sobota, 13 sierpnia 2011

Tylko Ty - rozdział 4

Głowa opadła mu na stół w kuchni. Czuł jak w niej dudni i każdy nowy hałas przyprawiał go o coraz większy ból.
-Umieram.
-Trzeba było więcej chlać! - Eiji podniósł głos co doprowadziło brata do wykrzywienia twarzy z bólu – Masz Anty-kac i spadaj do szkoły.
-Czemu ty się nade mną znęcasz? - powiedział głosem pełnym cierpienia.
-Bo nie lubię jak pijesz!
-Cicho, bo mi łeb zaraz pęknie.
-Niech ci pęknie. Zasłużyłeś na to. Ja jadę do szpitala.
-Weź mnie ze sobą i każ wymienić im moją głowę. - złapał brata za rękę i popatrzył na niego błagalnym wzrokiem.
-Gdyby tak się dało już od dawna miałbyś inną. Wypij to – podał bratu napój.
Kei wziął niechętnie płyn i wypił jednym haustem.
-Dobry chłopiec.
Usłyszeli jak drzwi frontowe się otwierają i jak na podłogę upada coś ciężkiego.
-Czegoś tam napchała? - zapytał męski głos.
-Mówiłam, że kierowca to wniesie. - tym razem głos kobiecy dotarł do ich uszu.
-Wrócili. - chłopcy ruszyli długim korytarzem do holu. Obok nich przebiegła Miyo.
-Mamaaaa – jej struny głosowe osiągnęły wysoki stopień decybeli.
-Ja tu zaraz zwariuję – Kei pomasował swoje skronie.
Przy drzwiach zobaczyli stos walizek. Ojca rozmawiającego przez telefon i macochę ściskającą swoją córkę. 
-Dobrze, bardzo się cieszę. Po południu dokumenty będą gotowe. Przyślę kogoś z nimi do pańskiego domu. Do widzenia. - ojciec zakończył rozmowę – o chłopcy dobrze, że jesteście pomożecie nam z walizkami.
-Po moim trupie, co pewnie niedługo nastąpi, Eiji ten twój lek nie działa. - popatrzył na brata z wyrzutem. Na co ten przewrócił oczami. - Tato zatrudnij sobie lokaja ja nim nie jestem. Idę do szkoły. Będę miał dziś ciekawy dzień - Kei wziął swój plecak, kluczyki od motoru miał przy sobie.

