sobota, 13 sierpnia 2011

Niemożliwa miłość - rozdział 4

Powrót do domu zajął mi prawie godzinę. Nie śpieszyłem się. Poranek był rześki. Przyjemny wiatr owiewał moją twarz. Objąłem się  ramionami jakbym zmarzł, ale ja tylko szczelniej przycisnąłem kurtkę Artura do swego ciała. Pachniała nim. On się o mnie martwił.
W progu domu powitał mnie tata.
- No nareszcie jesteś. Co wyście robili całą noc? Ja rozumiem dziewczyny mogą zawrócić w głowie, ale żeby balować całą noc?
- Jakie dziewczyny? - spytałem.
- Te z którymi ty i Artur poszliście na imprezę.
Nie drążyłem tematu, bo z kuchni wyszła mama i zawołała nas na śniadanie.
- Zjem później. Pójdę się przebrać.
Wszedłem po schodach na górę i zamknąłem się w swoim pokoju. Mnie nie dziewczyny w głowie. Tata nie wie, że mnie one nie interesują. Nikt o tym  nie wie poza Moniką. Głupi kryłem i nadal kryję się z tym tylko po to, aby Artur się nie dowiedział. To też robiłem od lat nie świadomie, bo nie przeszkadzało mi, że ktoś poza nim mógł się o tym dowiedzieć. Zdjąłem kurtkę i przycisnąłem ją mocno do siebie. Zamknąłem oczy. Czułem przy sobie mojego wybranka. To jak obejmuje mnie i nie wypuszcza ze swych ramion. Jejku co się ze mną dzieje, zachowuję się jak zakochany szczeniak. Zrzuciłem kurtkę na krzesło i poszedłem wziąć prysznic.  Po kilku minutach przebrany w świeże ciuchy zamierzałem zejść na dół coś zjeść, kiedy do pokoju bez pukania weszła Monika.
- Co tu robisz? I mogłabyś pukać.
- O jakie miłe powitanie.
- Sorry, ale jest dopiero ósma. Myślałem, że będziesz spać do południa, jest niedziela.
- Dzwoniłam do Artura z pytaniem dlaczego wczoraj zniknął i opowiedział mi ciekawą historyjkę z tobą w roli głównej.
Usiadła na łóżku i opowiedziała całą rozmowę z tym paplą. Dlaczego musiał jej wszystko powiedzieć. Teraz ona połączy fakty i pozna prawdę.
- I w ten sposób wiem o twoim wczorajszym stanie - dokończyła.
- Miałem zły moment i przeżyłem chwilę załamania. ..
- Tylko tak się zastanawiam - zaczyna się - co było zapalnikiem tego załamania. Przez co lub kogo tak płakałeś. Na pewno nikt ci nic złego nie zrobił, bo cały czas byłeś przy mnie. Zresztą i tak nikt cię nie krzywdził.  Jedyne co robiłeś to patrzyłeś na tańczącego Artura i tą rudą dziewczynę. Od tego jak ich zobaczyłeś zmieniłeś się, posmutniałeś. I mam tylko jedno wytłumaczenie, że to on był powodem twojego stanu.
- No co ty - parsknąłem. Odwróciłem się do niej plecami. Podeszła do mnie.
- Wczoraj, kiedy zapytałam się ciebie czy podoba ci się Artur zaprzeczyłeś, ale kłamałeś prawda? - milczałem - Spójrz na mnie - nie zrobiłem tego tylko odwróciłem głowę w drugą stronę - Wiedziałam! Podoba ci się! Załamałeś się po tym jak widziałeś jak się mizia z tą laską. Mam rację podoba ci się.
- Ja go kocham - odwróciłem się do niej ze łzami w oczach - Kocham go jak nigdy nikogo nie kochałem.
Przytuliła mnie - Czemu mu tego nie powiesz?
- Oszalałaś - odsunąłem się od niej - On nawet nie wie, że jestem gejem.
- To mu to powiedz. Jak nie masz odwagi to ja to zrobię.
- Ani się waż! - wściekłem się na nią.
- Dlaczego?
- Bo jest homofobem i nienawidzi takich jak ja! Jak się dowie to nie będę mógł być wtedy blisko niego.
- Blisko? Artur powiedział mi, że ostatnio unikasz go jak ognia, więc jak ty chcesz być blisko niego? Poza tym on nie jest homofobem.
