sobota, 13 sierpnia 2011

Tylko Ty - rozdział 15

Ze snu wyrwał go krzyk Katsumiego. Dochodziła czwarta rano. Kolejny krzyk. Haru poderwał się z kanapy i pobiegł do sypialni. Udręczony chłopak rzucał się po całym łóżku śniąc swój koszmar. Jego ciało pokryły kropelki potu, a z oczu nieświadomie popłynęły łzy. W danej chwili był jak bezbronny mały wystraszony kociak. Haru usiadł na łóżku i dotknął jego ramienia.
-Obudź się Katsu.
Długowłosy zamruczał coś niewyraźnie.
-Katsu – odgarnął mu włosy z czoła i lekko je pocałował – aniołku obudź się.
Chłopak przestał się rzucać i powoli otworzył oczy. Przez chwilę nie wiedział gdzie się znajduje, ani kim jest mężczyzna pochylający się nad nim.
-Już dobrze, to był tylko sen – pogłaskał go po policzku.
-Połóż się ze mną Haru, nie chcę być sam.
Mężczyzna uśmiechnął się i ułożył obok Yamady. Chłopak położył mu głowę na nagiej piersi.
-Powiesz mi co ci się śniło? – delikatnie drapał jego plecy.
-Śni mi się mój dom, liceum, bicie i to jak... - Haru poczuł jak na jego skórę kapią gorące łzy.
-Nie musisz mówić.
-Komuś muszę to powiedzieć – Katsumi tak się ułożył, że teraz patrzył na mężczyznę trzymając nadal głowę na jego piersi -  gdy byłem w liceum, taki osiłek mnie wyśmiewał, traktował jak służącego, raz mnie prawie pobił wtedy uratował mnie chłopak, który miał praktyki u nas. Zaprzyjaźniliśmy się i zakochali. Byliśmy razem dwa miesiące. Pewnego dnia zadzwoniłem do niego i zaproponowałem spotkanie. W drodze po mnie zginął w wypadku samochodowym  - usiadł na łóżku i pociągnął nosem – I to jest moja wina, że on nie żyje. Gdybym nie chciał się z nim spotkać, do dzisiaj by żył. Teraz w kółko śni mi się on i jego pretensje, że go zabiłem, a był dla mnie taki dobry. Do tego dochodzi moja siostra i... ja już chwilami nie mogę... - rozpłakał się. Haru podniósł się i objął go od tyłu. Katsumi położył mu głowę na ramieniu.
-Jego śmierć nie jest twoją winą. To był wypadek i nic na to nie możesz poradzić. Jakby mógł to powiedział by ci to. Na pewno chciał by, żebyś był szczęśliwy. Jak ktoś kogoś kocha to chce dla niego jak najlepiej – pocałował go w skroń.
-Ale on w tych snach...
-To dlatego, że czujesz się temu winny. Wierz mi, że zarówno on jak i ja chcemy widzieć tylko twój śmiech, a łzy mogą być tylko z radości. Nie płacz już.
-Beksa ze mnie przepraszam.
-Nie przepraszaj ciągle. Chodź prześpimy się jeszcze.
-Proszę śpij ze mną. Już zawsze śpij – popatrzył na niego błagalnie.
-Dobrze – nie chciał z nim spać, bo chłopak za bardzo go kusił i mógł się nie powstrzymać. Od dawna nie uprawiał seksu, a Katsu był bardzo pociągający. Nie chciał go do niczego zmuszać, aby chłopak nie myślał, że chce go dla jego ciała. Położyli się.
Katsu wtulił twarz w szyję Nakamury, wciągając w nozdrza jego zapach, zapach mężczyzny i zasnął już w spokoju.