Pan Yoshida z zadowoloną miną wszedł do klasy. W ręku niósł jakieś kartki.
-Zrobimy sobie test.
-Jak to test? Dopiero zaczął się rok szkolny – powiedział jakiś uczeń.
-Będzie to sprawdzian z tego co zapamiętaliście z zeszłego roku – uśmiechnął się złośliwie.
-A ocena z tego będzie? - zapytał Ryu.
-Nie, chcę tylko sprawdzić wasze wiadomości.
Do klasy wpadł Kei.
-Przepraszam za spóźnienie – jego wzrok nie zatrzymał się na nauczycielu tylko powędrował w stronę Ryu. Uśmiechnął się do niego zalotnie. Ryu prychnął widząc to i odwrócił głowę. Kei westchnął.
-Siada pan na miejsce czy będzie pan tak tutaj stał jak słup soli? I dlaczego nadal nie ma pan mundurka?
-Bo nie będę czegoś takiego nosił. - Jednak kiedy popatrzył na Kazamę i to jak na nim leży to coś, chwilami był gotów zmienić zdanie. Chłopak miał dziś znów rozpiętą pod szyją koszulę, a na szyi zawieszony delikatny srebrny łańcuch z zawieszką w kształcie łzy. Zagapił się na chłopaka, a Ryu wyłapał ponownie jego wzrok. Przełknął ślinę, patrząc w oczy bruneta. Odruchowo zamknął swoje, a serce zabiło mocniej.
-Panie Kazama nie śpimy – usłyszał głos nauczyciela. Kiedy znów otworzył oczy nie zobaczył Tanaki. Odwrócił się i odkrył, że brunet siedzi w swojej ławce i patrzy na niego. Kei puścił mu oczko, a na ustach pojawił się słodki, łobuzerski uśmiech.
Test był łatwy i Ryu napisał go bez problemu. Trochę obawiał się go, ponieważ opuścił wiele tygodni w szkole i uczył się w domu. Lekcja dobiegła końca. Etsu przeprosiła go i wybiegła z klasy spiesząc się na spotkanie z koleżankami. Chłopak wyszedł na korytarz i od razu został pchnięty na ścianę. Jego napastnik uwięził mu dłonie w swoich nadgarstkach i trzymał wzdłuż ciała.  Serce Ryu prawie podskoczyło mu do gardła, ale spojrzał na Kei'a  morderczym wzrokiem.
-Spadaj.
-Nie kotku. Za bardzo mnie kręcisz, abym mógł spadać – Kei patrzył intensywnie w oczy jasnowłosego. - Twoje oczy są jak ocean.
Ryu się roześmiał i nadepnął na stopę bruneta. Przez chwilę miał ochotę uderzyć go kolanem w pewne newralgiczne miejsce, ale sam był chłopakiem i nie chciałby poczuć tego bólu oraz fundować go innym. Kei syknął i zwolnił uścisk na nadgarstkach, co Kazama szybko wykorzystał i tak wywinął swymi rękoma i ciałem, że teraz on trzymał w ten sposób Kei'a i skierował go na ścianę. Ręce Tanaki ułożył nad jego głową.
-Powiedziałem ci coś, pamiętasz? - syknął - Mnie możesz mieć tylko w swoich marzeniach.
Kei zaczął się z nim siłować i był zaskoczony siłą chłopaka. Jego ręce były trzymane w zdecydowanym uścisku.
-Będziesz mój Ryu.
-Pieprz się Tanaka!
-Będę pieprzył, ale ciebie.
-Czy w twojej głowie jest tylko jedno? Słońce, mnie tym nie zdobędziesz. - teraz z bardzo bliska przyjrzał się twarzy bruneta, była piękna, bez skazy. Czuł jego ciepły oddech na swojej twarzy i ten zniewalający męski zapach cedru, zielonego eukaliptusa i drzewa kamforowego. Ryu rozpoznał znaną markę. Sam używał tylko najlepszych kosmetyków. Kei również ocenił zapach chłopaka. Pachniał ciepłem i świeżością. Cytryną z nutą bergamoty i lawendy, które łączył ze sobą zapach drzewa sandałowego.
-Kotku ręce mi cierpną.
-Nie mów do mnie kotku, napaleńcu. - puścił jednak ręce chłopaka i cofnął się o krok. Dopiero wtedy obaj dostrzegli, że mają widownię.
-No, no, no – pan Yoshida zaklaskał kilka razy teatralnie - niezłe przedstawienie, ale jak chcecie takie sceny odstawiać to nie w szkole! Rozejść mi się! – krzyknął do pozostałych uczniów – A wy chodźcie za mną mam dla was zajęcie.
- Dlaczego? Nic nie zrobiliśmy – powiedział Kei.
-Dajecie zły przykład młodszym uczniom. Macie teraz godzinę wolną, bo pani Hayato się rozchorowała, więc abyście się nie nudzili uprzątniecie salę gimnastyczną i szatnię.
-Ale tam dopiero sprzątali! – Kei podniósł głos.
-Proszę ciszej Tanaka. 1C miała lekcję WF i trzeba poskładać rzeczy na miejsce i...
-Ale my się nie biliśmy – wtrącił się Ryu.
-Wiem - otworzył drzwi do sali gimnastycznej i przepuścił ich przodem. Po całej sali walały się piłki, materace, stało kilka kozłów i ławki były poprzewracane.
-Huragan tu przeszedł?
-Nie panie Tanaka, to była tylko jedna klasa. Chyba nie muszę panom mówić co trzeba tutaj zrobić.
-Jest pan pewien, że chce nas tu zostawić samych?  - Kei patrzył na Ryu.
-Pan Kazama doskonale sobie z panem radzi. Poza tym nie zapominajcie dlaczego tu jesteście. Wrócę za 45 minut.
Nauczyciel wyszedł z sali.
-I widzisz co narobiłeś?! - zaatakował go Ryu. Nie czuł się dobrze w zamkniętym pomieszczeniu z tym chłopakiem. Wzbudzał w nim jednocześnie, pożądanie i strach.
-Trzeba było mnie puścić!
-Kto mnie pierwszy zaczepił?!
Kei zbliżył się chłopaka. Wyciągnął dłoń, chcąc dotknąć jego twarzy. Ryu drgnął, ale zareagował natychmiast i odtrącił rękę bruneta.
-Nie dotykaj.
-Powiedz mi dlaczego boisz się dotyku?
-Może nie chcę być dotykany przez takich kolesi jak ty!
-Na dotyk tej Saito też reagujesz... - zamyślił się chwilę – strachem. Nie wiem czy to dobre słowo.
-Nie twoja sprawa. Odwal się! Może zaczniemy sprzątać ten bajzel?
-Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo.
-Przymknij się. Nie chcę z tobą gadać.
Kei pomruczał coś do siebie pod nosem i zabrał się za zbieranie piłek. Ryu popatrzył na niego wilczym spojrzeniem i zajął się ustawianiem ławek przy ścianach.