- Jest - usiadłem na łóżku - Wiele razy już w liceum i teraz też słyszałem jak mówił do swoich kumpli, że pedały powinny zostać pozamykane w najgłębszych lochach. I to jego słownictwo - rozbeczałem się - cholernie mnie tym ranił i rani, a ja go kocham od tak dawna. Więc zrozum Moni - popatrzyłem na nią - nie mogę nic mu powiedzieć, bo mnie odtrąci, a tego to ja już nie wytrzymam. Jest moim promykiem słońca, tlenem w powietrzu dzięki któremu oddycham, był tym od naszego pierwszego spotkania, bez niego mi tego zabraknie, pozostanie tylko ciemność. Mnie wystarczy jak co dzień powie do mnie cześć.
- Na jak długo ci to wystarczy i tak już bardzo cierpisz - podeszła do mnie i usiadła obok obejmując mnie ramieniem -chcesz do końca życia być sam? A poza tym dziwię się Arturowi, że jest taki ślepy.
- Co masz na myśli? - popatrzyłem na nią ocierając łzy z policzków.
- Ja już wczoraj zauważyłam jak na niego patrzysz, a on jest z tobą tak często i tego nie widzi.
- Zauważ, że on myśli, że ja lubię dziewczyny ty wiesz, że jest inaczej.
- Nie zmienia to faktu, że jest ślepy. A poza tym nie wierzę, aby Artur był taki jak mówisz. On nie jest homofobem, ma zbyt dobre serce.
- Dobre serce nie przeszkadza w nienawidzeniu mniejszości.
- Moim zdaniem powinieneś mu powiedzieć. I niech się dzieje co ma być. Jak cię odtrąci znaczyć będzie, że musisz pokonać uczucie i znaleźć sobie kogoś innego.
- Jak mnie odtrąci? Słyszysz co mówisz? On jest hetero i tak czy owak mnie odtrąci.
Monika westchnęła i przytuliła mnie mocniej.
Postanowiłem, że unikanie Artura to nie jest dobry pomysł i nie przyniesie nic dobrego. Pod pretekstem oddania mu kurtki umówiłem się z nim w Studzience. Kiedy przyszedłem czekał już na mnie przy stoliku.
- Zamówiłem ci colę.
- Dzięki i dziękuję również za kurtkę - podałem mu ją. Wziął ją przypadkiem dotykając mojej dłoni. Dla niego to nic nie znaczyło lecz mnie przeszedł dreszcz. Wyglądał wspaniale. Czarny sweter doskonale współgrał z jego czernią włosów i oczu, a usta... Nie, nie myśl teraz o tym i przestań się na niego gapić. Usiadłem na krześle na przeciwko niego. Rozmowa nam się nie kleiła. Chciałem udawać, ale mój stosunek do niego jednak zmienił się. Nie był moim kumplem, był moim niespełnionym marzeniem. Miałem wrażenie, że z każdą minutą kocham go coraz bardziej. Potok moich myśli przerwało jego pytanie.
- Dobrze się czujesz?
- Słucham?
- Pytałem, czy...
- A tak, tak dobrze.
-Wyglądasz jakoś inaczej. Zakochałeś się?
Na to pytanie serce mi prawie stanęło - Nie, nie zakochałem się.
- No młodziaku powiedz mi co to za wybranka. Mnie możesz wszystko powiedzieć. Ostatnio jesteś taki rozmarzony, wyjątkowo cichy i nerwowy. Ukrywasz coś?
- Nic nie ukrywam i nie mam żadnej wybranki. Skończ ten temat! - naskoczyłem na niego.
- Ok - podniósł ręce do góry - poddaję się. Po prostu ostatnio cię nie poznaję.
Myliłem się nie mogłem z nim normalnie rozmawiać. Byłem rozdrażniony. Jeszcze jakiś czas temu takie pytanie wziął bym za żart, a teraz na każdym kroku bałem się, że dowie się prawdy i tego, że mnie ponownie zrani. Przeraziłem się, kiedy do naszego stolika podeszła Monika z Jackiem i Basią na wstępie pytając:
- O chłopcy macie randkę? - spojrzałem na nią morderczym wzrokiem. Kątem oka zauważyłem, że Artur patrzył na nią tak samo.
- No co pożartować nie można?
- Możemy się przysiąść?  - zapytał Jacek .
- Przecież już to zrobiliście - w głosie Artura wyczułem, że się wkurzył.
