem się, snów nie miałem. Humor nieświadomie poprawiła mi rodzinka. Na dworze słonce przygrzewało.
Założyłem wiec krótkie szare szorty, które odsłaniały moje długie nogi, do tego wybrałem siatkowy podkoszulek na ramiączkach tego samego koloru. Uczesałem moje nieposkromione włosy, i zszedłem na dół. Zajrzałem do kuchni.
- Idę na spacer – oznajmiłem.
- Przywieźli pizze, nie zjesz chociażby kawałka? - zapytał tata.
- Zostawcie mi coś. Zjem jak wrócę.
- Ej braciszku, świetnie wyglądasz.
Uśmiechnąłem się tylko do niej, nic nie mówiąc.
W przedpokoju założyłem buty i ledwie przekroczyłem próg domu zadzwoniła moja komórka. Wyjąłem ją z kieszeni i spojrzałem na wyświetlacz. Serce mi prawie stanęło. Zawahałem się chwilę, ale w końcu nacisnąłem zielony przycisk. Przecież tak bardzo chciałem znów usłyszeć ten głos.
- Halo – mój głos był cichy i lekko zadrżał.
- To ja – głos Artura był neutralny.
- Wiem.
- Chcę się z tobą spotkać.
- Jestem zajęty.
- To ważne. Jestem u rodziców, mogę przyjść do ciebie? Musimy pogadać i to zaraz – teraz ton jego głosu się zmienił, taki jakby mówił, że nie wolno mu się sprzeciwić. Coś ścisnęło mnie w żołądku.
- To może ja przyjdę do ciebie – odezwałem się po chwili namysłu.
- Czekam – powiedział i się rozłączył.
Z mocno bijącym sercem skierowałem się w stronę domu bruneta. Żałowałem, że droga mija tak szybko. Ledwie otworzyłem furtkę w drzwiach frontowych pojawił się Artur.
- Chodź do środka – powiedział i skierował się do wnętrza domu. Wziąłem głębszy oddech i wszedłem do środka. Znalazłem go w dziennym pokoju. Miał na sobie czarne jeansy i kremową koszulę zapiętą tylko na jeden guzik u samego dołu. Wyglądał tak seksownie, że miałem ochotę się na niego rzucić. Chciałem go całować, dotykać, pieścić jego ciało. Potrząsnąłem głową, aby rozwiać te niegrzeczne myśli, bo zacząłem się rozpalać, a tego nie chciałem.
- Ch...chciałeś o czymś porozmawiać.
- Dlaczego mu powiedziałeś?
- Komu o czym?
- Rozmawiałem dziś z Kamilem.
Teraz już wiedziałem o co chodzi.
- Sam się domyślił.
- A ty musiałeś to potwierdzić? - popatrzył na mnie z bólem w oczach – a jak on komuś powie?
- A powie?
- Mówił, że nie w końcu sam jest homo.
- Kamil jest spoko facetem.
- Czemu nie zaprzeczyłeś?
- Ślepy nie był, doskonale widział co się stało na tym pieprzonym korytarzu. I może w końcu chciałem komuś o tym powiedzieć.
-Mów o sobie nie o mnie!
- Mówiłem o sobie. O tym co czuję i dlaczego. Chciałem z kimś pogadać, zwierzyć się komuś. Może właśnie z facetem, z gejem, z kimś kto rozumie. Monika się do tego nie nadawała. Jest dziewczyną. Trafiło na Kamila. Jest mądry i dużo wcześniej wiedział, że jesteś gejem i nie krzycz na mnie.