Shin siedział w poczekalni przychodni szpitalnej od godziny. Zaczynał się wkurzać na doktora Tanakę. Umówił się z nim na 10 i była już 11, a jego jeszcze go nie było. Do tego kostka zaczęła go potwornie boleć, bo zapomniał o lekach przeciw bólowych. Obok niego siedziało kilka osób.
-Przepraszam, państwo też do dr Tanaki? - zapytał.
-Nie chłopcze. Ja unikam takich niedouczonych młodzików – odpowiedziała mu starsza kobieta.
Wstał i miał już wyjść, a co niech doktorek sobie na niego poczeka, on musi coś zjeść. Jednak zatrzymał się, gdy ujrzał zbliżającą się znajomą postać.
>No w końcu idzie. Wielki pan doktorek. Myśli, że mam tu zgnić czekając na niego< - pomyślał Shinya.
-Och już pan jest? - na twarzy Eiji'ego widać było zdziwienie.
-Jak to już? Czekam od godziny. Miałem być na 10.
-To pielęgniarka nie dzwoniła do pana? Wypadł mi dziś niespodziewany dyżur na pogotowiu i moi pacjenci zostali umówieni na późniejsze godziny.
-Nikt do mnie nie dzwonił – Chłopak był wyraźnie zły. Nie uszło to uwadze Eijemu.
-Pewnie jest pan głodny. Ja też chętnie bym coś zjadł. Zapraszam do stołówki w ramach przeprosin.
-Zawsze się pan tak brata z pacjentami?
-Tylko z tymi których lubię. - uśmiechnął się szeroko ukazując rząd białych zębów.
-Co z moja nogą? Boli mnie.
-Po drodze wstąpimy do dyżurki pielęgniarek i dostanie pan tabletki. Później coś zjemy i opowie mi pan jak się czuje pańska kostka.
Eiji ruszył przodem, a Shin poszedł za nim. Złość mu minęła, chociaż i tak dla niego ten lekarz był jakiś dziwny. Który doktor zaprasza pacjenta na posiłek? Eiji zatrzymał się przy jakiejś nastolatce.
-Shizuka jak się czujesz?
-Wspaniale doktorze. Za dwa dni wychodzę.
-Widzisz, mówiłem, że wszystko będzie dobrze.
-Panie doktorze.
-Słucham.
-Ta dziewczyna z tego wypadku Risa jeszcze nie odzyskała przytomności?
-Pewnie ma ochotę sobie trochę pospać. - Eiji posmutniał – Trzymaj się Shizuka.
-Lubią tu pana – stwierdził Shin, kiedy odeszli kawałek od dziewczyny.
-Interesuję się pacjentami w tym szpitalu. Rozmawiam z nimi, może dlatego.
Dalszą drogę przeszli w milczeniu.