- O nasz przystojniak jest zły. To jednak w czymś przeszkodziliśmy.
- Nie Moni w niczym nie przeszkodziliście. Ja już miałem iść. Przyszedłem oddać Arturowi kurtkę. Zaraz mam autobus - wstałem - Monika mogę cię prosić na chwilę?
- Tak - odeszliśmy kawałek od stolika. Ściszyłem głos do szeptu.
- Milcz nie mów nic Arturowi, nic nie sugeruj błagam cię.
- Za kogo ty mnie masz, nie zdradzam powierzonych mi tajemnic - pocałowała mnie w policzek i wróciła do stolika. Kiedy wychodziłem podbiegł do mnie Artur i zatrzymał chwytając za ramię. Jego dotyk parzył.
- Czekaj odwiozę cię. Co będziesz się tłukł autobusem - zgodziłem się chętnie. Nienawidziłem autobusów. Wystarczy, że jednym musiałem tu przyjechać. Miałem do nich uraz od czasu wypadku w dzieciństwie.  
Kiedy byliśmy w aucie Artur rozpoczął rozmowę.
- Właściwie, kiedy nam przerwano to chciałem się ciebie zapytać o wczorajszy wieczór i twoje zachowanie z ostatnich dni.
- Nie ma o czym mówić.
- Jak to nie ma?! Byłeś czymś konkretnie załamany. Powiedziałeś, że to ja cię krzywdzę, ale nie przypominam sobie, abym zrobił ci coś wczoraj lub kiedykolwiek indziej - robisz mi to co dzień - Nawet w liceum cię nie krzywdziłem. Lubię cię. Zawsze mi się z tobą dobrze rozmawiało, ale ostatnio zamknąłeś się w sobie, a mnie traktujesz jak obcego. Boli mnie to, bo zawsze myślałem, że mogę z tobą normalnie pogadać, ale teraz okazuje się, że nie. Mam wrażenie, że mi nie ufasz. Martwi mnie to i wczorajszy wieczór. Chcę, żebyś znów się śmiał. Był żywiołowy i niespodziewanie zadawał głupie pytania -zerknął na mnie przez chwilę - Słuchasz mnie?
- Słucham.
- To mi odpowiedz co się z tobą dzieje?
Milczałem chciałem wysiąść z tego auta i uciec od tego wszystkiego jak najdalej. Na szczęście dojechaliśmy pod mój dom. Chciałem wyjść, ale Artur zamknął drzwi na zamek centralny. Pociągnąłem za klamkę. Byłem uwięziony. Pociągnąłem za bolec w drzwiach. Nic.
- Jest zepsuty. Nie wyjdziesz  stąd.
- Co robisz wypuść mnie.
- Jak powiesz mi co się dzieje? - jego pytający wzrok spoczął na mnie.
- Już ci powiedziałem.
- Tylko to, że będę się tobą brzydził. Zabiłeś kogoś, okradłeś?
- Nie. Wypuść mnie - zacząłem panikować. Nie patrzyłem na niego. Z oka spłynęła powolutku łza - Błagam cię. Nie męcz mnie więcej.
- Oj Piotr wkurzasz mnie. I to twoje dziecinne nastawienie.
- Tak masz rację! Może jestem jeszcze dzieckiem w ciele dorosłego mężczyzny.
- Przepraszam nie jesteś dzieckiem, ale... dobra idź. Dzisiaj będę nocował w domu. Jutro mogę cię podwieźć na uczelnię.
- Nie trzeba rano samochód odbieram z warsztatu.
- To podwiozę cię do warsztatu.
- Nie trzeba jest blisko. Dojdę tam na nogach w parę minut, a poza tym wtedy będziesz miał zajęcia.
- Znasz mój harmonogram?
- Wypuść mnie. Chcę iść do domu - powiedziałem nieobecnym głosem. Nadal nie patrzyłem na niego.
- Drzwi są otwarte.
Wypadłem z auta i pobiegłem do domu. Usłyszałem tylko jak odjeżdża z piskiem opon. Odczułem ulgę, kiedy zobaczyłem, że w holu nie ma nikogo i szybkim krokiem znalazłem się w swoim pokoju. Wtedy pozwoliłem sobie na płacz. W całym życiu nie płakałem tyle co w ciągu ostatnich dni.

2 komentarze:

  1. No idiota! Idiota! Jak może tego nie dostrzegać?

    OdpowiedzUsuń
  2. Artur ty nie masz mózgu kochanie? ;-;
    Może go nie ma, albo specjalnie udaje, że go nie ma.
    Tak, czy siak denerwuje mnie...

    OdpowiedzUsuń