- To mi też powiedział. Nie wiem czy to dobrze czy źle, że on wie. Jak się przypadkiem wygada? Sam mi wyznał, że jemu nie zależy na ukrywaniu się, samo tak wychodzi. Jak by ktoś zapytał zwyczajnie by się przyznał. Czym więcej ludzi wie... - ukrył twarz w dłoniach.
- O mnie wiedzą i jest ok. Nikt mnie nie dręczy, nie wyzywa, są obojętni. I nie mów, że to oni są problemem ty sam je sobie robisz. Wstydzisz się tego, że chcesz być z facetem w łóżku i w życiu. Wstydzisz się siebie!
- Teraz ty na mnie krzyczysz.
- Twoje ukrywanie się rozbiło nasz związek i naszą przyjaźń.
- Ty to zrobiłeś.
- Uderzyłeś mnie. W tamtej chwili byłem dla ciebie nikim.
- Coś mnie opętało. Przepraszam nie chciałem. I nigdy nie byłeś dla mnie nikim. Zawsze byłeś bardzo ważny. Źle zrobiłem. Miałeś prawo mnie zostawić – jego oczy były takie smutne.
- Wiesz dlaczego naprawdę to zrobiłem? Miałem w tamtej chwili nadzieję, że jak tak bardzo mnie kochasz to... to strach przed utratą mnie będzie silniejszy i... w końcu się ujawnisz. Zadałem ci tyle bólu, aby coś w tobie obudzić. Jednak teraz z każdym dniem zastanawiam się czy twoja miłość do mnie była na tyle silna, bo nadal tkwisz w tym samym miejscu. Zaryzykowałem z tym planem i przegrałem. Wierzyłem, że mnie kochasz tak silnie jak ja ciebie i będziesz w stanie coś z tym zrobić, aby mnie nie stracić. I wiesz jak się czuję z tą wiedzą? Podle, naprawdę podle! Czemu przegrałem, bo z własnej woli sam ciebie od siebie odsunąłem. Każdy dzień i noc to dla mnie istna tortura. Bardzo mi ciebie brakuje – podszedłem do niego, ująłem jego twarz w swoje dłonie i popatrzyłem mu głęboko w oczy – Nawet nie wiesz ile bym dał, aby znów być z tobą. Zrobił bym dla ciebie wszystko. Tylko ja nie chcę się chować, nic złego nie zrobiłem. Jestem pewien tego czego chcę. Chciałem ciebie zmusić do pewnych rzeczy, ale mi się nie udało. Więc nie będę cię zmuszał. Zwłaszcza, że nie jestem pewien twojej miłości – widziałem jak z jego oczu popłynęły łzy. Upadł na kolana i objął mnie mocno kładąc głowę na moim brzuchu.
- Kocham cię, kocham, kocham, kocham – powtarzał te słowa w kółko jak mantrę. Złapałem go za ramiona i podniosłem w górę.
- Nie wystarczająco, bo każesz mnie na wieczne uciekanie przed światem z ukazaniem moich uczuć, choćby przyjaźni.
- Ty też mnie każesz nie pozwalając być z tobą.
- Bo nie chcę, abyś do końca życia udawał kogoś kim nie jesteś. Nie chcę abyś oszukiwał ludzi i nie zmuszaj mnie do tego – bardzo chciałem go przytulić, ale powstrzymałem się ostatnią siłą woli. Odwróciłem się i wyszedłem. Modląc się w duchu by mnie zatrzymał. Wtedy będę twój jakkolwiek zechcesz. Nie pozwól mi odejść. Jednak to nie nastąpiło, ale sam byłem sobie winien. Też bym nie chciał być z sobą, byłem draniem nie gorszym od niego. Otarłem zabłąkaną łzę i pobiegłem do domu.

- Ej młody pizza czeka na ciebie w lodówce. Odgrzej sobie ja muszę sprzątać – rzekła siostra jak tylko wszedłem do przedpokoju.
- Już nie mam na nią ochoty.
- Przecież dzisiaj nic jeszcze nie jadłeś.
Popatrzyłem na nią smutno.
- Widziałeś się z nim? - odłożyła ścierkę, którą myła lustro.
- Tak.
- Wiesz zawsze mogę cię wysłuchać.
- Nie chcę o tym mówić.
- W porządku, ale jakbyś zmienił zdanie wiesz gdzie mnie szukać.
- Dzięki. Poradzę sobie.
Z kuchni wyszedł tata.
- O Piotr dobrze, że już jesteś. Pasowało by skosić na podwórku trawę, ale ja muszę jechać do babci pomóc przy przenoszeniu mebli, zrobił byś to za mnie. Kosiarka jest w garażu.
- Tato ja zajmę się trawą – zdziwiłem się, bo Ewa nienawidziła kosić.
- Spokojnie ja to zrobię. Wole to niż ścierać kurze. - powiedziałem szybko. Chciałem mieć jakieś zajęcie fizyczne, a wyładowanie się na kosiarce i trawie podobało mi się.

- Czy on całkiem oszalał – Monika podeszła do mnie na korytarzu wściekła.
- No mów o co chodzi – poklepałem miejsce obok siebie na parapecie.
- Broniewski chce, abyśmy napisali kilka stron eseju z historii polski z lat 1890-1917. Teraz, kiedy wakacje tuż tuż i książki odkładałam na półkę i przygotowuję się do wyjazdu do tej pracy w Irlandii, to on wymyśla takie rzeczy. Czy on wie ile to zajmie? Będę musiała siedzieć 24 godziny na dobę, aby to napisać. Wyjazd mam za tydzień. Głowa mnie już od tego boli.
- Powinnaś wiedzieć, że Broniewski w ostatniej chili coś może wymyślić.
- Stary dziadyga już dawno powinien iść na emeryturę – nie wierzyłem swoim uszom. Monia się tak nigdy o nikim nie wyrażała. To oznaczało jest jest naprawdę wściekła i zmęczona studiami.
- Tak, a na jego miejsce mógłby przyjść młody, przystojny profesorek.
- No mógłby. Wiedziałabym po co chodzę na historię. Powiedz mi czemu ją wybrałam.
-Bo ją kochasz, masz kręćka na jej punkcie od dziecka – było to dla mnie dziwne, ja historii nienawidziłem.
- Ha to prawda – zeskoczyła z parapetu – dobra spadam. Każda minuta teraz jest zbyt cenna.
Pocałowała mnie w policzek i z nową energią pobiegła do biblioteki. Spojrzałem na zegarek. Dopiero była jedenasta, a ja miałem siedzieć na uczelni do 17 godziny. Kurcze dali by ludziom żyć.

Kamil zaczepił mnie, kiedy po skończonych zajęciach szedłem na parking. Od tamtego razu w parku często ze sobą rozmawialiśmy. W niedzielę byłem nawet u niego i jego partnera na kolacji. Zadzwonił rano i mnie zaprosił. Zgodziłem się chętnie. Mieszkanie mają niewielkie, ale bardzo przytulne. Damian, facet blondaska, ma 28 lat, pracuje jako grafik w jakieś agencji reklamy i jest zabójczo przystojnym szatynem. Miło było w końcu zobaczyć tak kochającą się parę w męskim wydaniu. Po ich gestach, słowach, po tym jak patrzyli na siebie widać było uczucie i szacunek jakim siebie darzyli. Damian jest dla Kamila pierwszym i jedynym mężczyzną. Obaj nie wyobrażają sobie życia bez siebie. Wbrew pozorom nie było mi przykro patrzeć na ich szczęście mając w sobie tyle bólu. Cieszyłem się, że są szczęśliwi. Po sobotnim spotkaniu z Arturem, właśnie u nich odprężyłem się całkowicie. Damian jest wesołym lubiącym żartować facetem. Znawcą francuskich win i dobrej kuchni. Jedzenie sam przygotował i najadłem się za wszystkie czasy. Po kolacji dużo rozmawialiśmy o nich, o mnie. Podnieśli mnie na duchu.
- Nie wszystko jeszcze stracone – powiedział Damian.
Dzięki nim czułem się dziś dobrze.

3 komentarze:

  1. Artur nienawidzę cię. Nie zasługujesz na Piotra. Tchórz z ciebie i nic więcej...
    Chciałabym, żeby Piotr był szczęśliwy, ale z nim tego nie widzę ;-;

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakos nie chce widziec happy endu z Arturem xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakos nie chce widziec happy endu z Arturem xD

    OdpowiedzUsuń