**********

Leżał na boku i przyglądał się śpiącemu Ryu. Gdy się obudził nadal z trudem wierzył, że kochał się z nim i było cudownie. Ryu miał takie piękne, gładkie ciało, a do tego dochodził jego charakterek, chłopak był idealny. Pochylił się i nosem trącił go jego nos.
Ryu przeciągnął się i otworzył z ociąganiem oczy, ach pospał by jeszcze. Napotkał twarz bruneta, gdy ten zawisł tuż nad nim. Szybko powróciły wspomnienia wcześniejszych wydarzeń.
-Nie śpisz już? - zapytał zaspany.
-Przyglądałem się tobie jak śpisz – cmoknął go w policzek – Jesteś wtedy taki cichy i nie pyskujesz...
-Kiedy ja niby pyskowałem, co? - obruszył się Ryu
-Może zaraz będziesz, jak zrobię ci to – Kei położył ręce po jego bokach i zaczął go łaskotać. Ryu zaczął wpierw chichotać, a w chwile później śmiać się na całego, wierzgać i spróbował ugryźć bruneta w szyję – oj ty podstępna żmijko – i jego palce szybciej poczęły gilgotać chłopaka. Kei po części chciał obudzić chłopaka, a po części swoje myśli sprowadzić na inny tor. Ryu był taki rozkoszny rano, że brunet znów chciał się  z nim kochać, ale co za dużo to niezdrowo. Jasnowłosy w końcu się przemógł, a Kei nie chciał, aby chłopak poczuł, że teraz będzie tylko wykorzystywany.
-Mój.. ty dia...ble puść... mnie, bo nie ręczę za... siebie – nie mógł oddychać ze śmiechu i mówić.
-Co mi zrobisz?
-Mo...je kolano...jest za blisko...twojego...
Kei popatrzył w dół i odsunął ręce od niego, Ryu nie przestał jednak chichotać.
-A widzisz, martwisz się jednak o niego - Chwycił bruneta za szyję i przyciągnął go do pocałunku. Całowali się przez chwilę, ale pocałunek nie prowadził do niczego więcej, był spokojny i niewinny.
Kei położył się, a Ryu podparł głowę na łokciu i popatrzył na niego.
-Najchętniej to bym z łóżka nie wychodził.
-Ja też – przejechał palcem po policzku Kazamy.
-Domyślam się co ci chodzi po głowie, ale musimy wstawać, mamy szkołę.
-I posprzątać kotku. Pokojówkom dałeś wolne.
-O cholera – zerwał się z łóżka – rodzice wracają za dwie godziny. Idę pod prysznic.
-Mieli by coś przeciw temu co by tu zastali? - Kei wstał z łóżka. Ryu zapatrzył się na niego.
-Naprawdę chcę cię narysować nagiego.
-Kiedy tylko będziesz chciał – podszedł do niego i objął go w pasie.
-To się umówimy na jakiś wieczór. A co do moich rodziców to mama by się ucieszyła, ale tata woli o takich rzeczach nie wiedzieć – pociągnął Kei'a do łazienki.
-Ma coś przeciw?
-Czułości nic, ale seksowi trochę tak – odkręcił wodę i weszli po prysznic. Nie musieli się rozbierać, bo i tak byli nadzy – uważa, że jesteśmy za młodzi na to. Umyjesz mi plecy?
-Z przyjemnością – wziął od niego żel i wylał sobie na dłoń – Ryu ta noc była cudowna.
-Dla mnie też. Cieszę się, że się kochaliśmy, ach uwielbiam to słowo. Wiesz co mi się w tobie podobało?
-I tak mi powiesz – pocałował go w szyję.
-To, że byłeś zdecydowany, że tego chcesz i nie wycofywałeś się od razu, kiedy poczułeś, że się boję.
-Gdybyś mi tylko powiedział, żebym przestał, nawet jak już byłem w tobie wycofał bym się – objął go od tyłu – ale nie mówiłeś to nie przerywałem tego.
-Ale pytałeś i to mnie cieszy. Wiesz ja w łóżku lubię mężczyzn, którzy dobrze wiedzą co się robi z innym facetem. Dlatego zawsze wolałem tych doświadczonych – odwrócił się do niego.
-Nigdy nie byłeś z prawiczkiem?
-Nigdy. Wczoraj sam czułem się jak prawiczek – mówił myjąc swojego chłopaka.
-Oprócz Kaoru byli inni?
-Dwóch. Jeden to był kolega Shina, był moim pierwszym. Fajny był, ale tak naprawdę kochał kogoś innego i zostawił mnie gdy to sobie uświadomił. Drugi był starszy. Poznałem go na jednym z przyjeć mojego ojca. Był synem jakiegoś bogacza. Dobrze mi z nim było do czasu, aż dowiedziałem się, że oprócz mnie miał jeszcze innych kochanków. Zostawiłem go, a potem był... sam wiesz kto. A ty?
-Ja miałem zbyt wielu, za wielu. Pierwszym był jak wiesz Haru, później szalałem.
-Ale przestałeś.
-Dla ciebie mój kotku – pocałował go lekko.
-Jestem twój?
-Tak, jeżeli chcesz.
-Chcę.
-A ja jestem twój i niczyj więcej – cmoknął go ostatni raz i wyciągnął spod prysznica. Poczuł ciepło w sercu na te wyznania. Uciekał od związków i wszystkiego co się z nimi łączy, a teraz zdał sobie sprawę, że jest z kimś i chce z nim być. Uśmiechnął się.
-Chodź ubieramy się i posprzątamy – powiedział Ryu nieświadom myśli bruneta.