-Nie pieprz mi głupot. Kończy mi się alkohol i masz go dostarczyć dzisiaj! Zamówiłem go trzy dni temu! - Haru rzucił telefon na biurko. Musiał zmienić dostawcę. Ten obecny ciągle nawalał. Wyszedł z gabinetu. Od razu wszedł do pokoju ochrony.
-Soichiro mają dziś przywieźć alkohol. Zajmij się tym. Ja idę odpocząć. Dokumenty są na moim biurku.
-Dobrze szefie.
Nakamura skierował się do schodów na zapleczu i wdrapał się zmęczony na górę. Otworzył drzwi i wszedł do swego przytulnego mieszkania. Rzucił klucze na stolik i od razu zaczął się rozbierać. Zasypiał na stojąco, więc bez prysznica położył się na łóżku. Pościel była przyjemna w dotyku i chłodna. Ostatnio tylko on grzał to łóżko i było mu z tym dobrze. Wybrał życie w samotności. W pewien sposób karał się za swoją głupotę sprzed lat. Gdy głowa dotknęła poduszki zasnął  natychmiast.

Chłopcy kończyli sprzątanie sali. Od dwudziestu minut milczeli, obserwując się nawzajem.
W końcu Ryu nie wytrzymał tak długo w ciszy.
-A gdzie twój cień?
-Jaki cień?
-Isamu. Nie ma go dziś w szkole.
-Wyobrażał sobie za dużo rzeczy i wczoraj pokłóciliśmy się, a może to ja się wydzierałem na niego. - dodał jakby do siebie - Pewnie siedzi w domu i odreagowuje wczorajszy wieczór. Jutro pojawi się w szkole i będzie wszystko tak jak zawsze było. Pomożesz mi z tym kozłem, czy mam sobie radzić sam?
Ryu bez słowa podszedł do sprzętu i obaj przenieśli go na przeznaczone mu miejsce. Z dwoma pozostałymi zrobili to samo.
-Dlaczego cię przenieśli do innego liceum? - zapytał brunet opierając się o kozła tuż obok Ryu.
Kazama odsunął się od niego.
-Znudziło mi się ono. Chodzili do niego sami idioci. Dlaczego pokłóciłeś się z Isamu? - postanowił również zadawać pytania. Mając nadzieję, że Kei zejdzie z niego.
-Zakochał się we mnie. Nie rozumie, że nie chcę jego miłości. Wolę się z nim przyjaźnić.
-Troszczysz się o niego.
-Ja?
-Chcesz mu wybić z głowy tą miłość, bo wolisz, aby znalazł sobie kogoś mądrzejszego od ciebie.
-Sugerujesz, że jestem głupi? - Tanaka powoli szedł w stronę jasnowłosego.
-Nie, ale idiotą na pewno jesteś. - Ryu zaczął się cofać.
-Nie prowokuj mnie koteczku. - Zrobił kolejny krok w stronę chłopaka.
-Ja nie prowokuję. Ja mówię prawdę – Krok w tył i niestety natrafił na ścianę.
-O trafiłeś na przeszkodę? - Kei położył ręce po obu stronach jego głowy. Nie dotykał go jednak.
-Dla mnie nie ma przeszkód – Ryu schylił się i szybko przeszedł pod rękami chłopaka. Ten jednak złapał go w pasie i obaj stracili równowagę upadając na twardą podłogę. Oczywiście Kei wylądował na Ryu. Przycisnął go mocno do ziemi i nie zamierzał wypuścić. Usiadł na jego udach i przytrzymał mocno ręce, ale tak, aby nie zostały siniaki. Chciał go trochę podrażnić.
-Cholera złaź ze mnie! - Kazama zaczął się denerwować i wyrywać.
-Jestem w doskonałej pozycji i zamierzam to jakoś wykorzystać. Co prawda wolę jak mi sami ulegają, ale powalczyć też lubię. - przesunął po chłopaku wzrokiem.
-Złaź, puść mnie!
-Oj nie, nie koteczku. Jesteś mój.
-Po moim trupie! Złaź! Nie będę twoją kolejną dupą!
-Będziesz moją cenną dupą. Pobawimy się troszeczkę.
-Puść mnie – chłopak przestał się wyrywać, a żołądek ścisnął obezwładniający strach.
-Teraz nie jesteś już taki silny? - Kei wyglądał tak jakby naprawdę chciał chłopakowi zrobić coś złego.
-Złaź – powiedział słabym głosem Ryu i odwrócił twarz w stronę okna.
-Co tak cichutko mówisz? Poddałeś się? - i już nachylał się nad chłopakiem chcąc go pocałować gdy trzaśnięcie drzwiami sprawiło, że obaj odwrócili głowy w miejsce skąd pochodził dźwięk.
-Tanaka zejdź  z niego!
-Cholera zapomniałem o nim. Kotku nie myśl, że będziesz się mi długo opierał. - Kei posłusznie wstał z chłopaka. Ryu szybko się podniósł.
-Jeszcze mi za to zapłacisz!
-Kazama nie odgrażaj się! Widzę, że wysprzątaliście. Jesteście wolni, ale jak jeszcze raz zastanę was takich sytuacjach to wysprzątacie nie jedną klasę. Marsz do klasy!
Obaj młodzieńcy wyszli z sali gimnastycznej. W Ryu wrzało. Przez chwilę naprawdę się wystraszył, ale później znów wróciła do niego złość. Szedł szybko. Kei patrzył na to jak chłopak się poruszał.
>Prawdziwy drapieżnik< - pomyślał.
-Czemu się tak opierasz Koteczku? - zapytał tuż przed drzwiami ich klasy Tanaka – Boisz się o swoją niewinność?
-Jestem taki niewinny jak ty święty.
-Masz pazury koteczku. Podoba mi się to.
-Pazury drapią jak się bierze co nie swoje.
-Jestem uparty i nie zrezygnuję.
-Phi. Napalony zboczeniec.
-Ulegniesz mi.
-Idiota - Ryu wyszeptał cicho i otworzył drzwi do klasy. Od razu usiadł w swojej ławce nie zaszczycając ani jednym spojrzeniem uparciucha z czarnymi włosami. Nie wiedział już co miał o nim myśleć.
-W porządku? - zapytała go Etsu.
-W jak najlepszym.

Dwaj przystojni mężczyźni pili kawę w szpitalnej stołówce. Rozmawiali. Sala była duża, swobodnie zmieściła by grupę 40 osób. Jedzenie również było dobre, tylko pani zza lady patrzyła na obu mężczyzn trochę krzywo.
-Nie lubi mnie – powiedział Eiji.
-Dlaczego?
-Nie każdemu podoba się to jaki jestem.
-To znaczy? - dopytywał się Shin.
-Jakby to powiedzieć, ona myśli, że jesteś moją... randką.
Shin wpatrzył się w niego zaskoczony.
-Wszystko ok? - zapytał Eiji.
-Nie spodziewałem się, ale nie mam nic przeciw. Mój brat jest gejem.
-Mój też. Dwaj bracia i obaj homo, dziwne prawda?
-Dla rodziny to pewnie szok?
-Z początku, teraz jest dobrze. Mój brat jest bardzo otwarty i wszyscy się przyzwyczaili do naszej orientacji.
-U nas moja mama – mówił Shin – jest bardzo otwarta na gejów. Z ojcem też nie jest źle, ale pewnie było by gorzej gdybym ja bym gejem. Nie miałby kto przekazać nazwiska kolejnym pokoleniom.
-Ha, ha znam ten problem. A teraz proszę mi powiedzieć jak tam kostka.
-Może przejdźmy na ty, bo na pan ja się czuję staro.
-Z przyjemnością. Jestem Eiji – wyciągnął do towarzysza dłoń.
-Shinya, ale wolę jak mówią do mnie Shin – uścisnął dłoń mężczyzny z czarnymi oczami.
-Pedały – usłyszeli szyderczy głos sprzedawczyni.
-Bardzo pani miła, pani Konishi. - uśmiechnął się do niej Eiji.

Popołudnie w mieście było dość leniwe. Słońce świeciło mocno. Lekki wietrzyk kołysał drzewami w ogrodzie państwa Tanaka. Eiji po pracy wjechał na plac rodzinnej posiadłości. Wysiadając z auta wziął ze sobą stos papierów do wypełnienia. Był najmłodszym lekarzem w szpitalu i do tego dopiero się uczył, więc brudna robota spadała zawsze na niego. Mógł brać ją do domu, więc nie narzekał. Wszedł do holu i zdjął buty. Ze swojego gabinetu wyszedł jego ojciec.
-Mam do ciebie prośbę.
-Tato jestem zmęczony, chcę odpocząć, a potem zająć się tym – pokazał mu plik dokumentów.
-To ważne. Chcę, abyś tylko dostarczył kopertę z umową. Nie mogę jej powierzyć kurierowi, bo to bardzo ważne papiery. Proszę zawieź ją pod ten adres. - Osamu wyciągnął rękę z kartką na której był adres i kopertę o formacie A4.
Eiji westchnął. Był za dobry, czy chociaż raz nie mógł zachować się jak jego brat?

Pani Watanabe skończyła kroić groszek szparagowy i wrzuciła na patelnię do reszty warzyw. Starannie wymieszała smażące się składniki.
-No, proszę pani, jedno ciacho – Shinya chodził koło niej o kulach i błagał o coś słodkiego.
-Chłopcze twoja mama wyraźnie przekazała, zanim wyszła, że mam przed tobą schować słodycze, bo później nie jesz kolacji.
-Tylko jedno. Nie jestem już dzieckiem. Poza tym do kolacji zostało jeszcze parę godzin. Proszę, proszę, proszę.
Kucharka westchnęła i sięgnęła do górnej szafki po puszkę z herbatnikami.
-Lubię chłopcze ten twój proszący wzrok, tym razem ci ulegnę. Weź sobie trochę. - uśmiechnęła się podając mu puszkę. Kobieta miała 45 lat, krótkie czarne włosy, sylwetkę lekko przy kości, uwielbiała gotować. Shin wziął od niej puszkę z uszczęśliwioną  miną jakby znalazł skarb i już miał ją otworzyć, kiedy jego wzrok padł na brata. Opierał się biodrami o szafkę. W ręku trzymał kubek parującej kawy. Uśmiechał się.
Shin odłożył ciastka i stanął przed bratem.
-Ty się śmiejesz.
-I co z tego?
-Nie śmiałeś się od tak dawna. Wracasz do nas Ryu. Śmiejesz się, rysujesz...
Ryu popatrzył na niego i uśmiechnął się tajemniczo.
-No nie, zakochałeś się? - szepnął tak, aby pani Watanabe nie słyszała.
-Nie, coś ty, o tym na razie nie myślę, ale w mojej klasie jest pewien uparty idiota, który... ach nie ważne – machnął ręką i odstawił kubek na blat szafki.
-Ważne, bo chyba dzięki niemu masz w oczach dawną iskrę. Chodź do biblioteki, pogadamy.
W kuchni odezwał się dzwonek domofonu. Pani Watanabe pośpieszyła do aparatu.
-Słucham.
Chłopcy tuż przy wejściu z kuchni usłyszeli marudzenie kucharki.
-Gdzie ta dziewczyna znów poszła?
-Kumiko ma dziś wolne. Stało się coś? - zapytał Ryu.
-Przyjechał ktoś do waszego ojca. Otworzyłam mu bramę, ale trzeba mu jeszcze otworzyć drzwi, a nie mogę zostawić gorącego tłuszczu samego.
-Ja otworzę drzwi – pośpieszył z pomocą Shin.
-No, chłopcze nie podlizuj się.
-To sama przyjemność pomóc pani.
Obaj bracia wyszli do holu, kiedy usłyszeli dzwonek przy drzwiach. Shin szybko o kulach poszedł otworzyć.
-Ej nie biegaj tak, bo sobie coś zrobisz?
-Mam wprawę – obejrzał się na brata, jednocześnie otwierając drzwi – w bieganiu o kulach.
-Byle to nie trwało długo.
Shin odwrócił gwałtownie głowę, słysząc znajomy głos. W drzwiach stał Eiji..
-To ty? Dorabiasz sobie jako kurier? - zapytał widząc kopertę w rękach Tanaki.

2 komentarze:

  1. Ha ha, dobre! :D Tzn. końcówka, ale nie powiem akcja w korytarzu i sali gimnastycznej też była niczego sobie. Mrrr... kocurki ;D No i hasła mają niczego sobie, fajnie że Etsu dostała szybką odprawę, tak samo jak biedny Asamu, chociaż tego to mi żal >< To jednak... ech... trudno jest nie zakochać w przyjacielu, a tak przynajmniej mi się wydaje... o.O
    A miałam skomentować po całości, no nic, fajny rozdział! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. ale pewnie było by gorzej gdybym ja bym gejem.

    OdpowiedzUsuń