sobota, 13 sierpnia 2011

Niemożliwa miłość - rozdział 3

Weszliśmy do dość przytulnego klubu. To było stałe miejsce spotkań młodzieży z uczelni.  Można było porozmawiać, potańczyć i napić się wyśmienitych drinków w robieniu których tutejszy barman był mistrzem.  W Studzience często bywało masę ludzi, ale tego wieczoru było ich od groma i wszyscy śpiewali Sto lat dla jubilatki. Tak moja przyjaciółka była bardzo popularna. Każdy wiedział kim jest Monika Lasocka. Była śmiałą i radosną dziewczyną. Piękna blondynka o krótkich włosach stała w tej chwili obok baru i uśmiechnięta przyjmowała życzenia.  Czyżby naprawdę znała tu wszystkich? Nagle jej wzrok skierował się w naszą stronę. Uśmiech na jej twarzy zrobił się jeszcze szerszy, o ile to możliwe. Szybko podeszła do nas.
- Nareszcie jesteście moi słodcy - pocałowała nas serdecznie w policzki.
- Wszystkiego najlepszego - obaj równocześnie złożyliśmy jej życzenia.
- Dziękuję. Co tak późno przyszliście?
- Bylibyśmy wcześniej, ale ta laleczka nie mogła się wybrać - Artur wskazał na mnie kciukiem.
Monika wzięła mnie za ręce.
- No i miał rację, bo wygląda zajebiście. Chodźcie weźmiemy jakieś drinki i siądziemy przy tamtym stoliku w rogu. Na dzisiejszy wieczór jest mój, więc nikt nam nie przeszkodzi.
Wzięła nas obu pod ręce i poprowadziła do baru.
- Monia ty znasz tych wszystkich ludzi?
- Połowę, a ta druga połowa przyszła... no sam wiesz jak to jest.
Tak wiedziałem. Znajomi zapraszają znajomych i... sami wiecie.
Zamówiłem drinka i usiadłem z Monią przy stoliku. Jak szliśmy do baru Artur jej się wyrwał i gdzieś poszedł. Lubiłem jak był obok i dziwnie się poczułem, kiedy zniknął mi z zasięgu wzroku.
- Stęskniłam się za Tobą Piotrusiu. Cieszę się, że udało się mi się dzisiaj wrócić. Co to za imprezka urodzinowa bez solenizantki.
- Jak zdrowie twojej babci? Wyjechałaś po to, aby się nią zająć.
- Z babcią już jest dobrze. Wczoraj przyjechała mama i się będzie mogła nią zaopiekować. Ja muszę wrócić na uczelnię. Mam duże zaległości...
Mówiła, mówiła i mówiła, a ja przestałem jej słuchać w momencie kiedy ujrzałem Artura tańczącego z jakąś rudą wywłoką.  Nigdy nie myślałem tak o dziewczynach, ale teraz dla mnie ona była... Znów zazdrość... Byli jedyną parą na parkiecie, tańczyli i obejmowali się. Zrobiło mi się przykro. Chciałem stąd wyjść i nie oglądać tej sceny. Ruda przyciągnęła go do siebie, a on położył swoje dłonie na jej pośladkach. Byłem wściekły. Jak on to może robić?  Jak mi to może robić? W sumie może jest hetero i nic nie wie o moich uczuciach. Cholera dlaczego, dlaczego, dlaczego cię kocham ty draniu?
- Piotr, Piotr - ocknąłem się - słuchasz mnie?
- Tak, to znaczy nie. Przepraszam, ale chyba pójdę do domu źle się czuję - byłem bliski płaczu.
- Co się dzieje?  Nie oszukasz mnie. O co chodzi?
Mimowolnie spojrzałem na tańczącego Artura. Jej wzrok podążył za moim.
- Ja cię kręcę ty chyba nie.
Spojrzałem na nią - Co... ja... nie? - zapytałem ostrożnie.
- Tej rudej nie znasz, więc chodzi o niego. Czy Artur ci się podoba?
- Artur? - zrobiłem skrzywioną minę - no daj spokój, jest hetero więc jak może mi się podobać - no jak może? Ma tylko cudowne biodra, ramiona, ciało - po za tym to mój kumpel , także...
- Spokojnie ja tylko zapytałam. Tak na niego patrzysz, a znając twoją słabość do facetów pomyślałam, że ty mogłeś coś do niego poczuć. Po za tym nic nie stoi na przeszkodzie, aby heteryk ci się podobał.
- To się pomyliłaś i nie podoba mi się.
Do naszego stolika przysiedli się Basia z Jackiem.
- No i jak się bawicie? - zapytała ładna brunetka.
- Jest ekstra. Dzięki za zorganizowanie imprezki.
- Spoko Jacuś mi pomógł - ucałowała swojego chłopaka namiętnie, a on odwzajemnił się jej tym samym. Jak to jest całować się z kimś kogo się kocha? Jak to w ogóle jest się całować. Ja mimo swoich 21 lat nigdy tak się nie całowałem. Nie licząc pocałunków, które można by nazwać muśnięciami pod koniec wakacji tuż przed pierwszą klasą liceum. Obiektem moich westchnień był pewien Krzysiek poznany nad morzem. Nasza platoniczna znajomość trwała tydzień. Potem obaj wyjechaliśmy do swoich domów. Owszem dał mi numer telefonu, ale po powrocie do domu zaraz o tym zapomniałem, bo zobaczyłem pierwszy raz Artura.  Stał pod moim domem i powiedział, że wprowadził się niedawno z rodzicami kilka domów dalej i teraz jego rodzice są u mnie w domu, chcieli poznać sąsiadów, a on właśnie wyszedł zaczerpnąć powietrza.  Pogadaliśmy chwilę i weszliśmy do domu. Okazało się, że będzie chodził do tego samego liceum i jest starszy. Mówił, a ja go słuchałem jak zahipnotyzowany. Krzysiek odszedł w zapomnienie, a jego miejsce w moim sercu bez mojej wiedzy zajął brunet o czarnych oczach. I znów do mnie dotarło to, że to nie tydzień temu pokochałem Artura. Wiem powtarzam się, ale nie wierzyłem, że można kogoś nieświadomie kochać. Przekonałem się o tym na własnej skórze i to było dość bolesne uczucie. To już tyle lat minęło, a ja ciągle jestem sam. Wciąż na niego czekam i po co to robię? Znów spojrzałem na niego całował się namiętnie z tą rudą lisicą, a ona wiła się wokół niego jak wąż.
- Ej wynajmijcie sobie pokój - usłyszałem głos Moniki - bo zaraz zrobicie to tutaj.
Popatrzyłem na Basię i Jacka nie mogli od siebie rąk oderwać. Lubiłem ich mimo, że bardziej byli znajomymi Artura i Moni niż moimi, ale nie przeszkadzała im moja obecność, chyba też mnie trochę lubili. Cieszyłem się ich szczęściem. Zastanowiłem się przez chwilę czy ja też kiedyś znajdę kogoś kto tak będzie się do mnie kleił. Posmutniałem i mimo, że nie chciałem się torturować to, było to ode mnie silniejsze i mój wzrok pogalopował do Artura. Właśnie wychodził z klubu obściskując się z dziewczyną. Poczułem silne ukłucie bólu. Wiem dokąd poszli i co będą robić. Będzie się z nią kochał, jej dotykał. Zacząłem się dusić i musiałem stąd wyjść.
- Monia ja naprawdę źle się czuję musze wyjść - uśmiechnąłem się pocałowałem ją w policzek rzuciłem krótkie cześć całującej sie parze i zanim moja przyjaciółka otworzyła usta mnie już nie było. Jak tylko znalazłem się na zewnątrz pozwoliłem łzom płynąć. Przeszedłem kawałek chodnikiem i płakałem coraz głośniej. Łzy zabierały mi widoczność i już po chwili nic już nie widziałem. Oparłem się o ścianę jakiegoś budynku i rozbeczałem się na dobre.  Ból rozsadzał moje wnętrze i nie umiałem go ukoić. Zawsze widziałem Artura z jakimiś panienkami, ale nigdy nie czułem takiego cierpienia, które mnie wypełniło przed chwilą. Dlaczego muszę być ofiarą tej miłości? Co ja złego zrobiłem? Dlaczego musiałeś mnie wtedy zamknąć w swoim uścisku? Wolałem nieświadomość, byłem szczęśliwy nie to co teraz. Osunąłem się po ścianie na chodnik i wyłem z bólu. Mój ukochany kochał się teraz z rudą wiedźmą i niechcący mnie krzywdził.  Nie wiedziałem co się wokół mnie dzieje, nie słyszałem głosów, kroków ludzi, którzy pewnie mieli mnie za wariata. W oczach mi ciemniało traciłem powoli świadomość, było mi bardzo zimno. Nie wiem jak długo to trwało może kilka minut, dla mnie jednak to były godziny.
W pewnej chwili czyjeś silne ręce chwyciły mnie mocno i podniosły. Czułem wszystko tak jakby to był sen, jakbym był gdzieś daleko. Nie wiedziałem kim jest ta osoba. Miałem nadzieję, że mnie ktoś porwie, zabije i nie będę czuł bólu rozerwanego na strzępy serca. Nie byłem w stanie iść, więc ten ktoś wziął mnie na ręce i poczułem, że gdzieś mnie niesie. Dziwne, ale w tych ramionach doznałem uczucia niezwykłego bezpieczeństwa. Wtuliłem twarz w ramię tego kogoś i najzwyczajniej w świecie zasnąłem.
***
Kiedy się obudziłem wschodziło już słońce. Odwróciłem wzrok od okna, światło mnie oślepiało. Nie wiedziałem gdzie jestem. Leżałem na czyimś łóżku na pewno nie było moje. Przez chwilę przeszło mi przez myśl, że ktoś mnie porwał i co gorsza zgwałcił. Podniosłem koc, który mnie okrywał i odetchnąłem, byłem ubrany, czyli gwałtu nie było. To dobrze nie chciałem, aby mój pierwszy raz był taki. Jednak gdzie ja jestem? Wstałem powoli. Rozejrzałem się po pokoju i po chwili zacząłem rozpoznawać przedmioty. Znałem dobrze to biurko, fotel, kanapę na której w tej chwili leżał drugi koc. Często na niej siadałem i męczyłem Artura swoimi głupimi pytaniami. Łóżko na którym przed momentem leżałem było duże dwuosobowe. Na nim często leżał Artur czytając lub mnie słuchając.  Nabrałem pewności, że pokój w którym właśnie jestem jest jego.  W akademiku miał swój własny pokój z nikim go nie dzielił i nie zamierzał tego robić. Przywileje które miał pozwalały na to. Ale jak u licha ja się tu znalazłem?
Wtem drzwi do pokoju się otworzyły i wszedł Artur.
- O widzę, że obudziła się śpiąca królewna.  - ironia w jego głosie nie uszła mojej uwadze. Już miałem coś odpowiedzieć, ale zrezygnowałem z tego. W zamian zadałem pytanie.
- Powiesz mi co ja tu robię?