**********

Tymczasem w innym domu, również w łóżku Eiji trzymał w objęciach Shina. Tak wiele ten chłopak dla niego znaczył i tak dużo mu chciał wyznać. Oparł czoło o jego tak, że stykali się nosami.
-Shin ja chciałbym.... - przymknął na chwilę oczy i gdy je otworzył wyznał to co od samego początku poczuł – Kocham Cię.
Shin otworzył szeroko oczy, nie wiedział co ma powiedzieć. Nie był pewien co czuje. Nadal głęboko w nim było w nim coś co mówiło, że nie może kochać faceta.
-Eiji ja nie mogę ci tego powiedzieć – zobaczył zawód w oczach czarnookiego – przepraszam.
Eiji odsunął się od niego po chwili wstał, założył szlafrok i skierował się do łazienki. Czuł to, wiedział, że historia znów się powtarza. Złapał za klamkę i przystanął.
-Jesteś ze mną tylko dla mojego kutasa – stwierdził Tanaka.
-Nie mów tak, to nie prawda  - popatrzył na niego z przerażaniem w oczach. Chciał wstać i podejść do niego, ale kolejne słowa zatrzymały go siedzącego na łóżku.
-Czyżby? - zapytał przez zaciśnięte zęby Eiji. W jego głosie słychać było nutę smutku i złość – Za każdym razem jak jesteśmy razem kto ciągnie mnie do łóżka? Taki napalony jesteś?
Shin poczuł się źle.
-Nie jestem. Moja wina, że cię pragnę? Poza tym to ty najczęściej to robisz. Ty wczoraj zacząłeś, mimo, że nie miałem na to ochoty.  Ty wszystko zacząłeś – dodał cicho. Opuścił głowę. Zabolały go słowa Eijiego. Broda mu drżała, a zbierające się łzy utrudniały widoczność. Nie mógł pozwolić, aby Tanaka je zobaczył – Chyba już pójdę.
-Tak będzie lepiej – poszedł do łazienki.
Shin postawił stopy na dywanie i wziął z niego swoją bieliznę i spodnie. Kilka łez popłynęło mu po policzku. Dlaczego Eiji mu tak powiedział. Przecież nie traktuje mężczyzny jak maszynki do zaspokajania. Ubrał się szybko i wyszedł z pokoju. Chciał jak najszybciej znaleźć się w domu i z nikim nie rozmawiać. Jak dobrze, że studia rozpoczynał dopiero jutro.
Kei wszedł po na górę, był odprężony, szczęśliwy i miał ochotę przenosić góry. Zobaczył, że z pokoju brata wychodzi Shin.
-Hej – przywitał się, ale chłopak nie zareagował. Kei złapał go za nadgarstek i zatrzymał – Jak ktoś się z tobą wita, wypada chociaż kiwnąć głową.
Shin popatrzył na niego.
-Hej, wystarczy?
Bruneta zaskoczyło to, że Shin płakał.
-Dlaczego płaczesz?
-Zapytaj brata – wyrwał mu się i pobiegł w stronę schodów.
Młodszy Tanaka Jeszcze przez chwilę stał i patrzył za nim dopóki chłopak nie zniknął mu z oczu.
Wszedł do pokoju Eijiego i słysząc, że brat jest w łazience, usiadł na jednym z foteli.
Eiji po kilku minutach wyszedł z pomieszczenia. Stanął jak wryty zauważając brata wpatrującego się w niego. Chciał być sam, a widząc jego pytający wzrok zrozumiał, ze przez najbliższe minuty na to się nie zanosi.
-Widziałem Shina. Nie wyglądał dobrze, płakał. Co mu zrobiłeś?
-Ty się kimś przejmujesz? No patrzcie go, mój zimny brat ma uczucia – rozłożył ręce – ten, który sprawiał, że wiele łez wylały nie jedne oczy. Teraz ja kogoś doprowadziłem do tego i tym razem to on się pyta co blondynkowi zrobiłem.
-Czemu się tak zachowujesz? Jakbyś to nie był ty Eiji.
-Posłuchałem cię i wyznałem mu swoje uczucia i co?! I okazało się, że znów je ulokowałem nie w tej osobie. Nawet nie powiedział, że mnie lubi. Jest taki jak Mark, chce tylko jednego. Więc dostał teraz może spadać.
-Mark był amerykańskim idiotą. A Shin taki nie jest. Widzę jak patrzy na ciebie. Na pewno nie jest to wzrok kogoś napalonego tylko na twoje ciało. I nie wierzę, że myślisz to o czym mówisz. Inaczej oznaczało by to, że nie kochasz blondaska i dlatego go zraniłeś. Chciałeś się go pozbyć? Co się stało, dlaczego się na nim wyżyłeś?
Eiji usiadł na łóżku i ukrył twarz w dłoniach.
-Idź już. Masz dziś szkołę.
-A ty nie masz pracy?
-Mam na popołudniu. Zostaw mnie samego – wstał i podszedł do barku.
-Eiji, chyba nie będziesz pił.
-Ty jesteś głuchy?!
Kei już nic nie powiedział tylko zmartwiony wyszedł z pokoju.
Eiji otworzył barek i wziął butelkę brandy. Podszedł do stolika na którym stały szklanki.
-Niech to szlag  - z wściekłością rzucił butelką o ścianę. Szkło rozprysło się na kilkanaście kawałków, a brandy rozlała na ścianie i dywanie.
 
**********

-Ładnie pachnie. Co to? - Haru zaglądał zza ramienia Katsumiego na potrawę przyrządzaną przez niego.
-Zobaczysz. To mój przepis. Mam nadzieje, że będzie ci smakować.
-Wszystko co robisz jest pyszne. A mogę skosztować?
-Dobra, ale tylko troszeczkę – długowłosy wziął łyżkę i nabrał trochę sosu. Ostudził i podał mężczyźnie – otwórz buzię.
-Będziesz mnie karmił?
-Nie chcesz, przepraszam.
-Dasz mi to czy nie? - otworzył usta, i poczuł na języku smak słodko-ostry. Trochę sosu skapnęło mu na wargę, więc Katsu nie zastanawiając się długo stanął na palcach i zlizał go z wargi Nakamury. Zawstydził się i odwrócił szybko w stronę kuchenki. Haru objął go kładąc ręce na jego brzuchu.
-To było słodkie – wciągnął w nozdrza zapach jego włosów i pocałował w czubek głowy. Chłopak był od niego niższy o głowę i drobniejszy. Poczuł jak Katsu się rozluźnia. Blondyn odwrócił się w jego stronę i pacnął go palcem w nos, zostawiając na nim kleks ze śmietany.
-Teraz ty jesteś słodki – powiedział.
-To tak pogrywasz ze mną? - Haru włożył palce do kubka ze śmietaną, nabrał trochę. Mocno trzymał Katsumiego ręką, który wiedział co się świeci i chciał mu uciec. Zaraz poczuł jak jego policzki i usta są smarowane śmietaną. Haru żywo się przy tym śmiał. Śmiech udzielił się chłopakowi. Nakamura aż na chwilę znieruchomiał słysząc coś tak pięknego i patrząc w oczy pełne radości.
-Tego chciałem, jeżeli masz tak się śmiać za każdym razem jak wysmaruję cię śmietaną to będę to robił częściej.
-Ani mi się waż to robić często. Od czasu do czasu możesz. Teraz mnie puść, muszę się umyć.
-Sam cię umyję – podniósł go i posadził chłopaka na blacie szafki. Zbliżył swoją twarz do jego i najpierw polizał jego usta, po czym język zawędrował na prawy policzek zlizując śmietanę. Katsu westchnął, mocniej zacisnął palce na blacie. Od czasu tamtego pocałunku, Haru poza obejmowaniem go nie zbliżał się do niego w ten sposób – sama słodycz – powiedział mężczyzna, kiedy wyczyścił oba policzki, wrócił do ust i pocałował językiem rozchylając chłopakowi usta i badając ich wnętrze. Kastu poddał się temu doznaniu i objął go za szyję. Nagle do ich nosów dotarł zapach spalenizny i szybko odessali się od siebie.
-Mój sos - Katsu zeskoczył z szafki i zdjął garnek z ognia wrzucając go do zlewu. Haru ponownie go objął.
-No i co teraz?
- Będę musiał zrobić sos drugi raz.
-Nic nie rób, zjemy to na kolację. Na obiad zabieram cię do mojego ulubionego miejsca.
-To znaczy gdzie? Zobaczysz. Idź załóż to co ci kupiłem.
-Najpierw muszę się umyć, moja twarz się klei mimo twojego mycia – chłopak wyszedł z kuchni.
-Katsu – zawołał go.
-Tak? – wyjrzał zza ściany.
-Rozpuść włosy.
-Dobrze.
-I jeszcze jedno.
-Tak.
-Kocham cię.
Yamada wrócił do niego i przytulił się, był coraz śmielszy w stosunku do mężczyzny.
-Ja też cię kocham.