- Straciłeś pamięć?  Nie dziwię się jak ja bym był w takim stanie co ty wczoraj sam bym ją stracił. Przyniosłem cię tutaj w nocy. Kiedy zobaczyłem cię leżącego na chodniku i wyjącego jakby zdzierali z ciebie skórę, to zlitowałem się i zabrałem do siebie. Nie mogłem cię tam zostawić. Stan w którym byłeś przeraził mnie. Nigdy nie widziałem, żeby ktoś tak płakał.
Teraz wszystko sobie przypomniałem. Płakałem na ulicy. Chciałem umrzeć, kiedy czyjeś ręce... jego ręce podniosły mnie i chwyciły mocno unosząc całe moje ciało.
- Czy ty mnie wziąłeś na ręce?
- Musiałem nie byłeś w stanie iść. Jednak nic sobie nie wyobrażaj nie dotknął bym cię przecież jesteś faciem - no tak on na każdym kroku mnie rani - Dziwne było to, że jak wziąłem cię na ręce przestałeś płakać i zasnąłeś na moim ramieniu - bezpieczeństwo, już wiem skąd się pojawiło -  Zaniosłem cię do samochodu i przywiozłem tutaj.
- Czemu nie odwiozłeś mnie do domu?
- Wolałem, aby cię nie widzieli w takim stanie. Po za tym było już późno.
- Pewnie martwią się o mnie. Muszę zadzwonić.
- Nie martwią. Wczoraj od razu jak tu przyjechaliśmy napisałem smsa do twojej siostry z wiadomością, że jesteś u mnie i parę innych osób też i posiedzimy do rana. Odpisała, że powie rodzicom o tym. Teraz ty mi powiedz co się wczoraj stało? - zapytał siadając na fotelu. Ja nadal stałem jak osioł pośrodku pokoju. Czułem jak wbija we mnie swój czarujący wzrok. On od zawsze mi się podobał. Był piękny, mądry, silny, ale teraz kiedy tak na mnie patrzył wprost mnie zniewalał. Chciałem mu wszystko wyznać, to kim jestem co czuję do niego. Otworzyłem usta, broda zaczęła drżeć, a z oczu spłynęły łzy. Nie mogłem mu tego powiedzieć. Dobrze wiedziałem co by zrobił. Nie chciałem, aby patrzył na mnie z pogardą. Odwróciłem twarz do okna nadal milcząc. Wstał i podszedł do mnie. Chwycił prawą dłonią moją brodę i nakierował moją twarz tak, że teraz patrzyłem wprost w jego oczy. Był tak blisko, jego dłoń paliła mnie w twarz.
- Czemu płaczesz? Czy ktoś ci coś wczoraj zrobił? Skrzywdził cię ktoś? - jego głos brzmiał dziwnie. Martwił się o mnie?
- Ty... - urwałem.
- Co ja? - nadal dotykał mojej twarzy.
- Ty... m... mnie... krzy...krzywdzisz - wyjąkałem. Jego oczy się rozszerzyły. Odsunąłem się od niego. Otarłem łzy.
- Ja nic ci złego nie zrobiłem. Wiem, że czasem mówię za ostro i gadam słowa typu laleczka, królewna, ale nie po to, żeby cię ranić.
- Ty nic nie rozumiesz!
- To mi to wyjaśnij.
- Nie mogę. Chciałbym, ale nie mogę.
- Dlaczego?
- Bo nie będziesz chciał mnie znać. Będziesz się mną brzydził, a ja tego nie zniosę.
- Dlaczego mam się tobą brzydzić. Uważam cię za przyjaciela i nic tego nie zmieni. Możesz mi wszystko powiedzieć. Widzę, że coś cię cholernie dręczy i chcę wiedzieć co.
- Nie mogę...
- Do cholery Piotr zachowujesz się jak smarkacz!. Nie mogę, nie chcę, będziesz to czy tamto. Dlaczego za mnie decydujesz!? Skąd wiesz jak ja zareaguję na to co chcesz mi powiedzieć!? -
- Nie - kiwałem przecząco głową - nie powiem ci. Możesz na mnie krzyczeć, ale nic ci nie powiem.
- Piotr! Nie chcę na ciebie krzyczeć. Nie chcę kłócić się z tobą - posmutniał.
- Dziękuję, że mnie nie zostawiłeś samego na ulicy. Pójdę do domu.
- Ok, nie chcesz nie mów. Pozwól przynajmniej, że cię odwiozę.
- Nie, zostaw mnie. Muszę się przejść, chcę być sam.
- Ale...
- Nie martw się nie rozbeczę się tak jak wczoraj - już miałem wyjść, ale musiałem go o to zapytać - Zająłeś się mną, co w takim razie zrobiłeś z tą rudą dziewczyną z którą wyszedłeś z klubu?
- Odprowadzałem ją tylko do auta, po czym odjechała. Kiedy wracałem do klubu zobaczyłem, że ktoś leży kilka metrów dalej na chodniku. Myślałem, że coś komuś się stało i podszedłem bliżej. Rozpoznałem ciebie... resztę znasz.
- Jeszcze raz dziękuję - powiedziałem i wyszedłem z pokoju. Ucieszyłem się, kiedy się dowiedziałem, że nie kochał się z nią, może nie miał nawet takiego zamiaru. Szedłem pustym korytarzem. Wielu studentów na weekend wyjechało do swoich domów lub spali w pokojach po suto zakrapianej nocy. Artur wybiegł za mną podając mi swoją kurtkę.
- Weź jest dziś chłodno, a ty jesteś w samej koszuli - wziąłem - dziękuję, że się o mnie martwisz.
- Ktoś to musi robić. Inaczej sam zginiesz marnie - uśmiechnął się.
- Jeszcze raz dziękuję - również się uśmiechnąłem i ruszyłem w stronę schodów. Miałem wrażenie, że patrzył na mnie. Gdy się odwróciłem jego już nie było. Dotknąłem dłonią swojej brody, nadal czułem jego palący dotyk. 

5 komentarzy:

  1. Dlaczego mam łzy w oczach?
    Cóż, o wiele lepiej się czyta o jakimś rozbeczanym uke niż się ogląda w yaoicu, za co ogromnie dziękuję <3
    W ogóle, kruszy serce Piotruś :* Kocham go, hehe, szaleństwo, że to powiedziałam, powiedzmy że jak brata, którego w życiu nie miałam^^ A Artur jest hm... kiepską jak na razie postacią, przynajmniej dialogowo. Jak taki mądry, to dlaczego plecie czasem trzy po trzy... Chyba się bardziej swoich uczuć wstydzi od Piotrka LOL

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja z reguły ma nerwy ze stali, a przy tym się po prostu pobeczałam T^T

    OdpowiedzUsuń
  3. :? ał, jednak powinnaś poprawić to. zwłaszcza dialogi. dotrwałem do tego rozdziału i muszę przyznać, że są sztuczne. Rozumiem zentyment do swojego pierwszego opowiadania, ale jednak nie powinnaś tak tego zostawiać. Opisy są lepsze. Nadmiar tekstów w stylu "nie ciągnie mnie do facetów". Dwie sceny i po jednym zwrocie dla podkreślenia niepochlebnego zdania o gejach w zupełności by wystarczyło. I za szybko widać, że Artur nie jest do końca hetero. Wystarczyłoby jedno żeńskie określenie Artura na Piotrka, bardziej w stylu kumpelskiego zwrotu - a przynajmniej by tak wyglądało. Naprawdę mogłaś się bardziej postarać przy dialogach - czasem są wręcz naiwne, co marnuje potencjał pomysłu na opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń
  4. To trochę naiwne, że nie udało mu się odgadnąć czemu płacze, ale i tak cuudo.

    OdpowiedzUsuń
  5. Biedny Piotr ;-; Nie ma lekko z taką miłością, ale mam nadzieję, że się to szybko dobrze potoczy.

    OdpowiedzUsuń