**********

Shin leżał na łóżku i przytulał się do poduszki. Już nie płakał. Zastanawiał się tylko ile tak naprawdę znaczył dla Eijiego. Czarnooki wpierw mówi, że go kocha, a za chwilę wyrzuca mu, że ten ciągnie go tylko do łóżka. Uwielbiał się z nim kochać, ale to nie było dla niego najważniejsze. Chciał z nim spędzać czas, chodzić na spacery do parku, do muzeum, kina w którym byli tylko raz na samym początku. Przecież łączyła ich pasja fotografowania, mogli by razem wyjechać na weekend i porobić zdjęcia. Ostatnio ciągle przesiadywali w posiadłości Tanaków i siłą rzeczy lądowali w łóżku, na kanapie, stole jak nikogo nie było.
->Ja nie chciałem tylko seksu Eiji, ja chciałem zwyczajnie być z tobą. Dlaczego tak mnie potraktowałeś? Ja tylko ci nic nie powiedziałem, bo nie wiem co czuję, nie chciałem kłamać<
Poczuł pustkę w tamtej chwili i ból w sercu. Pojedyncza łza spłynęła z kącika oka i zmoczyła poduszkę.

**********

Wyszli ze szkoły. Ryu pożegnał się z Etsu. Mało z nią w ostatnich dniach przebywał. Nie miała mu tego za złe, cieszyła się, że jest szczęśliwy. Pomachał jej jeszcze i chwycił stojącego obok bruneta za rękę.
-Ryu muszę ci coś powiedzieć.
Chłopak puścił jego rękę i ruszył przodem.
-Dokąd idziesz? Powiedziałem, że chce ci coś powiedzieć.
-Nie musisz i tak wiem o co chodzi.
-Skąd?
-Jak cię zobaczyłem w klasie wydałeś mi się jakbyś usilnie nad czymś myślał i unikałeś mnie. Więc jak myślisz czego ja się spodziewam od ciebie usłyszeć. Zabawiłeś się tylko i...
-Nie! - objął go – nie chcę cię zostawić. Nawet mi to przez głowę nie przeszło. Unikałem cię, bo nie chciałem ci mówić o tym co rano widziałem. Ale muszę to zrobić i tak się dowiesz jak wrócisz do domu. Mój brat w jakiś sposób zranił Shina. Widziałem jak blondynek płakał, kiedy od niego wychodził.
-Co?! - wyjął komórkę i zadzwonił do brata – nie odbiera. Kei ja muszę do niego jechać, dowiedzieć się o co chodzi.
-Coś nie coś wiem.
-Z twojej wypowiedzi wynikało, że nie wiesz co się stało.
-Dokładnie to nie wiem, ale z tego co się orientuję chodzi o to, że Eiji myśli, że Shin jest z nim tylko bo ten jest dobry w łóżku.
-To nie prawda! Dlaczego tak myśli?!
-Nie irytuj się. Eiji powiedział mu, że go kocha, a Shin milczał więc...
-Pewnie, nie wiedziałem, że twój brat jest głupi. Muszę jechać do domu – pocałował go – Shin był ze mną, kiedy mnie było źle. On jest słabszy ode mnie. Ludzkie słowa go bardzo ranią, a jak ten idiota mu coś powiedział...
-Jedź – westchnął – jedź kotku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz